Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2008, 21:50   #31
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Ach błogosławiony sen. Człowiekowi nie było dane to często. Zazwyczaj nocą budziły go koszmary, przedstawiające krwawe sceny z pola bitwy, oraz jego ojca. Starszego, odzianego w piękną płytową zbroję, mężczyznę, który umierał na rękach chłopaka. Płacz, cierpienie i śmierć. Choć Jeremił odcinał się na co dzień, to jednak po zapadnięciu zmroku koszmary wracały. Teraz jednak było inaczej. Sen jego był spokojny, choć Kislevczyk i tak nieźle wiercił się na karczmiennym łóżku. Po chwili jednak coś wyrwało go z tego błogiego stanu.

- Ekhu! Tfu! - Parsknął i krztusząc się lodowatą wodą wstał cały w drgawkach. Przez chwilę nie wiedział o co chodzi. Choć sen pozwolił zneutralizować cześć alkoholu, który przyswoił sobie jego mózg, to jednak druga połowa rumu ciągle dawała o sobie znać. Wracanie do realnego świata trwało jakiś czas. Potem, odzyskując świadomość, człowiek skierował zaczerwienione oczy w kierunku Elizabeth. Spojrzeniu ciągle towarzyszyły zawroty głowy, oraz silne mdłości spowodowane słodkim trunkiem.

Zaraz po tym, jakby nie mogąc wykrztusić z siebie czegoś sensownego, mężczyzna zapytał lekko drżącym głosem:
- Długo spałem? - po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Widząc, że jego ekwipunek jest tam, gdzie Jeremił chciałby by był, dopowiedział stopniowo ściszając głos, który powoli przypominał ton skomlenia zbitego psa:
- Dziękuję i... Przepraszam. - potem wstał i wyglądając przez chwilę za okno podszedł do kobiety.
- Heh... Zawładnęła mną chciwość. - dodał zwieszając głowę. - Wybacz...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 30-03-2008 o 21:55.
Bulny jest offline  
Stary 31-03-2008, 07:54   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Diego wyszedł z karczmy i spojrzał na krasnoluda.
- Jeden trup mniej, jeden więcej. Dopóki to nie ja - uśmiechnął się krzywo - albo ktoś z moich przyjaciół...
Krzywy uśmiech pogłębił się. Łatwo się można było domyślić, że Diego nieraz widział któregoś z przyjaciół leżącego bez życia.
- Nie lubię publicznych egzekucji, bo robi się wokół tego za dużo zamieszania. Z pewnością nie działają odstraszająco, bo gdyby tak było, to dawno temu zniknęliby wszyscy poważni przestępcy.
Ruszył powoli w stronę placu, na którym, jak sądził, miała się odbyć egzekucja. Po drodze mówił dalej:
- To niczym rzucenie ochłapu głodnemu psu. Coś, co odwróci uwagę od innych spraw.
"I ludzi" - dodał w myślach.
Często najmniej winny tracił życie, a reszta była bezpieczna... Tłum się cieszył widząc sprawiedliwość w akcji, a władza zyskiwała uznanie...
- Trzeba by się dowiedzieć, o kogo chodzi - powiedział po chwili. - Aż dziw, że ta karczmarka nic nie wiedziała. Sądząc po zainteresowaniu ludzi nie jest to ktoś pospolity...
W stronę placu szło coraz więcej osób i strzępy rozmów dochodziły do Diega i Thalgrima.
- Conte Lorenzo Visconti? - powtórzył półgłosem posłyszane nazwisko. Był zaskoczony i to bardzo. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie znał księcia, ale... Zwykle takie persony nie traciły życia w taki sposób...
"Ciekawe, komu mości książę się aż tak naraził..." - pomyślał.
Zatrzymał idącego samotnie mężczyznę.
- Czy to prawda, ze conte Lorenzo Visconti ma zostac stracony? - spytał. - I za co?
Zatrzymany nieco podejrzliwie spojrzał na Diega i towarzyszącego mu krasnoluda, ale nienaganny akcent pytającego rozwiał jego ewentualne wątpliwości.
- Widać, że jesteś tu obcy - uśmiechnął się, ale nie do końca wesoło - skoro o to pytasz. Tak, mają stracić księcia. A za co? - Wzruszył ramionami. - Powiadają, ze skumał się z Chaosem. Pewnie wieczorem odczytają wszystkie zarzuty. Sam burmistrz ma być - dodał.
Diego podziękował i ruszył dalej. Najchętniej wróciłby do gospody, ale na placu mógł się czegoś dowiedzieć. Miał tylko nadzieję, że egzekucja zaspokoi żądzę krwi tłumów i że nie dojdzie do jakichś zamieszek.
W trakcie których wiele rzeczy mogło się zdarzyć...
 
