Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2008, 19:07   #141
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gnom z uporem, acz bezskutecznie, próbował władować na wierzchowca Leracher swoje rzeczy, przeklinając w myślach swój wzrost i cały koński ród na siedem pokoleń. Że też te czarne bydlę musiało być takie wysokie... Wreszcie zdenerwowanym sięgnął ruchem po bicz. Wykonał szeroki zamach, a końcówka bicza oplątała łęk siodła. Gnom korzystając z bicza niczym z liny wdrapał się na nieco zaniepokojonego wierzchowca, rozłożył swój bagaż i zleciał z wierzchowca na ziemię.
- Przeklęta szkapa, przerobię cię na kiełbasę, jak tylko będę miał okazję!- pomstował gnom rozcierając dłońmi obite cztery litery. Dlatego też niespecjalnie zwrócił uwagę na współtowarzyszy, ani na braki wśród nich. Dopiero przyprowadzenie Garnicka do reszty grupy wywołało cień zainteresowania u gnoma. Volstagh nie był jednak zdziwiony. Czego można się spodziewać po pospiesznie zebranej grupie?
- Za chwilę ruszamy. Ostatnie pytania, wątpliwości i w drogę. - rzekła Marienne. Gnom nie miał żadnych pytań...W każdym razie żadnych na które mogłaby udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. Za to przyglądał się intensywnie kobiecie. Bowiem w mózgu Volstagha uknuł się już plan. Zdawał sobie bowiem sprawę, że kobieta na jednym koniu z gnomem za bardzo rzuca się w oczy...Co innego kobieta z dzieckiem. Dłonie gnoma złączyły się, palce splatały w kombinacji kolejnych gestów, a słowa magii dźwięczały w jego ustach...Volstach czuł jak dzika magia szarpie próbując wyrwać spod kontroli. W końcu rzucił czar Przekształcenie siebie, by przybrać postać dziesięcioletniego ludzkiego dzieciaka o rysach twarzy podobnych do Marienne.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-03-2008 o 14:04.
abishai jest offline  
Stary 26-03-2008, 00:15   #142
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldurowi nie podobała się myśl podróży na koniu gdy jeszcze czuł skutki podróży przed niecałymi dwoma dniami. Roztarł obolałe jeszcze lędźwia i sapiąc ciężko jął pakować się na swojego konia. Swoje instrumenty musiał zostawić na zamku, gdzie zapewniono go po kroćset, że będą strzeżone niczym klejnoty koronne. Pozwolił sobie jednak zabrać swą ulubioną lutnię Światło Firmamentu, usprawiedliwiając przed sobą ten wybór jej potencjalnie zbawiennymi magicznymi właściwościami. Nie zapomniał też o małej egzotycznej okarynie - teraz zawiesił ją sobie na szyi, by móc w każdej chwili urozmaicić sobie nudną podróż jakąś melodyjką. Zawsze lepsze to niż nudny krok kopyt.

Była to okaryna niezwykła, bo choć wyglądała jak zwykły gliniany instrument tego typu i tak też brzmiała, to Elaraldur kupił ją na Mulhorandzkim jarmarku za 4 miedziaki i korek od wina. Oprócz tego wyjątkowo udanego targu, wiązał z nią wiele wspomnień. To dzięki tej okarynie bard mógł spędzić niepowtarzalną noc w Wilczym Lesie nieopodal Thay, gdzie przeteleportował go pewien poirytowany Czerwony Czarnoksiężnik. Uratował także dzięki niej prawie piękną białogłową przed okropnym zbirem, wzruszając go piękną muzyką (i później traktując nieco bolesną magią). Także przez ten mały instrument zostało zniesione cło na ołów w Narfel... . Ale to temat na osobną opowieść.

Kiedy tak Bard zatopiony był w myślach, nie zauważył nawet kiedy grupa wyjechała z miasta. "Szkoda, że słońce dopiero zaczyna grzać" - pomyślał sfrustrowany. Z nudów przyglądał się dobrze znanemu krajobrazowi i w myślach nucił melodie. Jakoś nie miał ochoty rozmawiać. Jednak z wielką uwagą starał się słuchać co mówią do siebie jego towarzysze podróży...
 
Elaraldur jest offline  
Stary 27-03-2008, 00:58   #143
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Pani Leracher, Leekan, Elaraldur i Volstagh jechali wolno przez przedpola
Suzail. Jeszcze jedna mila spokoju. Jedna mila była wystarczającą odległością z której nie było wiele widać przy bramach miasta. Jedna mila była też wystarczającą odległością by uciąć sobie miłą pogawędkę. Jednak nikt najwyraźniej nie miał na to najmniejszej ochoty. Marienne wpatrywała się bezdusznie w horyzont, nie odzywała się ani słowem. Leekan wyglądał też nieco na przybitego, choć w masce zawsze tak wyglądał. Teraz jednak jechał wyglądając jakby zwisał z konia, wlepiając wzrok w ziemię. Elaraldur przez chwilę obserwował współtowarzyszy po czym sam zapadł się w rozmyślania. Tylko Volstagh bacznie obserwował wszystko w koło. Sprawiał wrażenie ciekawskiego dziecka. Co jakiś czas spoglądał w stronę kruka, który latał w pewnej odległości od podróżujących.

Volstagh
Nie widzisz twarzy Marienne, a może to i lepiej. Choć empatia nigdy nie była
twoją mocną stroną wprost czujesz zimno jej serca. Wszystkie ruchy wykonuje mechanicznie, bez jakichkolwiek emocji zdawałoby się, jest sztywna i twarda, jak żołnierz. "Biedna pokrzywdzona dziewczyna, pewnie jakiś zły człowiek ją zranił" pomyślałeś żartem. Jednak gdy zastanowiłeś się nad tym, było Ci nieco jej żal, jeśli faktycznie tak rysowała się jej przeszłość. W tym momencie mignęło Ci coś przed oczyma. Jakiś znak na jej prawym przedramieniu. Spoglądnąłeś dyskretnie w to miejsce, lecz nic nie zobaczyłeś. Teraz przekręcając się w miarę możliwości tak aby nie zwrócić na siebie uwagi patrzysz na jej przedramię. Nic tam nie ma, ale wydawało Ci się wcześniej, że coś widziałeś. Znów błysnęło. Magiczny tatuaż? Tak z pewnościa wyczułeś magię, co by usprawiedliwiało w jakimś stopniu możliwość znikania znaku. Nie rozpoznałeś dobrze smaku magii, to coś z czym raczej nie masz do czynienia. A raczej nie lubisz mieć do czynienia. Psionika? Nie jesteś pewien, ale coś w tym rodzaju. Sam znak coś Ci przypominał. Wydziałeś go chyba na przyjęciu, ale widziałeś tam wiele symboli, jak tu sobie przypomnieć który to...

Tymczasem z zamku wyruszyła kolejna grupa trzech wędrowców. Krasnoludy ubrane w poniszczone szaty dosiadające wierzchowców niepierwszej świeżości. Nie wyglądali na królewskich wysłanników, taki zresztą też był ich zamiar. Byli w nietęgich humorach. Nie odzywali się do siebie. Spoglądali spode łba na przechodniów. Dziwne to albowiem wyruszała na misję zabijać i walczyć, a to przecie krasnoludzka narodowa rozrywka. Jednak perspektywa walki nawet nie mogła przezwyciężyć niedogodności z jakimi się spotkali.
- Kto to widział żeby taki porządny krasnolud jak ja poruszał się w podróży na koniu?
- Stul ryj Dorgan przydupasie ciesz się że nie jedziesz na świni.
- Korgan jak Ty mówisz. Jesteśmy przecież poselstwem.
- Poselstwo? Do dupy z takim poselstwem. Jedziemy odbijać księcia i zabijać psubratów. To wyrażajmy się tak jakbyśmy jechali zabijać, odbijaniem zajmie się reszta tej "drużyny".

Na te słowa krasnoludy wybuchnęły gromkim niskim śmiechem, który bardziej przypominał ryk. To był ostatnie słowa jakie wymienili w mieście, ale humory znacznie im się poprawiły i z parszywymi uśmiechami na mordach przekroczyli bramy Suzail.
 
Diakonis jest offline  
Stary 02-04-2008, 18:40   #144
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-" Nuuuda"- krzyczał w myślach Volstagh.-" Nuuda do kwadratu! Toż to uciekając z Wrót Baldura miałem ciekawszą drogę! "
Wędrując przez miasto na grzbiecie konia rozglądał się po mieście...
Trochę z ciekawości...Trochę z wczucia się w rolę. Purchawek leciał gdzieś w górze wypatrując żarcia...albo, w co gnom jednak wątpił, potencjalnych szpiegów.
Droga mijała spokojnie, a choć Volstagh starał się wypatrzyć wścibskie oczy to w miejskim tłumie szanse na to były znikome. Ale dziki mag nie wątpił , że byli obserwowani. Za to wątpił by tożsamość panny Leracher nie była znana...Jak i to dla kogo pracuje.
-" Z tym elfem z twarzą zakrytą maską rzucamy się w oczy bardziej niż gigant na niziołczym festynie."- pomyślał ponuro gnom spoglądając na Leekana.
Od czasu do czasu spoglądał na swą „opiekunkę” i zastanawiając się na zagadnięciem jej...Aczkolwiek żadne słowa nie przychodziły gnomowi na myśl.
Kątem oka zauważył tatuaż...Kolejna zagadka na tej drodze. Psionika kojarzyła się Volstaghowi nieprzyjemnie ...Z Podmrokiem i tymi wszystkimi oslizłymi i paskudnymi rzeczami które skrywały ciemności tego obszaru. Dlatego, też wolał milczeć, przynajmniej dopóki przejeżdżali przez miasto.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-04-2008 o 06:54.
abishai jest offline  
Stary 07-04-2008, 00:34   #145
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
- Jesteśmy w odległości około jednej mili od miasta. - Z tymi słowami Marienne odwróciła się w stronę Suzail i rozglądnęła się po okolicy.
- Wiecie dobrze jaki jest plan. Czeka nas kilka godziny forsownej jazdy. Zatem ostatnie spojrzenie na Suzail i jedziemy - Wbrew swoim słowom Namiestniczka nie dała chwili na ostatnie spojrzenie, ukłuła konia ostrogami i popędziła w stronę miejsca spotkania. Niewiele myśląc to samo za nią zrobili Leekan i Elaraldur.
Konie faktycznie okazały się, mimo swego niezbyt szlachetnego wyglądu i rodowodu, rącze i wytrzymałe. Kilka godzin forsownej jazdy oznaczało według Marienne podążanie galopem i kłusem na zmianę, trzymając konie na granicach ich możliwości. Sami byliście zdziwieni, że te zwierzęta jeszcze nie padły. Droga niewiele się zmieniała. Pagórkowaty krajobraz Cormyru. Marienne niewiele się odzywała, choć były momenty umożliwiające rozmowę. Około godziny piętnastej przewodniczka zarządziła postój na skraju lasu. Konie faktycznie wyglądały jakby miały zaraz wyzionąć ducha.
- Pół godzinny postój, posilimy się, rozprostujemy kości, damy chwilę przerwy i ruszamy dalej. Przed nami już niewiele drogi, jakieś dwie godziny.
 
Diakonis jest offline  
Stary 12-04-2008, 14:41   #146
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
*******

- Renwaldzie miej na oku tą ofermę.
- Ależ oczywiście pani z radością powitałem nowinę iż będę jechał z tym jakże dzielnym rycerzem -
z nieukrywaną ironią powiedział oficer do swej
Namiestniczki.
- Nie chciałam go dopuścić, ale mimo wszystko może wam się przydać na coś chociażby na mięso armatnie.
- Raczej na kulę u nogi i to wyjątkowo ciężką z tego co widzę.
- Renwaldzie wiesz że nie będziesz kwestionował moich wyborów, ale jeśli okaże się on wam zbyt wielkim ciężarem, nie miej skrupułów pożegnać naszego kawalera Adelaida.
- Tak jest pani Alusair.

******

- Ehh panowie rzekłem że "do dupy z takim poselstwem". Teraz to wam powiem, że i do dupy z taką misją. Słoneczko świeci, chmurki wesoło sobie przecinają niebo, ptaszki ćwierkają, rzygać mi się chce. Jak za chwilę...
- Teraz ty stul ryj Korgan. Patrzę na tą przydupiastą mapę i myślę którędy jechać. Nie wiem co za kozia trąba rysowała tą mapę, ale coś mi mówi, że ktoś nie do końca chciał żebyśmy dojechali na miejsce.
- Daj mi może ja spróbuję
- do rozmowy przyłączył się Kartuz, który dotychczas stał z boku. Przez chwilę tak dwóch krasnoludów patrzyło na mapę, a trzeci rozglądał się po okolicy.
- Te! Psubraty. Nie chcę was martwić, ale coś mi się widzi, że jakiś przydupiec nas obserwuje...

******

Trzech wędrowców z lekkimi jukami opuściło bramy miasta. Na przedzie z dumą jechał Malwin Rossart. On jeden w jukach miał więcej bagaży, z bliska dałoby się usłyszeć szczęk metalu. Przy siodle widać było przywieszony długi szeroki miecz. Natomiast dwóch jeźdźców za nim wyglądało o wiele skromniej, mogliby stanowić jego sługów. W jukach mieli niewiele, byli ubrani w skromne, szaro brunatne szaty. Twarze ich zasłaniały ronda kapeluszy. Jeden z nich miał przy siodle pokrowiec na łuk, niewiele było na nim ozdób lecz kto je zobaczył z pewnością stwierdził, że są one co najmniej "egzotyczne".

- Panie Arraher coś mi się zdaje, że ktoś podąża naszym śladem.
- Ilu?
- Było dwóch konnych, ale teraz nie wiem, oddalili się na bezpieczną odległość.
- Zatem na razie nie reagujemy. Tak jak powiedziała Alusair, wiele oczu na nas patrzy.


******

Sabah nie spodziewał się jawnego wypuszczenia orszaku. Cały jego ekwipaż był przygotowany, pozostawało tylko czekać. Czekanie dłużyło się, niewiele zrobił przez ten czas. Sprawdził kilka razy jeszcze wszystkie klamoty, był idealnie przygotowany. Jednak gdy Gwidon zbudził go z drzemki z informacją, że mają trop, był zdezorientowany. Nie to żeby nie był gotów, po prostu psychicznie nie spodziewał się że to nastąpi tak nagle. Po kilkunastu sekundach był już na koniu na trakcie.

******
 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 13-04-2008 o 00:51.
Diakonis jest offline  
Stary 13-04-2008, 22:24   #147
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur po morderczej podróży jeszcze długo nie mógł złapać tchu. Spoglądał z podziwem na przewodniczkę, która zniosła tę podróż znacznie lepiej niż on.

W takim stanie słabo można myśleć, a co dopiero odbijać księcia Cormyru! - rzekł w myślach.

Po 10 minutach, kiedy już się porządnie nadyszał, wróciły mu nieco siły. Poczuł chęć, by zamienić kilka słów z towarzyszami podróży. Rozmowa z jegomościem w masce nie uśmiechała się. Skoro nosi maskę to pewnie i gadać mu się nie chce. Następnie spojrzał na Volstagha. Co prawda chciał z nim już wcześniej zamienić kilka słów, ale jego aparycja dziecka nie sprawiała by czuł się komfortowo. Popatrzył i na przewodniczkę i choć z czystego poczucia obowiązku powinien był z nią porozmawiać, jakoś nie mógł się do tego zebrać... W ogóle chyba ktoś musiał ją w przeszłości skrzywdzić. - zauważył fakt, który dostrzegli już wprawni analitycy. I na pewno jest lesbijką - podpowiedziało mu własne doświadczenie.

Nie mogąc znieść perspektywy siedzenia w ciszy przez następne kilkanaście minut, wziął pokrowiec z lutnią i oddalił się, by nie zmuszać drużyny do utwierdzania się w stereotypie denerwującego barda w podróży. Kiedy odszedł na pewną odległość, usiadł na jakimś pniaku i po krótkim strojeniu zaczął grać melodię, która już od kilku chwil chodziła mu po głowie: 'beczułek dziewięć'. Nauczył się jej przy okazji podróżowania z załogą sembijskich marynarzy i zaadaptował tekst na dwór, chociaż wszyscy wiedzieli, jaki sens ukryty jest w pozornie nierymujących się wersach w zwrotce:

Długi rejs skończyłem wreszcie,
pełne mam kieszenie.
Zawitam do portu w mieście,
czeka na mnie me kochanie.


Gdy grał, śpiewając sobie bardzo poprawną politycznie piosenkę, rozglądał się po okolicy czy aby nic podejrzanego nie umknęło jego uwadze. Ze swojej pozycji mógł bez problemu podglądać towarzystwo.
 
Elaraldur jest offline  
Stary 14-04-2008, 18:06   #148
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Pół godzinny postój, posilimy się, rozprostujemy kości, damy chwilę przerwy i ruszamy dalej. Przed nami już niewiele drogi, jakieś dwie godziny.
-Nie sądziłem nigdy, że tak zwykłe słowa mogą zabrzmieć tak złowieszczo...-
wystękał Volstagh zsuwając się konia. Ledwo się trzymał na nogach, czując na całym ciele ciężar każdego metra jaki przejechali. Opadł na ziemię...Czuł że iluzja którą na siebie rzucił, słabnie. Wkrótce powinien wrócić do swej naturalnej postaci, egzotycznie przystojnego gnoma (cokolwiek miałoby to znaczyć). Przez chwilę Volstagh wyglądał jakby wyzionął ducha...Blada twarz, wpatrzone w jeden punkt nieruchome spojrzenie...W rzeczywistości myślał jednak nad tym co się zdarzyło i co się zdarzy.
-"Wyruszamy nie wiadomo gdzie, w celu odbicia księcia od jakiejś nieznanej organizacji która trzyma z go z nieznanych nam pobudek. Dobrze, że przynajmniej wiemy jak się nazywamy.."- westchnął w myślach Volstagh.- "Co za zwariowana wyprawa...Akurat coś w moim stylu."
- Zakładam, że mają dobre jedzenie w miejscu naszego spotkania...I poduszki. Coś mi mówi, że przez kilka następnych dni, mój zadek się bez nich nie obejdzie.- zagaił Volstagh do Marienne.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 15-04-2008, 15:16   #149
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
- Rzecz jasna, poduszki, ciepłe łóżko, tragarze... coś jeszcze panie Volstaghu? Takie wygody to w końcu normalna rzecz na typowej misji ratowniczo-specjalnej. Ja na przykład nie mogę się doczekać kadzi z gorącą perfumowaną wodą której z pewnością mogę się spodziewać w ekskluzywnym apartamencie w gospodzie "pod Zielonym Smokiem" - odpowiedziała z ironią Leracher, ale w tych słowach nie było nic ze złośliwości, nic z kąśliwego żartu, powiedziała to tak jakby to były słowa wyuczone na pamięć, chłodno i twardo.
 
Diakonis jest offline  
Stary 17-04-2008, 18:49   #150
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Rzecz jasna, poduszki, ciepłe łóżko, tragarze... coś jeszcze panie Volstaghu? Takie wygody to w końcu normalna rzecz na typowej misji ratowniczo-specjalnej. Ja na przykład nie mogę się doczekać kadzi z gorącą perfumowaną wodą której z pewnością mogę się spodziewać w ekskluzywnym apartamencie w gospodzie "pod Zielonym Smokiem" - odpowiedziała z ironią Leracher, ale w tych słowach nie było nic ze złośliwości, nic z kąśliwego żartu, powiedziała to tak jakby to były słowa wyuczone na pamięć, chłodno i twardo.
- Póki co madame...To jeszcze nie jest misja ratownicza, bardziej wycieczka.- rzekł Harpo udając, że nie dostrzega ironii.- I może lepiej, żebyśmy póki co, tak tą wyprawę traktowali. Mniej wzbudzimy podejrzeń dobrze się bawiąc, niż spoglądając ponuro naokoło w poszukiwaniu potencjalnych wrogów. Poza tym, promienny uśmiech nigdy nie szkodzi kobiecie.
- A wypatrywaniem wrogów niech zajmą się specjaliści.- dodał po chwili wyciągając dłoń w górę...Purchawek wylądował na niej i spojrzał na gnoma wyczekująco. Ten podał mu jedno z ciasteczek które zdobył w kuchni mówiąc.- No i jak mój powietrzny szpiegu, wypatrzyłeś jakiś ogon ciągnący się za nami?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172