Feliks odzyskał przytomność. Pierwsze, co go uderzyło niż otworzył oczy był nieznośny zapach stęchlizny. Otworzył oczy zobaczył brudne grubo ciosane kamienie. Wielki liszaj pleśni zwisający z wysokości sufitu. Podniósł głowę i ujrzał wąski słup światła bijący z maleńkiego zakratowanego okienka. Skrzywił się gdy uświadomił sobie gdzie się znajduje. Spróbował podnieśc się czy zmienić pozycję na wygodniejszą jednak okazało się ze jest przykuty do ściany. - No pięknie. W co ja się wpakowałem jak dętego doszło. Ale mam nadziej ze Janna mnie tu niezostawi w końcu to wszystko dla niej…
Spróbował znowu zmienić pozycję by ulżyć zbolałym mięśniom. Wtedy zdał sobie sprawę że nie jest sam w celi. Była też Calien i Joachim. Zaczeła w nim wzbierać wściekłośc. To wszystko przez nich. Mówiłem ze nikomu nic się nie stanie, ale nie musieli się stawiać bluzgać grozić i czarować sami są sobie winni… ale dlaczego Ja? Chciałem pomóc im a tu taka na demony chaosu wdzięczność.
__________________ Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka. |