Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2008, 23:02   #301
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Cela była zimna i mroczna co dodatkowo potęgowało beznadziejną sytuacje Andresa i Tomasa. Woźnica spojrzał popatrzył na towarzysza i rzucił się w kierunku krat.

- Wypuśćcie nas! Co wam zrobiliśmy?!

Arcymag odprowadził wzrokiem Maxa, który udał się na zewnątrz. Janna podeszła do krat.

- Zanim zginiecie, będzie patrzyć jak w mieście nastaje nowy porządek.

Arcymag zaczął się śmiać i również ruszył schodami do góry. Janna została czekając na ostatnie słowa więźniów nim pójdzie za swym mistrzem.

* * *

Uliczka tak wąska, że z ledwością przejechały by dwa wozy, teraz stała się placem boju. Ludzie Bernardta w mundurach zaszli z dwóch stron odcinając drogę ucieczki. Bernardt uśmiechnął się.

- Janna Eberhauer drogo ceni wasze głowy. To ona wynajęła nas żeby was sprzątnąć. Wiedziała, że wybuch was zwabi. Teraz zginiecie tu jak nędznicy w rynsztoku.

Felix z lekkim zdziwieniem spojrzał na żołnierza i dla pewności zapytał.

- Mnie też chcesz zabić? Śmiałe słowa jak na kogoś, kto nie ceni swego życia…

Calien srogim wzrokiem spojrzała na Bernardta. Uczucie złości powoli zaczęło w niej rosnąć. Dała się tak łatwo podejść...

- Eh... tak łatwo wam nie pójdzie...Widzę , że ślepo ufacie tej kobiecie...W końcu i was będzie chciała się pozbyć.
- Calien z ironicznym uśmiechem odpowiedziała mężczyźnie.
Ale Felix?? On jest z nimi?? Od samego początku nas oszukiwał... To niemożliwe...


Joachim patrzy z mieszaniną złości i zdziwienia, w końcu zniecierpliwiony niejasnością sytuacji wyciągnął pistolet i strzelił do jednego z kuszników. W tym momencie wszystko zaczęło się dziać dosyć szybko. Kula wbiła się w łeb przeciwnika, zatapiając się gdzieś w mózgu. Jednak zdążył wypuścić bełta, który niefortunnie trafił nad kolano Joachima. Zwadźca padł na kolano z bólem w nodze. Calien nie czekając wyciągnęła rękę w stronę Bernardta i szepcząc pod nosem ledwo słyszalne słowa chciała ułożyć inkantację, jednak siły jakby ją opuściły i w tym samym momencie, Felix podłożył jej błyskawicznie nóż pod gardło.

- Spokojnie… Nie chce, żeby komuś stała się krzywda. – Powiedział niespokojnym głosem Felix.

- Janna? JANNA? A kto nas wsadził do ciężkiej cholery do więzienia, wcześniej oskarżając o morderstwo i włamanie? Kurwa!
- Joachim starał się stanąć na nogi. -A ci tu, którzy zamierzają nas zabić, to niby mają świadczyć o jej pokojowym nastawieniu! Co?!- Wyciągnął miecz.

- Nikt nie zmusi mnie do wierzenia w kłamstwa!!- Calien wykrzyknęła w stronę mężczyzny.

Drugi kusznik wypuścił bełt, który zatopił się w drugiej nodze Joachim wchodząc głęboko w udo. Kolejna fala bólu powaliła go na ziemię.

- Pożałujesz tego Felixie... Wy też pożałujecie swojego wyboru... Życie się na was zemści
– Z nosa Calien popłynęła stróżka krwi. Ciało kobiety drżało, jakby ból przeszywał je całe.
Bernardt zaczął się zbliżać i podniósł miecz do walki.

- Rzućcie broń… Bo źle się to skończy… - Powiedział ze stoickim spokojem żołnierz.

- Aaaaah - Okrzyk bólu wydarł się z gardła Joachima klęczącego na ziemi. - To ma być zachęta do tego życia? Cholera! - Joachim spojrzał wściekle na Felixa a zaraz potem na Bernardta, przez chwilę mierzył go wzrokiem, ale w końcu odrzucił miecz na bok. -Niech cię szlag Felix, niech cię szlag! Wydajesz nas w ręce potwora w ludzkiej skórze.

Ubrania Calien zaczęły wirować, lecz nikt nie wyczuł wiatru, krew ściekła jej z nosa po ustach. Bernardt cofnął się do tylu i podniósł miecz do obrony.

- Co ona robi!! - Wykrzyczał.

- Calien co robisz?! Uspokój się?!
- Felix nacisnął na jej szyję dłońmi.
Joachim wyciągnął ukradkiem lewak. Calien nagle zaczęła krzyczeć, co wywołało okropny ból w uszach. Krzyk był tak potężny, że zaczęły sypać się ściany. Felix zrobił krok w tył. W powietrzu nagle zawirował dosyć mocny wiatr mieniący się odcieniami purpury. Potężna fala wiatru uderzyła w Felixa wgniatając go głęboko w ścianę. Joachim padł na ziemię i zauważył jedynie chaos jaki rozpętał się w uliczce. Tak szybko jak się wszystko zaczęło, równie szybko się skończyło. Joachim z trudem podniósł się na czworaka, próbując opanować ból w nogach. Krew ściekała z jego ran. Felix opadł w konwulsjach na bruk i jęczał z bólu pod nosem.

- Dlaczego to zrobiłaś... Przecież nikt nie musiał zginąć…
- Krew spłynęła w kąciku ust Felixa.

Joachim podczołgał się do Calien, rozglądając się po okolicy. Nie zauważył nigdzie Bernardta, za to jego kompani leżeli bez ducha na ziemi. Wszędzie pełno gapiów.

-Calien. Calien! Żyjesz? Cholera, gdybym tak mógł wstać o własnych siłach. Zaraz się tu zleci cała straż miejska, do diabła! Felix zamknij pysk, jeszcze się z tobą policzę, niech tylko wyjmę to draństwo z nóg, to popamiętasz!

W tłumie ktoś zaczął nawoływać mundurowych. Joachim szybko zrozumiał ich beznadziejną sytuację. Na ziemi leżeli ludzie w mundurach. Pewnie pierwszymi podejrzanymi mianują ich trójkę. Kot – jedyny, który wyszedł bez szwanku podbiegł do Joachima i polizał go po dłoni.
 
DrHyde jest offline