Dzieciak słysząc ojca na zad się zawinął, jakoby czarta jakiegoś w kącie ujrzał. - Wybaczcie państwo młody on jeszcze siano we łbie ma - giął się w ukłonach szynkarz, za kontuar się chowając - Podać, co jeszcze? Balie napełnić? - Odpowiedzi czekał struchlały za beczkami z piwem.
Towarzystwo jednak zainteresowanie już osobą jego ni jakiego nie przejawiało, raźno kierując się ku stojącej przy szynku postaci. Ledwo jednak zakapturzony podszedł do opartego o kontuar mężczyzny, gdy ten tknięty, jaką siłą niewidzialną z łoskotem na podłogę się zwalił. Co widząc karczmarz nerwowo cisnął szmatą na kontuar i drżącymi z emocji ustami wymamrotał, ku drzwiom kuchni się cofając - To ja ten... Tego... Po pomoc poślę... Zulka! - po czym szybko za próg czmychnął.
Nastałą ciszę przerwało nagłe głośne chrapanie leżącego u stóp męża. |