Kerm jest offline  
Stary 07-04-2008, 14:47   #33
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Przestań się tłumaczyć!!Lili usiadła naprzeciwko Jeremiła. – Ja również chcę się wydostać z tego jakże pięknego miasta. – Ironia w jej głosie była aż nadto wyczuwalna.
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chcę. Dużo zrobiłabym, żeby opuścić tę część kontynentu. Pomyślą ze smutkiem.
Statek. Tak. Doskonała droga ucieczki. – Mówiła bardziej do siebie niż do mężczyzny. – Jest tylko mały problem. Nie wiem jak ty, ale ja znam podróże statkiem tylko z punktu widzenia pasażera. A co z załogą?? Sam chyba nie dasz rady prowadzić takiego kolosa?? -
Nawet na trzeźwo, dodał w myślach z wyrzutem.
Osobną sprawą jest ta cała blokada. Nie wypuszczą nas ot tak sobie. Zapewne wielu próbowało. – Tu zamilkła na dłuższą chwilę.
A gdyby tak?? Tak czysto teoretycznie?? Przecież nikt nie musiałby wiedzieć. W końcu Jeremił jest pewny swojej wygranej. Teoretycznie!! Tylko co stanie się gdy on przegra?? Sama nie wiem co robić. Rozmyślała tak, zapomniawszy, że w jej pokoju jest pijany kislevczyk.
Rozmarzyła się o swojej rodzinie. Tak wiele by dała, żeby ich znowu zobaczyć. I tak niewiele mogła zrobić, bo to osiągnąć.
Po jakimś czasie wróciła do rzeczywistości.
Może pójdziemy jednak obejrzeć tę egzekucję?? Jesteś w stanie?? – Przyglądała się uważnie mężczyźnie.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 19-04-2008, 14:56   #34
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Czas mijał szybko w miłym towarzystwie, podniesione głosy oraz ludzie kierujący się w kierunku rynku uświadomiły magowi, iż czas najwyższy wybrać się na plac posłuchać obwieszczenia, oraz być może obejrzeć egzekucję.

- Miło się rozmawiało, ale czas na nas ile płacę Grimmie. Sam chyba nie udajesz się na rynek mogłoby to być dla ciebie nad wyraz niebezpieczne. – powiedział dopijając mocne piwo.
- Pip kończ idziemy, wszak trzeb się wywiedzieć może jakaś intratne zlecenie nam wpadnie, a złotem nie pogardzę, jak nikt prawda. - Tu uśmiechnął się promiennie do krasnoluda. Poprawił szybkim ruchem pióro, które w czasie posiłku obsunęło się ku lewemu uchu.
- No pospiesz się, ach te niziołki tylko by jadły i jadły. – to mówiąc roześmiał się rubasznie.

Miasto poprzednio sprawiające wrażenie wymarłego zaczęło tętnić życiem.
W kierunku rynku spieszył, kto żyw. W tłumie mag dostrzegał zarówno nobliwych mieszczan jak dokazujące dzieci i różnego autoramentu młodzieńców, poczynając od szlacheckiej młodzieży na czeladnikach kończąc.

Wulryk zdecydowanie przedarł się przez tłum stając tuż przy podwyższeniu w drugim rzędzie gapiów.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 30-04-2008, 22:25   #35
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
„ I tak oto nasi wspaniali bohaterowie, choć jeszcze nie wiedzieli, jaką rolę przyjdzie im odegrać w tym okrutnym świecie, zjawili się w jednym miejscu i czasie, na rynku miasta Vizeaya…”

