Banned | *** Wulryk Person ***
Khazad zmierzył wzrokiem chowańca
- Co racja, to racja. – odparł do Pipa.
- U gnomów jak jest, tak wiem, a jestem pewien tego co mówię. Na wyspach gnomów mało, zresztą, albiończycy mają tam swoje problemy na głowie. Marynarze mówili, że piraci teraz panami wód. – dolał sobie jeszcze trochę piwa.
- Ech, Imperium, wielki kolos na glinianych nogach. Ni ma go, a ciągle się o nim mówi. Z czasem się to zmieni, być może już niedługo zjawi się ktoś potężny i zrobi z nimi porządek. Jednak wiesz pan co? Wszyscy potężni w imperium się biją, księcia i baronowie, więc stamtąd nijak Mówi się, że przyjdą araby z południa, bądź skośnoocy zza gór i będzie drugie Mordheim, jak nigdy dotąd. Ewentualnie stary Chaos znowu zrobi inwazje.
Z zewnątrz zdawało się słyszeć narastający gwar. To ludzie ciągnęli w stronę rynku, egzekucja miała odbyć się lada chwila… *** Elizabeth i Jeremił ***
Szarpanie i ciąganie Lili coś dawały. To znaczy śpiący kręcił głową i mruczał coś cicho, ale nic ponadto. Spojrzała w okno, które dawało widok na całą portową dzielnicę miasta, z zacumowanymi okrętami w dokach, bo karczma była dość wysoka, a miasto miało to do siebie, że było zbudowane w połowie na klifie, jednak na tyle szerokim, że po bokach miasta można było spokojnie zejść, i na tyle niskim, że dało się tu zamieszkać. Taki wybór padł ze względu na ataki piratów, a może i po części przez przypadek. W każdym bądź razie przeszło ci na myśl, że ten kapitan nie do końca mógł być oszustem. Przypomniała ci się kłótnia z Szaszą, kiedy tak okropnie cię potraktował. Teraz, kiedy podziwiałaś maszty statków, i tę bezkresną morską toń, skąpaną w pomarańczowym świetle wielkiego słońca na horyzoncie, zapragnęłaś zobaczyć swoje dzieci. I to właśnie być może to połączenie nostalgii i tęsknoty za ojczyzną spowodowało nawałnicę tych myśli. A raczej pewnych sposobów, sposobów na ucieczkę z tego miejsca. Bo jakby nie patrzeć, byłaś w więzieniu, tylko że o łagodnym rygorze.
Jednym z nich, który wydawał ci się paradoksalnie najlepszy, jest właśnie ten kapitan, którego propozycja tak cię obraziła. Jeżeli to, co mówił Jeremił, jest prawdą, to już połowa sukcesu w drodze do opuszczenia miasta. *** Diego i Thalgrim ***
Niestety, karczmarka nic więcej nie wiedziała. Krasnolud był nienaturalnie cicho, albo po prostu był zajęty jedzeniem.
- Pójdziemy, pójdziemy, czemużby nie? Wybacz przyjacielu, nie wyglądasz mi na żółtodzioba w tym krwawym fachu, czego więc obawiasz się widoku krwi? Nie jesteś chyba jakimś głupim filentrotem, czy jak to się mówi, i nie masz zamiaru ratować świata, He? – dźgnął lekko Diego łokciem, gdy wychodzili z karczmy.
- Pójdziemy tam, a jak. Jestem ciekaw, o co tu do cholery jasnej chodzi.
Ostatnio edytowane przez Revan : 28-03-2008 o 15:49.
|