Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2008, 01:19   #619
Linderel
 
Linderel's Avatar
 
Reputacja: 1 Linderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znanyLinderel nie jest za bardzo znany
Gwen odprowadziła wzrokiem lorda Enyalie i jego dziwną towarzyszkę, za którymi pośpiesznie podążał Akramed.~Ciekawe, jaką nie cierpiącą zwłoki sprawę miał do Olorkiona młody czarodziej~ odezwała się ta nieprzyzwoicie wścibska część jej osobowości. Pomachała Mournowi na pożegnanie- zrobiła to z niemal dziecinym radosnym entuzjazmem, ale w głębi serca żałowała że zaraz zniknie jej z oczu. Miała wobec niego dług wdzięczności i chciałaby jeszcze raz z całego serca mu podziękować... i przeprosić. Westchnęła smutno, a gdy odwróciła się do swoich towarzyszy napotkała zatroskany nieco wzrok Mordragora.
- Twoja twarzyczka była pochmurna podczas drogi tutaj. Czyżby przez słowa tego elfa z Tagosai? Nie przejmowałbym się nimi na twoim miejscu. Nie możesz opierać osądu tylko na słowach jednej strony moje dziecko. Zadaj sobie pytanie, dlaczego nikt im nie ruszył z pomocą, zanim pogrążysz się w poczuciu winy.-
Elfka nic nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko blado do starca. Cóż miała rzec? Nadal myślała, że Tagosaiczykom można było pomóc. ~Chcieć to móc~pomyślała zrezygnowana. Nie chciała jednak psuć towarzyszom humoru swoim chmurnym nastrojem. W końcu nie na tym polegała jej profesja... Zerknęła w stronę gnoma, rozprostowującego wygodnie kończyny pod drzewem. On zdawał się najmniej przejmować faktem, że został tak nieładnie potraktowany. Stary mag zaś zdawał się być w wyśmienitym humorze.
- Serce się raduje na widok żywej osady...Jak dotąd widziałem tylko zgliszcza. Choć chłodno nas tu przyjęli...I ciekawe kim była ta kobieta o przeszywającym spojrzeniu?
To samo pytanie przemknęło nie raz przez myśli bardki, z uwagą więc przyzłuchiwała się rozmowie dwóch magów.
- Nie domyśliłeś się Mordraghorze? Telepatką...Przeszukali nasze myśli, by sprawdzić, czy jesteśmy tym za kogo się podajemy...W każdym razie, wasze myśli. Do moich wedrzeć się nie mogła.- rzekł pozornie śpiący Mac'Baeth. Gwen skarciła się w myślach. Od razu powinna rozpoznać to niepokojące uczucie łaskotania, przebiegające przez jej głowę i kark.~ Lady Eileann nie byłaby ze mnie zadowolona~pomyślała gorzko, bo znów racja jej matki wypłynęła na wierzch. Ciekawa była, jakie jej myśli sprawiły, że elfina miała taki cierpki wyraz twarzy. Jakie wybryki i ekscesy młodocianej Gwen mogły być aż tak bulwersujące? Elfka w duchu śmiała się do rozpuku, ale Mac' Baeth i Mordragor mogli zobaczyć tylko uśmiech, który powoli rozpromienił jej buzię.
-To dlatego nie chcieli cię wpuścić?- spytał gnoma stary czarodziej.
-Między innymi.- rzekł wymijająco gnom, a Gwen zaczęła się zastanawiać jakie postępki musiał ukrywać gdzieś głęboko w pamięci, skoro nie pozwolił na ostrożne, lecz mało taktowne szpiegostwo, jakiemu poddał ich Olorkion.
Rozmyślając o nieco przykrych konsekwencjach solidarności z gnomem, a mianowicie wyrzeczeniu się wygód czekających w osadzie, Gwaenhvyfar uwolniła Alephreil z bagaży, siodła i uprzęży. Klacz z wdzięcznością potrząsnęła grzywą, po czym ze stoickim spokojem zaczęła szukać dla siebie pokarmu wśród leśnego runa. Gwen rozejrzała się wokół. Znalazła sobie wygodną kępkę mchu, na której rozłożyła ciepłą derkę. Wyciągnęła z juków najlepsze przysmaki w które zaopatrzyła się przed wyjazdem z Enyalie. Ciasto z owocami nie zdążyło się nawet zbytnio pokruszyć. Elfka była bardzo dumna ze swoich wypieków i uwielbiała się nimi dzielić, z każdym i wszędzie. Z promiennym uśmiechem podała wielkie kawałki placka z kruszonką najpierw Mordragorowi, a póżniej gnomowi, zachęcając ich radośnie do pałaszowania. Sama nie była głodna, ale miała ochotę na coś zupełnie innego. Na pokarm dla uszu i dla ducha. Sięgnęła po harfę. Przez chwilę wodziła palcami po strunach, niezdecydowana na jaką pieśń ma właśnie teraz ochotę. Jednak po chwili jej palce same trafiły na ślad melodii, spokojnej, rozszumianej, zupełnie jak osłaniające ich drzewa. Las sam podpowiadał, o czym należałoby zaśpiewać. Długie palce elfki tańczyły na strunach, a po kilku melodyjnych frazach do dźwięku harfy dołączył jej śpiew.

Najpiękniej jest tam
skąd korzenie czerpią sok życia
Gdy usłyszysz szum topoli
jeszcze drżący w uszach
Opowieść dębu
który spoglądał na twoje wzrastanie
i osłaniał cieniem swych konarów
Twoje nieporadne dni
Kogo wykołysał szum drzew
śpiew ptaków
z odległych miejsc powraca
starego domu ucałować próg
pokłonić się
strzegącym go drzewom
więc oto jestem cała
zaprzyjaźniona z ziemią
i tym, co z ziemi wyrosło
czuję się zawsze
leśna bez granic
jestem polna jak kwiat
jak mak czy chaber w życie
jestem jak ptak
zaprzyjaźniona
z każdym ziarenkiem ziemi
przez dziesiątki lat
patrzę więc wokół
i wszystko tak bliskie
ojczyste obrazy
i w tej głębi ciszy
niczego się nie lękam...


Pieśń wybrzmiała do końca, a elfka przytuliła harfę do serca. Tak, las był jej ojczyzną... Wsród leśnej gęstwy czuła się bezpieczna i szczęśliwa, i nawet samotność była znośniejsza gdy otaczały ją drzewa, kwiaty i leśne zwierzęta. Pragnęła jednak wrócić do domu, do lasów jej dzieciństwa, do drzew, w których cieniu wyrosła z niemowlęcia w niesforne dziecko, a później na równie nieposkromioną dziewczynę. Teraz byłaby gotowa wyrzec się całego świata, który na nią czekał, byleby znów przekroczyć próg domu. I dlatego zmierzała do Phalenopsis, pożegnać się z ostatnim ze starych przyjaciół. Do nowych towarzyszy też poczuła nić sympatii i ze smutkiem pomyślała, że gdy ich drogi się rozejdą, z żalem będzie ich porzucać. Elfka siedziała w ciszy, uśmiechając się, po czym roześmiała się i sięgnęła po kawałek swojego słodkiego dzieła.
 
__________________
Jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się człowiekowi co roku.

Ostatnio edytowane przez Linderel : 02-04-2008 o 01:27.
Linderel jest offline