Na szerokim, drewnianym podeście, rozciągniętym wzdłuż kamiennego murku, wieńczącego klif, miało miejsce nie małe poruszenie. Stało na nim z tuzin ludzi, a dookoła nich była chyba cała miejscowa ludność. Bo jak to? Przegapić takie widowisko nie wypada. Najlepiej oczywiście mieli mieszczanie mające swoje domy przy rynku, gdzie w oknach i na balkonach mogli wygodnie obserwować wraz ze znajomymi krwawe przedstawienie, motłoch na rynku musiał się cisnąć, bo choć rynek był spory, zjawiła się tutaj moc ludzi.
Na podeście, najbliżej ludzi stał bogato ubrany mężczyzna, wielkiej postury, wynikającej jednak bardziej z obżarstwa niż jakiegoś wysiłku fizycznego. Był to Pedro Fernando, burmistrz Vizeayi. Obok niego stał zaś dość niski, barczysty człowiek, ubrany w ozdobioną i błyszczącą zbroję płytową, Val el Valiente, dowódca straży miejskiej. Za nimi zaś stał wysoki człowiek w czerwonym kapturze, wyglądał ze swoim katowskim mieczem jak rzeźnik. Jedną nogę opierał swobodnie na pieńku, który przed chwilą przytargano tutaj. Tuż obok niego znajdowała się grupka około ośmiu strażników w kolczugach i żółtych tunikach. Trzymali oni jakiegoś człowieka, który bardziej wyglądał na jakiegoś żebraka, niż na wysoko postawionego szlachcica, jak plotka głosi..
Nagle burmistrz uniósł dłoń. Nastała wręcz idealna cisza, przerywana tylko delikatnym szumem wody rozbijającej się o kamienie w portowej części miasta.
- Obywatele! – przemówił doniośle, a jego słowo odbiło się echem wśród ludzi.
- Mieszkańcy Vizeayi! Nastał oto czas grozy i niepokoju! Złe rzeczy dzieją się na drogach i w lasach otaczających miasto. Nie bójcie się jednak, gdyż niedługo położę kres temu absurdowi. Wielu z was, w szczególności przyjezdnych jest zaaferowanych obecną kwarantanną. Pragnę jednak wam wyjaśnić tą niedorzeczność, wyjaśniając tym samym przykrą sytuację, której musimy podołać. Mówią jakoby, że sami bogowie wystawili nas na próbę! I muszę przyznać tym ludziom rację, gdyż sam na własne oczy widziałem skutki tej epidemii, która toczy nasze ziemie. – w tym momencie wśród ludzi zapanował gwar, przez który z trudem przebił się nawet potężny bas burmistrza. Po kilku chwilach wszystko znowu ucichło.
- Spokój! Tak, to właśnie epidemia choroby szalejącej na zewnątrz jest przyczyną kwarantanny. Wspólnie jednak z wysiłkami kultu Shallyi oraz komendantem straży głównej przygotowaliśmy się na to. Potrzebowaliśmy czasu, aby się do tego dokonać, i teraz jestem w stanie powiedzieć, że jesteśmy gotowy otworzyć bramy miasta, jednak póki co, nie zrobimy tego, ze zdrowego rozsądku. – burmistrz niespodziewanie zawiesił głos. Nikt nie śmiał się odezwać. Męźczyzna niespokojnie poruszył się w miejscu, gmerając ręką przy pasie.
- Przejedzmy jednak do meritum dzisiejszego wydarzenia. Tego wieczoru sprawiedliwości stanie się zadość! Skazanym jest nie kto inny, jak sam książę Lorenzo Visconti, który ongiś piastował tytuł namiestnika w tym mieście. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że można dopuścić się tak straszliwego czynu, i to nie po tym człowieku! Jednak to, co zrobił zaprzecza jego człowieczeństwu. Niech Morr zlituje się nad jego duszą, gdyż jest naznaczona okropnym piętnem. Piętnem Chaosu. Gdybym nie był człowiekiem o dobrym sercu, zwyczajnie kazałbym go zabić w bestialski sposób. Jednak będę człowiekiem, w przeciwieństwie do niego, i okażę mu litość! Jego śmierć jednak nie przywróci życia tym, których zabijał z sadystyczną przyjemnością. Nie tak dawno Lorenzo został przyłapany na, tfu, oddawaniu czci Chaosowi! W naszym mieście, pełnym przenikliwych umysłów i pobożnych serc, szerzyła się herezja! Zabijał niewinne niewiasty, pijąc ich krew, dodatkowo ludzie widzieli go, jak tańczył nago, upojony czarnoksięskimi wywarami z diabłem w porcie o blasku księżyca, zachowując się w sposób znany jedynie zawszonym orkom. Próbował też skazać miasto na zagładę, otwierając bramy dla tych, dla których nie ma już ratunku. Też jest mi przykro z powodu ludzi dotkniętych tą epidemią, ale pod jej wpływem zamieniają się w krwiożercze mutanty, sami widzicie, przed czym próbuję was chronić. Takie zachowanie nie przystoi szlachetnie urodzonemu. – przerwał na dość długą chwilę, dając szansę na zamienienie kilku uwag zgromadzonym. Na twarzach ludzi pojawiały się prawie wszystkie stany emocjonalne, począwszy od oburzenia, i zażenowania, poprzez rozpacz i przygnębienie, aż po niepoprawnie dobry humor. A cieszyli się chyba tylko idioci. W każdym bądź razie większość przyjęła słowa burmistrza bardzo poważnie, widząc przy tym w nim ich obrońcę przed krwiożerczymi istotami czatującymi za murami miasta.
- Niniejszym skazuję conte Lorenzo Visconti’ego na śmierć poprzez ścięcie. Niechaj jego umęczona dusza odpokutuje za swoje haniebne grzechy w królestwie Morra.
- Panie majster, czyń pan swoją powinność. – odparł niedbale grubas do kata, po czym zszedł ze sceny, na której kilku strażników wlekło na pieniek słabowitego człowieka. Człowieka, który podobno tańczył nago podczas pełni księżyca, oddając cześć Chaosowi.

