Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2008, 00:58   #143
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Pani Leracher, Leekan, Elaraldur i Volstagh jechali wolno przez przedpola
Suzail. Jeszcze jedna mila spokoju. Jedna mila była wystarczającą odległością z której nie było wiele widać przy bramach miasta. Jedna mila była też wystarczającą odległością by uciąć sobie miłą pogawędkę. Jednak nikt najwyraźniej nie miał na to najmniejszej ochoty. Marienne wpatrywała się bezdusznie w horyzont, nie odzywała się ani słowem. Leekan wyglądał też nieco na przybitego, choć w masce zawsze tak wyglądał. Teraz jednak jechał wyglądając jakby zwisał z konia, wlepiając wzrok w ziemię. Elaraldur przez chwilę obserwował współtowarzyszy po czym sam zapadł się w rozmyślania. Tylko Volstagh bacznie obserwował wszystko w koło. Sprawiał wrażenie ciekawskiego dziecka. Co jakiś czas spoglądał w stronę kruka, który latał w pewnej odległości od podróżujących.

Volstagh
Nie widzisz twarzy Marienne, a może to i lepiej. Choć empatia nigdy nie była
twoją mocną stroną wprost czujesz zimno jej serca. Wszystkie ruchy wykonuje mechanicznie, bez jakichkolwiek emocji zdawałoby się, jest sztywna i twarda, jak żołnierz. "Biedna pokrzywdzona dziewczyna, pewnie jakiś zły człowiek ją zranił" pomyślałeś żartem. Jednak gdy zastanowiłeś się nad tym, było Ci nieco jej żal, jeśli faktycznie tak rysowała się jej przeszłość. W tym momencie mignęło Ci coś przed oczyma. Jakiś znak na jej prawym przedramieniu. Spoglądnąłeś dyskretnie w to miejsce, lecz nic nie zobaczyłeś. Teraz przekręcając się w miarę możliwości tak aby nie zwrócić na siebie uwagi patrzysz na jej przedramię. Nic tam nie ma, ale wydawało Ci się wcześniej, że coś widziałeś. Znów błysnęło. Magiczny tatuaż? Tak z pewnościa wyczułeś magię, co by usprawiedliwiało w jakimś stopniu możliwość znikania znaku. Nie rozpoznałeś dobrze smaku magii, to coś z czym raczej nie masz do czynienia. A raczej nie lubisz mieć do czynienia. Psionika? Nie jesteś pewien, ale coś w tym rodzaju. Sam znak coś Ci przypominał. Wydziałeś go chyba na przyjęciu, ale widziałeś tam wiele symboli, jak tu sobie przypomnieć który to...

Tymczasem z zamku wyruszyła kolejna grupa trzech wędrowców. Krasnoludy ubrane w poniszczone szaty dosiadające wierzchowców niepierwszej świeżości. Nie wyglądali na królewskich wysłanników, taki zresztą też był ich zamiar. Byli w nietęgich humorach. Nie odzywali się do siebie. Spoglądali spode łba na przechodniów. Dziwne to albowiem wyruszała na misję zabijać i walczyć, a to przecie krasnoludzka narodowa rozrywka. Jednak perspektywa walki nawet nie mogła przezwyciężyć niedogodności z jakimi się spotkali.
- Kto to widział żeby taki porządny krasnolud jak ja poruszał się w podróży na koniu?
- Stul ryj Dorgan przydupasie ciesz się że nie jedziesz na świni.
- Korgan jak Ty mówisz. Jesteśmy przecież poselstwem.
- Poselstwo? Do dupy z takim poselstwem. Jedziemy odbijać księcia i zabijać psubratów. To wyrażajmy się tak jakbyśmy jechali zabijać, odbijaniem zajmie się reszta tej "drużyny".

Na te słowa krasnoludy wybuchnęły gromkim niskim śmiechem, który bardziej przypominał ryk. To był ostatnie słowa jakie wymienili w mieście, ale humory znacznie im się poprawiły i z parszywymi uśmiechami na mordach przekroczyli bramy Suzail.
 
Diakonis jest offline