Ach błogosławiony sen. Człowiekowi nie było dane to często. Zazwyczaj nocą budziły go koszmary, przedstawiające krwawe sceny z pola bitwy, oraz jego ojca. Starszego, odzianego w piękną płytową zbroję, mężczyznę, który umierał na rękach chłopaka. Płacz, cierpienie i śmierć. Choć Jeremił odcinał się na co dzień, to jednak po zapadnięciu zmroku koszmary wracały. Teraz jednak było inaczej. Sen jego był spokojny, choć Kislevczyk i tak nieźle wiercił się na karczmiennym łóżku. Po chwili jednak coś wyrwało go z tego błogiego stanu. - Ekhu! Tfu! - Parsknął i krztusząc się lodowatą wodą wstał cały w drgawkach. Przez chwilę nie wiedział o co chodzi. Choć sen pozwolił zneutralizować cześć alkoholu, który przyswoił sobie jego mózg, to jednak druga połowa rumu ciągle dawała o sobie znać. Wracanie do realnego świata trwało jakiś czas. Potem, odzyskując świadomość, człowiek skierował zaczerwienione oczy w kierunku Elizabeth. Spojrzeniu ciągle towarzyszyły zawroty głowy, oraz silne mdłości spowodowane słodkim trunkiem.
Zaraz po tym, jakby nie mogąc wykrztusić z siebie czegoś sensownego, mężczyzna zapytał lekko drżącym głosem: - Długo spałem? - po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Widząc, że jego ekwipunek jest tam, gdzie Jeremił chciałby by był, dopowiedział stopniowo ściszając głos, który powoli przypominał ton skomlenia zbitego psa: - Dziękuję i... Przepraszam. - potem wstał i wyglądając przez chwilę za okno podszedł do kobiety. - Heh... Zawładnęła mną chciwość. - dodał zwieszając głowę. - Wybacz...
__________________ "Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Ostatnio edytowane przez Bulny : 30-03-2008 o 21:55.
|