Pośród tego tłumu siedzieliście wy i przyglądaliście się temu z największym spokojem. Przynajmniej udawaliście. Najbliżej sceny magister płomieni, nieco dalej para Kislevskich wygnańców, a na drugim końcu rynku karzeł z szermierzem. Wszystkie czynności wykonywane przez kata nagle zdawały się być spowolnione, wszyscy czuli tą presję. Czy ręka kata uderzy, czy też zadrży nad głową plugawiciela? Co zrobią ludzie?
 
Revan jest offline  
Stary 30-04-2008, 23:29   #36
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Jeremił nieco zataczając się doszedł do placu, gdzie miała się odbyć egzekucja. Tłok był wielki, ale mężczyzna zdołał się przedrzeć przez ludzi, do początkowych rzędów. Z racji stanu upojenia alkoholowego nie szło mu to za dobrze, ale jakimś cudem dostał się tam wraz z kobietą. Przy okazji niemal nie pobił się z jakimś bogu ducha winnym człowiekiem, który przez przypadek ugodził damę łokciem. Na szczęście sytuacja została szybko opanowana, nim doszło do rękoczynów. Człowiek oczywiście zostawił dla damy lepsze miejsce, samemu stając nieco z tyłu. Przez cały czas przysłuchiwał się słowom burmistrza tego miasteczka, co jakiś czas dodając do nich nikomu niepotrzebny komentarz, albo przedrzeźniając je, mimo upominań innych. Jakoś tak niezbyt podobała mu się ta cała egzekucja i w ogóle te historie o mutantach. Gdy grubszy Estalijczyk skończył swoją przemowę, a kat miał dokończyć rozpoczęte dzieło, w sercu przybysza z Kislevu coś drgnęło. Nie była to śmierć, na jaką zasługiwałby ten człowiek, nawet jeżeli oddawał cześć bestiom chaosu i tańczył nago przy księżycu. Zaćwilichowski postanowił coś zrobić, a wizja tańczenia nago, szczególnie w tym stanie, bardzo go zainteresowała.

