Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2008, 20:49   #7
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
"Z pewnością nie obejdzie się bez walki... Z pewnością ktoś zginie, a ran będzie wiele", przeszło jej przez myśl, kiedy przemawiał Kapitan Kyouraku. Mimo tego, że wsłuchiwała się w każde wypowiedziane słowo, wciąż wpatrywała się we własne stopy, jakby bała się spojrzeć któremuś Kapitanowi, bądź Oficerowi w twarz. Jednak w końcu przełamała się, kiedy usłyszała całkiem znajomy, a zarazem nieznajomy, głos należący do chłopaka z Oddziału Jedenastego, którego tak często miała sposobność oglądać podczas treningów, z którym jeszcze nigdy w życiu nie zamieniła ani jednego słowa.
Nie wpatrywała się w niego jednak dłużej, niż kilka sekund, nie było w nim nic nadzwyczajnego, co mogłoby przykuć na dłużej jej uwagę.

W końcu nadeszła jej kolej, aby wyjść na środek i przedstawić się przed całym tym zbiorowiskiem. Nie mogła ukryć faktu, iż przytłaczała ją obecność wszystkich Kapitanów, jak i towarzyszących im oficerów.
- Ayane Wang - powiedziała krótko i ukłoniwszy się, wróciła na swoje miejsce, tuż obok Kapitan Oddziału Czwartego.

Starała się spamiętać wszystkie imiona i nazwiska osób, które przedstawiały się na środku, lecz wiedziała, że nie będzie to takie proste... Byłoby o wiele łatwiej, gdyby znała kogoś osobiście, a jedyną osobą, którą znała chociażby z widzenia był...

- Jun Asai! - krzyknęła Ayane, kiedy w końcu wyszła z Sali Spotkań. Podbiegła do chłopaka, lekko uśmiechając się do niego. - Wybacz, że zajmuję ci czas, ale... - Zamilkła na chwilę, zastanawiajac się nad tym, co chciała powiedzieć. - Uważasz, że będzie to takie łatwe, jak nam to przedstawili? Że obędzie się bez walki, bez rannych, bez ofiar...?
- Bez walki?! Ja chcę walki! - uśmiechnął się. - A o ile wiem, ty tu jesteś od tego, by nas poskładać do kupy. - Żaśmiał się.
- No tak - odpowiedziała, uśmiechając się nieco glupkowato i drapiąc się za tył głowy, odrobinę zmieszana odpowiedzią Juna. - Jednak sądzę, że jest w tym coś podejrzanego... Ach! Nieważne, to tylko moje głupie teorie. Lepiej już pójdę, mamy tak niewiele czasu na spakowanie się i te sprawy.
- Sayo! - uśmiechnął się i ruszył w kierunku swojej kwatery.

Dziewczyna oddaliła się na niewielką odległość, by spojrzeć jeszcze przez ramię na znikającego za zakrętem Juna. Nie mogła się oprzeć uczuciu zazdrości... W końcu była tylko od 'składania do kupy', walka przeznaczona była pozostałym Oddziałom. "Nie poddam się tak łatwo, nie będę jedynie dziewczyną od leczenia!" Zacisnęła pięści i z lekkim uśmiechem ruszyła w stronę swojej kwatery.

Było to niewielkie pomieszczenie, niczym nie różniące się od reszty kwater. Pojedyncze łóżko stało w rogu, naprzeciwko wejścia, a tuż obok niego niewielki stolik, a na nim kilka kawałków pergaminu, pióro, atrament i wazon z kwiatami.
Za ścianą, niewidoczna dla wchodzącego, stała szafa na ubrania i przeróżne inne pierdoły.
"Prawdopodobnie jestem tutaj po raz ostatni... przed misją" Westchnęła i zasuwając za sobą drzwi, podeszła do szafy...
"Fiolka z miksturą leczniczą zawsze jest przydatna", pomyślała, wyciągając z niewielkiego pudełka malutkie, szklane naczynko z niebieskawą cieczą. Sięgnęła nieco głębiej, wyciągając tym samym starą figurkę. "Może to okropnie dziecinne... Ale zawsze przynosiłaś mi szczęście, dlatego powinnam cię wziąć ze sobą" Przedmiot schowała do wewnętrznej kieszeni swojej szaty, blisko serca. Przymknęła na chwilę oczy, wspominając swoją rodzinę, z którą nie kontaktowała się już tyle czasu...
Bukłak na wodę przywiązała sobie do pasa, po lewej stronie. "Przyda się więcej tych mikstur..." stwierdziła, biorąc tyle fiolek, ile tylko mogła.

Po tych wszystkich zabiegach, Ayane Wang uklękła przed stolikiem, zamoczyła pióro w atramencie i zaczęła coś pisać na pergaminie... Tak powoli upłynął jej czas, w końcu minęły dwie godziny - trzeba było się zbierać.
Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na swoją kwaterę, ostatni uśmiech... Ruszyła w stronę Bramy Senkai, mając nadzieję, że choć podczas tej misji zyska kilku przyjaciół.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline