Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2008, 20:57   #27
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Brandis

Usiadł wygodnie na wozie ze srogą miną patrząc na wszystkich wokoło, z nudów zaczął grzebać sobie w zębie wykałaczką będąc jednak stale czujnym… przez czas jakiś. Czuwanie znudziło go jak siedzenie na wozie i jak wszystko inne, nie lubił gdy nic się nie działo, może lepiej by było gdyby szedł, przynajmniej nogami by przebierał a tak siedział jak ten kołek na wozie w pełnej zbroi i patrzył się na boki jak idiota.

Droga mijała, mijała… ale końca widać nie było, całe szczęście wkrótce zatrzymano się na popas, a krasnolud stwierdził iż by nudę zabić gotowaniem zajmie się. Nie miał przy sobie oczywiście składników na taki tłum ludzi jednak karawana zapasy miała tylko przyrządzić nie było komu.

- Za flaszkę, zrobię wam zupę za flaszkę, a jak nie będzie flaszki to jedzcie same grzyby na zimno, smacznego. – Rzekł buńczucznie krasnolud, cóż bezinteresowny to on nie był-
Żołnierze jednak zgodzili się wręczając Brandisowi flaszkę, a ten zabrał się bezzwłocznie do pichcenia.
- A sól? Sól macie pytam się? Albo jakieś przyprawy?
- A widzisz tu gdzieś kucharza krasnoludzie? Skąd Ci mamy sól wziąć?
- Z dupy wyjmij
–Powiedział krótko, bardzo ale to bardzo nie lubił dyskryminacji rasowej-

Zupa bez przypraw nie będzie lotów najwyższych lecz lepszy rydz niż nic, a gdyby miał koninę… Brandis uważał się za mistrza w przyrządzaniu koniny lecz wątpił by poprzez ten argument któryś z żołdaków mu swego konia oddał.

W końcu zupa była gotowa, krasnolud mógł być dumny ze swego działa. Ludzie zlecieli się za zapachem jak muchy do gówna o mało kociołka nie przewracając czym kucharza rozjuszyli który wyciągnął zza pasa topór i stanął dzielnie ochraniając kociołek własnym życiem powtarzając „Cofnąć się kurwa, jak który wyleje nogi z dupy powyrywam, po kolei kurwa”
Pierwszy szczęśliwiec oddalał się z talerzem zupy gdy… szczęśliwcem być przestał, a powodem była strzała utkwiona w jego szyi.

Wszyscy poderwali się na nogi z podziwu godną szybkością co Brandisa zadowoliło, może będą mogli odpowiedzieć na atak, rozejrzał się i zmienił zdanie. Zbóje mieli już łuki napięte, nim dotarli by do nich połowa by zginęła, a reszta by się poddała, nawet gruba zbroja i wielka tarcza nie pomoże w takiej sytuacji co jednak odwagi krasnoluda nie umniejszyło.

- A przygotowali, przygotowali jednak nie dla Ciebie, co Ty swój czy jak? Czego chcecie? Żarcia nie dostaniecie chyba że zasłużycie, choć czym nie wiem, może wymyślicie coś. Ten kociołek jest pod moją protekcją i kto zechce go zabrać niech się ze mną zmierzy w uczciwej walce, choć jak tak na was spojrzeć to wątpliwe być może. -Brandis urwał i jakby się zastanawiał- lub jak mnie któryś z was w karty orżnie lub przepije, to jak będzie ? *Wyszczerzył się na dźwięk własnych słów o alkoholu i kartach, lecz po chwili pomyślał iż takie uśmiechanie się do bandy zbójów mierzących do niego z łuków jest nie na miejscu i przybrał minę krasnoluda gotowego na wszystko-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline