Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2008, 23:34   #12
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kornelię obudził uporczywy ból głowy i nieznośnie suche gardło. Poczuła, że czyjeś ręce ciasno oplatają ją w pasie. Delikatnie odsunęła je na bok i wyślizgnęła się z uścisku. To było nawet miłe. Mirela nie zostawiła jej jednak. A nawet została do rana. Intuicja jej nie zawiodła. Zostaną przyjaciółkami, to już przesądzone.

Wygrzebała się z łóżka i spojrzała po sobie. Była owinięta jedynie w ręcznik, na dodatek nie swój. Niepewnie dotknęła włosów. Były co prawda suche ale skołtuniły się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Cicho odsunęła zamek w torbie podróżnej i wyciągnęła pierwsze lepsze ubranie. Wciągnęła na siebie wytarte jeansy i koszulkę w egzotyczne różnobarwne wzory. Po chwili namysłu wcisnęła na głowę kapelusz z dużym rondem ozdobiony niewiarygodną ilością sztucznych kwiatów, które w przeliczeniu na metr kwadratowy mogłyby śmiało konkurować z gęstością zaludnienia Meksyku. Cóż, przynajmniej ukryła fatalną fryzurę. Ten drobiazg sprawił, że poczuła się lepiej.

Chwiejnym krokiem skierowała się do kuchni. W lodówce znalazła jedynie karton z mlekiem. Przechyliła go łapczywie i opróżniła do samego dna. Wspomniała wczorajszy wieczór i złapała się za głowę. No tak, znowu namieszałam – niechętnie wykrzywiła usta w uśmiechu. - Nie trzeba było tyle palić. I pić. I w ogóle wariować.

Minęła drzwi do łazienki i zerknęła do środka. Woda w wannie wciąż stała niewzruszona, dokładnie jak ją wczoraj zostawiły. Głupia kretynko, przecież Mira mówiła, że wanna nie działa. Zanurzyła rękę po sam łokieć i wciągnęła korek. Poziom wody jednak nie opadał, jej powierzchnia nawet się nie poruszyła. Najwyraźniej nie miała w planach spłynąć do rur. Machnęła na razie ręką na problem i wyszła na przedpokój.

Zerknęła na zegar ścienny. 06:13. Dopiero zaczynało świtać. Korzystając, że Mirela jeszcze śpi wślizgnęła się cichutko do jej pokoju. Pogładziła dłonią meble, na chwilę położyła się na łóżku i gapiła w sufit. Potem przeglądała książki na półce i oglądała zawartość szafek. Może i naruszała odrobinę jej prywatność ale chciała wywnioskować coś więcej o niej samej dedukując to z jej rzeczy osobistych. Przedmioty potrafią mówić nie gorzej niż ludzie. Usiadła przy biurku. Komputer wciąż był włączony. Na ekranie tańczyły tylko kolorowe plamy wygaszacza ekranu.

Zamyśliła się nad poprzednim wieczorem. Co właściwie działo się przed składem rupieci na korytarzu? Czy jej podejrzenia faktycznie były uzasadnione? Coś tam śmierdziało na odległość, i nie chodziło jej bynajmniej o zsyp na śmieci. Eh, i ostatecznie puściły jej nerwy. Nie miała tego sobie za złe. Nie potrafiła tłumić emocji, zresztą nie widziała takiej potrzeby. Uczucia wybuchały z niej automatycznie jak lawa podczas erupcji wulkanu. To pozwalało szybko oczyścić się z napięcia i na powrót wrócić do pionu. Chociaż może to było kiepskie określenie. Ona nie była przecież najlepszym przykładem człowieka „trzymającego pion”.

Nad czym to rozmyślała? Aha, zamknięty pokój. Przyprawiał ją o dreszcze, powodował kołatanie serca. No, przynajmniej teraz. Kiedyś tak nie było. Kiedyś często zaglądała do tego schowka, lubiła to miejsce. Jej ojciec spędzał tam całe wieczory. Dłubał w elektronice, wciąż coś tam skręcał i naprawiał. Ale czy nadal tam jest? Czy nawiedza to miejsce? A jeśli tak, jak wyjaśni Mireli co się dzieje? Czy tamta weźmie ją za kompletną wariatkę? Wielce prawdopodobne. Ale i tak musi być z nią szczera. Musi opowiedzieć jej o wszystkim co tam zaszło. Ale jak to zrobić żeby jej uwierzyła?

Myślała, że nie będzie musiała się do tego odwoływać ale chyba tak będzie najlepiej. Niech usłyszy relację z pierwszej ręki. Z „ust” przerażonej piętnastolatki. Tak jak już wspomniała wcześniej do siebie – przedmioty są czasem bardziej elokwentne i wiarygodne niż ludzie.

Padła na kolana i wbiła palce w drewniane deski podłogowe. Próbowała je poruszyć, podważyć paznokciami ale tylko się skaleczyła. Rana nie była głęboka ale krew zaczęła kapać intensywnie z kciuka. Nie zwracała na to większej uwagi. Poszła do kuchni i chwyciła wielki, kuchenny móż. Wsunęła go w szparę w podłodze i podważyła z całej siły. Wyciągnęła pierwszą deskę a potem kilka kolejnych. Mirela zabije mnie za ten bałagan. Trudno - pomyślała. Wbiła nóż pionowo w podłogę i szukała dalej. Jeszcze jedna klepka i jej oczom ukazał się zawinięty w folię zeszyt. Gruby brulion w tekturowej zielononiebieskiej okładce. Stary jak ona sama. Teraz już takich nie uraczysz. Produkują tą kolorową tandetę, pokarm dla oczu, zalewają sklepowe półki jaskrawym marketingowym shitem, żerują na ludzkim konsumpcjonizmie. Zapominają, że zeszyt to tylko makulatura, nie ważne jak wygląda, ważne co ktoś w nim napisze.

Musnęła pieszczotliwie pamiętnik koniuszkami palców. Teraz zorientowała się, że z kciuka nadal sączyła się krew i zostawiła na okładce brudne szkarłatne ślady. Przeczytała na froncie napis koślawo nabazgrany czarnym mazakiem „Jeśli nie nazywasz się Kornelia to lepiej tego nie czytaj albo wyrwę ci flaki i spuszczę zsypem na śmieci”. Uśmiechnęła się sentymentalnie.

Siedziała ze skrzyżowanymi nogami po środku pokoju Miry zaczytana, zadumana. Tkwiła wśród rozczłonkowanych kawałków podłogi, w tym chaosie i nieładzie, który sama sprowadziła z chirurgiczną wręcz skrupulatnością na ten dom. Wspominała dzieciństwo. Te dobre i złe chwile. Wyciągnęła spośród kartek pamiętnika chudy plik zdjęć. Wpatrywała się w pierwszą fotografię. Mała uśmiechnięta dziewczynka w kwiecistym kapeluszu spoglądała na nią uroczo zezując oczami.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 27-03-2008 o 07:02.
liliel jest offline