Uprzednio upewniając się, że Lili nie widzi, wymsknął się niezgrabnie z tłumu, po czym przecisnął jeszcze bardziej do przodu. Będąc z początku zobaczył już kata, szykującego miecz, do dokonanie tego niecnego czynu, jakim jest ścięcie. Mimo nieco słabego stanu umysłowego, Kislevczyk, na prędce ułożył mowę, po czym zmobilizował się, by móc ją wypowiedzieć, bez większych błędów:
- STOP!! - wykrzyknął, ile sił w płucach - Luzzie! Powiezzie mi, szy ten oto szłowiek zazługuje na taką źmierdź?! - Jeremił słysząc samemu, swoje słowa, zwątpił. Nie był w stanie wypowiedzieć najprostszych fraz. Odkaszlnął więc, przywołując się do porządku i począł przemawiać dalej:
- Ekhem! Tak więz, szy pazuje wam takie widowizko?! Szyż nie piękniejrzym bęzzie pojedynek na śmierź i szycie?! - Co najdziwniejsze, ale i najbardziej przewidywalne, powiedzenie słowa "pojedynek" przyszło mu bez problemów.
- Mogę siem nawed sam smieszyć z tym oto ozzobnikiem, aby mógł on pohazać, szy na prawdę ward jezd takiej śmierzi! - teraz mężczyzna przełknął ślinę, czekając na reakcję tłumu. Nie przejmował się burmistrzem, oraz żołnierzami, gdyż wiedział, że zeźlony lud, jeżeli będzie chciał, wywrze presję na władcy...
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 01-05-2008, 17:27   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mieli szczęście. Udało im się zająć miejsce na niewielkim podwyższeniu, z którego nawet krasnolud miał możliwość dokładnego oglądania miejsca egzekucji bez wspinania się na palce...
- Widać stąd wszystko - stwierdził Diego - a żądna wrażeń tłuszcza nas nie stratuje.
"Najwyżej zepchnie stąd" - pomyślał z przekąsem.
Krasnolud skinął głową bez słowa. Z jego twarzy można było bez problemu odczytać, co zrobi z każdym, kto spróbuje go potraktować w sposób nieodpowiedni.

Impreza, jeśli tak można było nazwać to ponuro się zapowiadające widowisko, zaczęła się z lekkim opóźnieniem, czym tłum, jakimś dziwnym trafem, w ogóle sie nie przejął. Dopiero gdy na szafot wkroczył burmistrz rozmawiający ludzie uspokoili się, widać ciekawi, co powie najwyższy rangą urzędnik w mieście.
Diego również z zaciekawieniem słuchał, jakimi słowami Pedro Fernando opisze przewiny skazańca. Nazwisko burmistrza oraz towarzyszącego dowódcy straży poznał bez problemu, przysłuchując się rozmowom stojących obok mieszczan.

"Kwarantanna się nie skończy" - pomyślał ponuro. - "Przynajmniej nie tak szybko."
Tyle tylko wynikało z dużo dłuższej przemowy burmistrza.
"To sztuka, żeby tyle mówić i tak mało powiedzieć..." - dodał, stale w myślach. - "Zdolny... Jak każdy urzędas..."

Zainteresowanie tłumu gwałtownie wzrosło, gdy burmistrz wskazał głównego winowajcę. Lista jego przewin była tak długa, że aż nieprawdopodobna. Za to osoba dobrana była idealnie. Bo tylko ktoś tak ważny, jedna z najbardziej znanych osobistości, mógł być sprowadzić na niewinnych ludzi tak straszną zarazę.
Diego z trudem powstrzymał grymas pełen sceptycyzmu. Ale gdyby w tej chwili cokolwiek powiedział, z pewnością raz dwa znalazłby się na szafocie, obok księcia.

Zanim kat zaczął wykonywać swą powinność tuż przed podium wtoczył się jakiś człowiek. Z wyraźnie obcym akcentem, głosem zdecydowanie zniekształconym na skutek znacznego nadużycia alkoholu, zaczął wzywać tłum do zmiany wyznaczonej kary na inną.
- Jeszcze parę słów i wywoła rozruchy - szepnął Diego do Jednookiego.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-05-2008, 19:43   #38
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Lili słuchała niezbyt uważnie tego co miał do powiedzenia burmistrz.
Ciekawe co też chcą ukryć przed ludem?? Zastanawiała się kobieta.
Gdy Elizabeth dostrzegła Jeremiła było już za późno.
O bogowie!! Uniosła błagalnie oczy w górę. Kislevczycy są narwani, to fakt!! Ale żeby aż tak?? Jeśli tylko przeżyjemy, to... Zacisnęła ręce w pięści. Wzięła kilka głębokich oddechów.
Skląć go zawsze można później. Pomyślała siląc się na spokój. Spokój będzie teraz bardzo potrzebny. Rozwścieczony tłum jest nieobliczalny.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 19-05-2008, 19:54   #39
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wulryk myślał, iż dowie się czegoś z przemowy burmistrza, lecz słowa notabla budziły w nim tylko wesołość. Sytuacja była komiczna, tak komiczna, iż mogło wyreżyserować ją tylko życie.

