Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2008, 23:55   #613
Linderel
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Gwaenhvyfar wzdrygnęła się, słysząc oszczerstwa jakie elf rzucał pod jej adresem. Trudno było jej uwierzyć w ciężar winy, jaki uwięziony elf zrzucał na barki jej ludu, ale znając zasady postępowania swego ludu tak dobrze, na ile pozwalało jej krótkie jak na elfkę życie, była świadoma, że elf może mieć rację. Ta myśl spoczęła na jej sumieniu niczym gradowa chmura. Poczuła się winna, choć to przecież nie za jej przyczyną te wszystkie okropieństwa spotkały lud Tagosai... Puściła mimo uszu wszystkie nie do końca sprawdzone plotki i półprawdy ne temat tego plemienia, które powtórzył teraz Mac'Baeth.

Z posępnych rozmyślań wyrwał ją dopiero głos Mourna - Nie powinniśmy tracić czasu...Lord Olorkion musi zostać jak najszybciej zawiadomiony. - powiedział elf, wstając nie bez wysiłku z leśnego runa.

- W sumie to i nam się spieszy.- rzekł Mordraghor. - Prawda Akramedzie?
Akramed potwierdził słowa Mordraghora skinieniem głowy. Bardka bez słowa przyprowadziła swojego pięknego wierzchowca bliżej reszty grupy. Osowiała i milcząca ruszyła za swoimi towarzyszami w stronę Enyalie, a złe, gorzkie myśli kąsały jej serce. Prowadziła Alephreil za uzdę ze wzrokiem wbitym w trawę i mchy. Było jej źle, chociaż przecież nie powinna się czuć odpowiedzialna za całe zło tego świata. Czym ona mogła zawinić? Gdzie ONA była, kiedy ten elf cierpiał? Gdzie byli jej rodzice? Dosięgnęło ją brzemię zbiorowej odpowiedzialności... Grzechy i przewinienia ojców spadają na barki dzieci... ~I gdzie tu jest sprawiedliwość!~elfka miała ochotę wykrzyczeć to wysoko w niebo, ale nad nią było tylko rozległe zielone sklepienie. Elfkę przepełniała gorycz i złość- na jej lud, na tych skostniałych konformistów z Rady Starszych, na jej szlachetny ród, na surowe oblicze matki i stoicki spokój ojca, na leśną gęstwę wokół jej miasta i na mlecznobiałą mgłę skrywającą jej dom w bezpiecznej, cichej kryjówce...
Gwen nie ozwała się ani słowem przez całą ich wędrówkę. Czasami tylko spoglądała za siebie, na ich jeńca. Na jego twarzy malował się wyraz nienawiści tak zawziętej, że bardka po chwili odwracała wzrok, a po jej kręgosłupie przebiegały zimne ciarki. W tej głębokiej zadumie podróż do Enyalie wydała się ledwie mgnieniem. Gdy tylko zbliżyli się do wioski otoczył ich pierścień strażników z osady składającej się z elfich wojowników i gnomich kuszników. Jeden z elfów, prawdopodobnie dowódca patrolu, pozdrowił Mourna i Gwaenhvyfar. Elfce zdało się, że strażnicy odnieśli się do nowo przybyłych z dużo większą rezerwą i podejrzliwością niż kiedy przyjmowano ją w wiosce po raz pierwszy. Nie uszło to również uwadze gnoma, który skwitował zachowanie strażników, mruknąwszy pod nosem parę słów pełnych niechęci. Nawet Mordragor był zdziwiony mało przyjaznym nastawieniem strażników. Elfka z pewną ulgą przyjęła widok Olorkiona Arrowhawka, jednak jej uwagę przykuła obecność osobistości której Gwaenhvyfar nie miała okazji poznać w ciągu swojego przeciągniętego ponad miarę pobytu w Enyalie. Bardka była więcej niż pewna, że zapamiętałaby tą wysoką, smukłą elfinę o wyrazistych rysach i wyniosłym wyrazie twarzy. Jej ubiór i sposób w jaki się nosiła świadczył o jej wysokiej pozycji... jak więc możliwe było że elfka przez ten cały czas mogła jej nie spotkać. Znała z widzenia chyba każdego mieszkańca osady, zarówno elfa jak i gnoma...
- Lady Gwaenhvyfar nie spodziewałem się ciebie ujrzeć tak szybko...- rzekł Olorkion, a Gwen oblała się rumieńcem zakłopotania. Jeszcze dzisiaj tak bardzo chciała się stąd wydostać, a wraca tu jak bumerang, z członkiem wrogiego plemienia jako więźniem i z niezbyt dobrymi wieściami! Kobieta towarzysząca Olorkionowi przymknęła oczy, on sam zaś zwrócił się do przewodnika.

- Co się stało, Mourn?
- Panie, mam złe wieści...-rzekł przewodnik.- mamy więźnia z rasy Tagosai...Oni planują atak na nasze królestwo.
- Kolejne nieszczęście jakie nas dotyka w tym dniu.- rzekł poirytowanym tonem głosu Olorkion...~Kolejne?~zdziwiła się Gwen i nastawiła uszu, mając nadzieję wychwycić z mowy elfa nieco więcej niż on sam chciałby im przekazać. Tymczasem towarzyszka elfa szepnęła mu coś na ucho. Olorkion skinął głową w odpowiedzi. Po czym zwrócił się do przybyszy.

- Cóż, witajcie w Enyalie. Wybaczcie to, że gościnność z jakiej słynęła ta osada nie jest tak wielka jak kiedyś. Mourn, udaj się do kapłanek Kwiatowej Boginki. Więźnia...hmm...Na razie wtrącić do karceru. Zaś resztę gości zapraszam do siebie...Z wyjątkiem ciebie gnomie...Przykro mi, ale nie zostaniesz wpuszczony. Nie jesteś bowiem godzien zaufania. Dostarczone ci zostanie jadło, skromne co prawda...Ale nastały ciężkie czasy dla nas wszystkich.
- Rozumiem.- rzekł Mac'Baeth w odpowiedzi.

Elfka zdumiona spojrzała na lorda Arrowhawka wzrokiem pełnym wyrzutu. Dlaczego nie chciał przyjąć gnoma? Nie to, żeby jego aparycja nie budziła wątpliwości... ale przybył razem z całą grupą, dlaczego miałby teraz pozostać tutaj sam? Czy to podszepty tajemniczej damy skłoniły Olorkiona to tak oczywistego występku przeciwko prawom gościnności? Poza tym, elfce nie bardzo podobał się sposób w jaki elfina na nią patrzyła... Był to wzrok pełen wyższości, podejrzliwości...bez śladów jakiejkolwiek sympatii czy serdeczności. Elfka, mimo iż nie należała do drażliwych, poczuła się dotknięta. Dlaczego ta kobieta była do niej uprzedzona? -
Nie godzi się zostawiać towarzysza samemu sobie...-powiedziała do Mac'Baetha. On naprawdę miał prawo czuć się urażony...-Zostanę tutaj z tobą...-uśmiechnęła się serdecznie do gnoma. ~Niech raczą samych siebie swoim nadętym towarzystwem!~dodała w myślach.
 
__________________
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.

Ostatnio edytowane przez Linderel : 29-03-2008 o 09:34.
Linderel jest offline