Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2008, 01:33   #24
uzziah
 
Reputacja: 1 uzziah nie jest za bardzo znanyuzziah nie jest za bardzo znany
Aleister ucieszył się z końca tej niezręcznej sytuacji, jaką było powianie w drzwiach. Wszedł do domu i podążył za kobietą wprost do jak się okazało…. kuchni. Po drodze przyglądał się uważnie wnętrzu, zapamiętując rozłożenie pomieszczeń. Takie zachowania były silniejsze od niego, on po prostu musiał to robić. Dom nieco przypominał jemu klimatem posiadłość, jaką odziedziczył po wuju. Czuł się tu dobrze, całość sprawiała dość przytulne wrażenie.
W kuchni za propozycja „Pani domu” zajął miejsce na krześle, zdejmując przedtem płaszcz i rękawiczki… przewiesił je przez oparcie. Rozpiął guziki w marynarce i usiadł.
- Dziękuje! - nastąpiła pauza - Napiłbym się dobrej kawy, pogoda jest paskudna i bardzo łatwo o przeziębienie - uśmiechnął się do kobiety. W tym samym czasie ujrzał nader intrygujący go tatuaż. Starał się nie gapić natarczywie w tę stronę, lecz mimo wszystko zerkał tam co chwilę.

– Muszę pana na chwilę przeprosić. – Kiwnął twierdząco głowa... Sarah opuściła kuchnię.

Kiedy ona wyszła z pomieszczenia Aleister pozwolił sobie rozejrzeć się również tutaj. Szukał jakiegoś szczegółu, który mógłby przykuć jego uwagę. Sarah po chwili znów pojawiła się w kuchni uśmiechnięta a jednak Aleister czuł, że sytuacja wcale nie przedstawia się lepiej niż na progu drzwi wejściowych, cały czas jest bardzo niezręcznie. ~ Jak tu dyplomatycznie rozpocząć rozmowę i nie popaść w śmieszność?! ~ pomyślał, a to nie było łatwe zadanie.

- Saro! Mogę się tak do Ciebie zwracać?! – Zapytał trochę przez grzeczność, choć wcale nie miał zamiaru mówić inaczej. – Proszę uwierz, że jest to dla mnie, co najmniej tak samo nietypowe spotkanie jak i dla Ciebie. Byłem dziś światkiem paru dziwnych sytuacji, które do teraz zaprzątają moje myśli… a w których najpewniej brał czynny udział niejaki Spencer Compton. Wyjaśnijmy sobie coś, nie znam tego mężczyzny… najwyraźniej w przeciwieństwie do Ciebie. Myślę że ma jakieś kłopoty i mnie poprosił o pomoc, lecz nie w swej sprawie. Jak pewnie się domyślasz to Ty jesteś przyczyną mojej wizyty. Nie jest moim celem, przestraszyć Ciebie… ale implikacją zdarzeń jakie zaszły jest grożące Tobie niebezpieczeństwo. Pan Compton poprosił mnie, żebym zabrał Ciebie w bezpieczne miejsce. Przekazał również, że najlepszym rozwiązaniem będzie unikanie przez pewien czas kontaktu z nim… telefon, odwiedziny… wiesz o czy mówię! – W tym momencie Aleister wyciągną z kieszeni płaszcza kartkę papieru i położył ja na stole. – Zdaje sobie sprawę, że ciężko uwierzyć w moje słowa… lecz nie mam innego dowodu niż ten kawałek papieru z adresem twojego domu… jak mniemam odręcznie napisanym przez Comptona. Nie chciałbym naciskać, ale jeśli wierzysz w moje słowa… proszę spakuj czym prędzej najprzydatniejsze rzeczy i opuśćmy twój dom. Porozmawiamy po drodze. – Aleister czekał na jej reakcje i mógł tylko domyślać się jak bardzo była zdziwiona postawioną przed nią sytuacją. Patrzał jej prosto w oczy i czekał. – Saro! To nie z mojej strony grozi Tobie niebezpieczeństwo – Powiedział nieco bardziej stanowczym głosem. Jakby starając się wywrzeć szybszą reakcję. W jego głowie natomiast kłębiły się myśli. ~ Saro czas działać… proszę nie utrudniaj mi i tak niestosownej sytuacji ~
 
__________________
Bohater jest człowiekiem, który kłóciłby się z Bogami i budził diabły w sporze o swą wizję...
uzziah jest offline