Krótka mnemotechniczna sztuczka pozwoliła uaktywnić wiedźmi wzrok. Wulryk jak zresztą wszyscy magowie nauczył się go odłączać, w innym wypadku z nadmiaru informacji zwariowałby. Całe otoczenie zmieniło się okolica wyglądała jakby opleciona różnokolorowymi nićmi przewagą czarnej. Tego zresztą można było się spodziewać w tym mieście śmierci. Skupił wzrok na skazańcu i podium.

W tym samym czasie wysłał mentalną wiadomość do chwańca.
„Pip coś tu wyraźnie nie gra ten wypłosz miałby być księciem, przejdź się po placu i wypytaj ludzi, co o tym myślą i czy to rzeczywiście jakiś książę. Jakby, co to wszystkich dziwnych zdarzeniach natychmiast mnie informuj.”
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 05-06-2008, 00:16   #40
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Pośród tłumu, oprócz czarnych nici zwiastującej śmierć, snuła się leniwie lekka mgiełka. To dziwne, zważywszy na to, co sobą reprezentuje. Mgiełka jednak przybrała na sile, prawie zasłaniając wszystko i wszystkich. Wulryk czuł to, czuł jak mgła otacza go, i odciska na nim swoje piętno…

Wydawało się to nieprawdopodobne, ale ludzie zignorowali pijanego Kislevitę. Zignorowali też fakt, że kilku strażników z tłumu i na podeście wycelowało w jego pierś miecze i kuszę. Zignorowali też to, a nawet sam Jeremił, że obok jego ucha minął go bełt. Kilka cali i byłoby po wszystkim. Nikt nie zauważył też, że kat prawie opuścił topór na łeb skazańca, ponaglany nawołaniami burmistrza. Wjeżdżającego na plac krytego wozu, który bezpardonowo wręcz i bez ostrzeżenia wjechał prosto na plac rozpychając boleśnie ludzi też nikt nie zauważył. Smoka za to wyłaniającego się zza klifu, a tym samym za ludźmi krzątającymi się na podeście, od strony morza, zauważył każdy. I tak długo jak stali, tak długo zajęło się uciekanie pośród wrzasku i rozpędzonego wozu, do którego dołączyła gromada ludzi z różnych zakątków rynku. Było ich znacznie mniej niż strażników, ale dzięki zaskoczeniu zdołali w błyskawicznym tempie dotrzeć do sceny.

Smok ten. Wielkie bydle o wysokości około pięciu rosłych ludzi, ze skrzydłami tak wielkimi jak żagle galeona, z szyją długości tego masztu, co te żagle trzyma, zakończonej brzydką jak noc gębą gada, która łypała żółtymi gałami wściekle jak stary, sprośny dziadyga za panienkami. W gębie tej rząd białych, i wielkich jak głownie sztyletów trzymała człowieka, a raczej jakiś krwawy ochłap. Bestia wzniosła się nad plac na znaczną wysokość, wzniecając tym tylko przerażenie ludności. Wszyscy, a przynajmniej ci, którzy nie uciekali jak szaleni, czyli wciąż około połowy placu rynku, z uwagą śledzili szary punkt na niebie, gdy pośród mieszczan przeciskali się zakapturzeni spiskowcy, w stronę skazańca, burmistrza i biednego Jeremiła. Biednego, gdyż teraz boleśnie strącony z podestu leżał na bruku wśród gęstego pyłu wzniesionego przez stopy uciekających. Kulił się, gdyż czasem ktoś zawadził go, z różnym skutkiem, kopiąc, i przewracając się o niego.

Podczas tej chwili rozległ się okropny wrzask i przerażenie. Teraz każdy uciekał gdzie tylko mógł.
- PIKUJEEE!!! – Wielka, szara bestia w przeciągu kilku chwil pokonała dość spory dystans, jaki dzielił ją od ziemi, i niczym piorun kulisty leciała w dół wieszcząc zagładę. Lili, które nie wytrzymała, rzuciła się, dziwiąc sama sobie, na ratunek Kislevicie. Ale było już za późno. I kiedy bestia była już naprawdę blisko, wszystko momentalnie ucichło.

Ogromny huk spowodowany nagłym wybuchem pobił wszelkie okna i wstrząsnął całym rynkiem, a także czasowo ogłuszył wszystkich. [b]Diego[b], który najszybciej ocknął się, z ogromnym zdziwieniem spojrzał na plac i ludzi leżących jak ścięte zboże na nim, oraz na płonące szczątki wozu, wokół którego rysował się znaczny krąg czerni, gdzieniegdzie widać było spalone zwłoki, ale generalnie mało ludzi zginęło od eksplozji. Widać było, że miała wprowadzić pewne zamieszanie, jednak znacząco przesadzili z ładunkami wybuchowymi. Niektórzy w ogóle nie odzyskają słuchu. Tylko szlak ciemnych sylwetek nieustannie maszerował do podestu. Za murkiem klifu, a więc w dolnej dzielnicy portowej dało się zauważyć kilka bardzo ciemnych słupów dymów, a w krótkiej chwili po nagłym zniknięciu smoka, miastem wstrząsnęła seria pomniejszych eksplozji.

Wulryk ocknął się na ziemi, przygnieciony jakimś grubym mężczyzną. Wzrok przestawił mu się z powrotem, abyś mógł ocenić sytuację. Nie przejmując się nim zbytnio, kilkoma ciosami łokci pozbawił się ciężaru. W swojej głowie słyszałeś tylko jeden mentalny przekaz. Magia! wrzeszczał prawie Pip. I miał rację, ktoś tu sobie brzydko igrał z potężnymi mocami… Iluzja, to pewne.

Spiskowcy wydawali się spóźnić. Okapturzony łeb potoczył się gładko po deskach i spadł na bruk, gdzie podniósł go jeden z zakapturzonych ludzi.
- To nie on. – rzekł z przekąsem do towarzyszy.
- Bić się za Księcia Viscontiego! Musi być w zamku! – zamachowców było około trzech dziesiątek, strażników drugie tyle. Wykorzystując jednak podstęp zdołali wyrżnąć wszelkich strzelców i już byli na podeście, gdzie rozpętała się regularna walka. Do ludzi na rynku powoli dotarło, co się stało, i dziwnym trafem znaczna część ludności wspomogła spiskowców, posyłając w kierunku idących z odsieczą strażników grad kul, bełtów, strzał i kamieni. Okiennice otwarły się na oścież, i wnet rynek powtórnie zadrżał od wystrzałów i huków samopałów i muszkietów. Spiskowcy całkowicie ignorowali ludność miejską, a gdy jakimś cudem pojawiły się kolejne posiłki dla strażników, walki się zmogły, a pośród nich dało się usłyszeć nawoływania burmistrza, który pod osłoną straży uciekał z placu
- Wyrżnąć ich wszystkich! Wszystkich! Strzelać, aby zabić!

Diego, niesłusznie posądzony o współpracę ze zbrodniarzami, dostałby w łeb od strażnika. Za współpracę, czy za przypadek, i tak by dostał, gdyby nie krasnolud, wpadający w niego z takim impetem, że połamał strażnikowi kości. Ten widząc kilku żółtych biegnie do nich, przeciskając się pomiędzy ludźmi ze swoim toporem i dzikim okrzykiem na ustach.

Wulryk, który był dość blisko sceny był zmuszony dość szybko bronić swojego życia. Po załatwieniu strażnika, w zasięgu jego wzroku pojawił się obraz przedstawiający tego pijaka, co wyskoczył na scenę, oraz kilku strażników przymierzających się do zadania mu ostatecznego ciosu. To wszystko widziała też Elizabeth. Gdy wstała z bruku, wokół niej rozległy się odgłosy walki i jęki konających, acz niestety, bardziej niż przyzwoicie rozszarpana suknia, która teraz wyglądała jak strzępek luźno wiszącej szmaty, zbyt nęciła pewnego człowieka, który nie zważając na otoczenie, ruszył na nią.
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 05-06-2008 o 16:05.
Revan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172