- Nikt nikogo nie zwiąże - tym razem elf stanął po stronie kapłana. Ponownie wyciągnął miecze i zajął pozycję pomiędzy klechą a tropicielem. – Zwiążecie go. Zamkniecie. Co wtedy? On i tak się uwolni, i tak będzie podążał naszymi śladami. On musi zdobyć berło albo zginie. To co zrobił było aktem desperacji. Nie ma innego wyjścia, musi je zdobyć. – elf chwilę zastanawiał się nad sytuacją kapłana, swoją i ile mógł stracić w oczach druidki po tym co powiedział tropiciel. Czy właścicielka wilczycy w ogóle zwróciła uwagę na słowa tropiciela? Tego niestety Rasgan nie wiedział. Szlachcic potrząsnął głową jakby chciał odegnać złe myśli i przemówił ponownie. - Trzymajmy przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Mając Mi Raaza ze sobą mamy nad nim pewną kontrolę, wpływ na jego działania. Gdy będzie nam siedział na ogonie, będziemy musieli cały czas patrzeć przez ramię. Jestem za zabraniem go. Będę go pilnował.
Przez cały ten czas elf nie miał odwagi spojrzeć na druidkę. Bał się chwili gdy podejdzie do niego i zapyta o co chodziło. W całym swym braku wiary elf wierzył w to, że nic nie usłyszała.
__________________ Szczęścia w mrokach... |