Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2008, 09:55   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Uderzając trzymanymi w ręce biletami o drugą, pustą dłoń stał na środku chodnika, zastanawiając się, czy bardziej się cieszy z tego, że plany ciotki legły w gruzach, czy też przeważa oburzenie, że został po prostu wystawiony do wiatru. Gdyby bardziej się tym przejmował, to z pewnością zachowanie wdowy zostawiłoby głęboką ranę na jego ambicji.
Uśmiechnął się. Poczuł się nagle dziwnie swobodnie, a gdzieś w głębi serca budziła się ochota na jakiś ekstrawagancki wyskok.
"W końcu do teatru nie trzeba iść z kimś" - pomyślał. - "Niekiedy lepiej jest wyjść z teatru z kimś, z kim się nie przyszło..."
Jedyny problem stanowiła konieczność przespacerowania się przez pół miasta. Ale w końcu służba u sir Roderica to nie było tylko płaszczenie tyłka w siodle. Chodzenia też było dużo...
Swobodnym krokiem ruszył w stronę amfiteatru, nie zwracając uwagi na mijające go powozy. I na wzniecane przez nie obłoki kurzu, które i tak do chodnika nie docierały.

Zrobił ledwo parę kroków, gdy nagle jeden z powozów, w dodatku taki z bardziej eleganckich, ciągniony przez parę niezłych wierzchowców, zatrzymał się tuż przy chodniku. Ze środka wysiadł mężczyzna, który kogoś Erykowi przypominał. Chwilę trwało nim go rozpoznał.
"Francois...?" - pomyślał ze zdziwieniem. - "Aleś ty przytył..."
Jak sięgał pamięcią Francois był szczupły, co między innymi spowodowane było wiecznym niedostatkiem, panującym w jego domu. Jego ojciec, podobny ladaco jak Stan Halsdorf, przed swym odejściem w objęcia Morra zdołał przepuścić większość majątku, pozostawiając wdowę i trójkę dzieci właściwie bez środków do życia, jako że z niewielkiej posiadłości jaka pozostała w rękach wdowy nie bardzo dało sie wyżyć.
A teraz Francois wyglądał, jakby troski finansowe omijały go szerokim łukiem...
- Na siwą brodę Mananna! – wykrzyknął Francois. - Eryk, gdzie Ty się podziewałeś? Długo w mieście? Czemu nie odwiedzasz starych znajomych? Idziesz do teatru? – spojrzał na bilety, których Eryk jeszcze nie schował. – Wsiadaj pogadamy.
Eryk bez wahania skorzystał z zaproszenia. Chętnie porozmawia z Francois. Nie mówiąc już o tym, ze w amfiteatrze znajdzie się wcześniej...
Powóz ruszył.

- Pytasz, jakbyś nie wiedział - dopiero teraz Eryk znalazł sposobność, by zacząć odpowiadać na pytania, którymi zasypał go Francois. - Od czasu, gdy ciotunia wysłała mnie do sir Roderica nie miałem okazji odwiedzić miasta, a wróciłem dziś w południe. Zdążyłem jedynie wpaść na chwilę do "Misia". A do teatru, jak widzisz, idę... No, jadę - uśmiechnął się. - A co u ciebie? Ożeniłeś się? Wyglądasz dużo lepiej, niż te dwa lata temu...
Francois uśmiechnął się. Ciut krzywo.
- Ta... Widzieliśmy się dwa lata i dwadzieścia kilogramów temu... - poklepał się po brzuchu. - Jeszcze nie mam żony... Dopiero się staram. Ale słyszałem, że ty masz się żenić. Z piękną wdową de Chanier. Posażna i z koneksjami nie do pogardzenia. Gratuluję...
Z kolei Eryk się uśmiechnął. Może trochę mniej krzywo...
- Z tego nici. Piękna wdowa nie jest zainteresowana. I według mnie jest zbyt zimna. Nie wiem, czy jej posag i koneksje warte są wysiłku potrzebnego na stopienie tego lodu.
Roześmiali się obaj, po czym Francois rzekł:
- Są tacy, którzy uważają, że warto by było zaryzykować. Ale skoro nie chcesz... Poza tym ty nie musisz bogato się żenić. Ciotka Gwenn ponoć planuje cię na spadkobiercę...
- Jak wdówka dała mi kosza - odparł Eryk - to nie wiem, co ciotka zrobi. Może uzna, że to moja wina i mnie wydziedziczy.
Nie wyglądało na to, że zbytnio się przejmuje taką możliwością.
- A tak na marginesie - kontynuował Eryk - kto ci mówił o moim przyszłym ślubie? Wszyscy, dziwnym trafem, wiedzą o wszystkim szybciej, niż ja...
- Mój przyszły, jeśli się uda, szwagier, August de Baries - powiedział Francois. - Jeśli zechcesz usiąść w naszej loży, to poznasz Augusta, jego piękną żonę i siostrę, co do której mam pewne plany...
Eryk pomyślał o biletach, tkwiących w jego kieszeni, a potem skinął głową. Z pewnością przyjemniej spędzi czas w loży przyjaciela.
- Z miłą chęcią - powiedział. - I życzę powodzenia...
Francois uśmiechnął się. Z jego miny można było łatwo wywnioskować, że jest na jak najlepszej drodze.
- Powiedz, jak ma się twoja matka? - spytał Eryk. - I jak tam twoje siostry?
- Powodzi się nam coraz lepiej, od czasu gdy schamiałem. - Francois uśmiechnął się, widząc pytające spojrzenie Eryka. - Zszedłem do roli zwykłego kupca i wraz z Jacques'iem i Pierre'em wzięliśmy się za handel brandy.
- Więc to jest ten interes, o którym opowiadały Madeleine i Natalie - powiedział Eryk. - Wytargam je za uszy... Słowem nie zdradziły, na czym on polega... Ale mów dalej...
- Jak widzisz - szerokim gestem objął i powóz, i siebie - poszło nam nieźle. A że Brionne jest dość tolerancyjne, to nikt z wyższych sfer nie patrzy na mnie krzywo. Chyba, że zazdroszczą mi pieniędzy. A choć jest paru takich, to nikt złego słowa nie powie. Ostatnio zaręczyłem Irène z Martinem Artois, książęcym gwardzistą. A Jeanne nawet nie myśli o wyjściu za mąż, chociaż jest paru starających się o nią... Ale pewnie ze względu na posag, bo charakterek ma dziewczyna niezły... - uśmiechnął się. - Uprzedzam cię, na wszelki wypadek - dodał.

Powóz zatrzymał się i nie było czasu na skomentowanie tej wypowiedzi. Francois wyskoczył pierwszy, Nawet dość zgrabnie, jak na człowieka jego tuszy. I zaraz rozległ się jego głos.
- Auguście – powiedział. - Wybacz mi spóźnienie, ale spotkałem starego przyjaciela. Prowadź do swoich pięknych pań.
"To znaczy, ze poznam pana Augusta nieco wcześniej" - pomyślał Eryk idąc w ślady przyjaciela i wysiadając z powozu.
Sytuacja, jaką ujrzał przed sobą, zdecydowanie mu się nie spodobała.
Czwórka mężczyzn zdecydowanie nie wyglądała na grupę przyjaciół. Ubrany w szlachecki strój młodzieniec o pobladłej twarzy, pewnie ów August, wyglądał na kogoś, kto znalazł się w tarapatach. A jeden z dwóch starszych mężczyzn wpatrywał w pobladłego młodzieńca z miną kota, który zamiast miseczki z mlekiem znalazł garnek pełen śmietany.
- O... - Francois zachował się tak, jakby dopiero teraz zauważył pozostałych mężczyzn. Jego ton był daleki od przyjacielskiego. – Witam – ukłonił się sztywno - I żegnam. Prawda Auguście?
Eryk skłonił się bez słowa.
Gdy padły słowa o pojedynku, bacznie przyjrzał się mówiącemu. Ten głos znał...
"No proszę... Ciekawski, nieuprzejmy Estalijczyk, poszukujący młodego de Baries, którego wcześniej nie widział na oczy" - pomyślał zaniepokojony. - "A ledwo go znalazł, to zmusił do wyzwania na pojedynek. Ciekawe, kto go wynajął... I komu de Baries wszedł w paradę."
Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć odezwał się Francois:
- Pojedynek, Augusto? - spytał. - Jeśli potrzebujesz sekundantów, to Eryk i ja z chęcią służymy ci pomocą.
Eryk skinął głową. Niechętnym spojrzeniem obrzucił Estalijczyka. Nie przepadał za wynajętymi zbirami.
- Proszę do nas przysłać swoich sekundantów - powiedział. - Ustalimy warunki spotkania.
"Francois mógłby mi chociaż powiedzieć, kto jest kto" - pomyślał niezadowolony. Twarze obu starszych mężczyzn były mu znane z przeszłości, ale nie potrafił przypisać do nich odpowiednich nazwisk...

W tym momencie rozmowa została zakłócona przez przybycie kolejnych osób...
"Chyba mnie słuch myli..." - zaskoczony spoglądał za odchodzącym mężczyzną. - "Jakiś kretyn? Tak otwarcie mówi o..."
Potrząsnął głową i wrócił myślami do otaczającej go rzeczywistości.
 
Kerm jest offline