Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2008, 23:50   #13
Kud*aty
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
John

Mężczyzna siedział przy stole rzucając ukradkowe spojrzenie kelnerce, która "przypadkowo" na niego wpadła obdarzając Ją raz po raz promiennym uśmiechem. Jakież ona ma biodra - myślał. Przez głowę przebrnęła mu niczym błyskawica pewna wizja. Wolał nie dzielić się tym, co sobie wyobraził, tym bardziej, że obok siedziała CJ. Sok, który zamówił wciąż nie przychodził, ba nawet się na to nie zanosiło. Postanowił więc wstać i podejść do baru przy, którym stała właśnie kelnerka. Spoglądając jej prosto w oczy przemówił zawadiackim głosem:

- Niechciał bym pani przeszkadzać, ale zamawiałem niedawno sok pomarańczowy. Nie rozmyśliłem się do tego czasu i dalej chciałbym zrealizować zamówienie - mówił łagodnie ukazując jej swoje białe zęby.

Kobieta szybko nalała szklankę soku, odebrała zapłatę i powiedziała: Bardzo przepraszam. Fieldstone odpowiedział krótko: Nie ma za co i na odchodnym spojrzał jeszcze w dekolt kobiety. "Uhu hu... To ja się teraz poważnie zastanawiam czy nie spędzić tu nocy" - myślał śmiejąc się w duchu. Ponownie usiadł przy stole i sącząc swój napój spostrzegł wzrokową walkę swego towarzysza z jakimś gościem przy sąsiednim stole. Przypomniał sobie bójkę w jakiejś knajpie pod Detroit. Pęknięta warga, złamane żebra - to były urazy fizyczne, które po pewnym czasie się zagoiły. Te gorsze - psychiczne pozostawiły swoje piętno. Od tego czasu Romeo jeszcze bardziej nie lubił bójek i za wszelką cenę starał się je przerywać lub wogóle do niech nie dopuszczać. Jako jeden z nielicznych potrafił uspokoić brata. Wiedział, że lepiej siedzieć spokojnie i mieć gdzie pić, jeść i spać niż dostać wpierdól od tutejszych. Zaczął uspokajać Backera i przypomniał mu nawet ten przykry incydent, o którym przed chwilą myślał. To jeszcze nie pomogło. Malcolm dalej upierał się przy swoim:

- No, ale teraz jest tylko jeden. Jeśli tamci mu pomogą, to będzie trzech na trzech. Damy radę. No chyba, że właściciel się włączy, ale wtedy ty mu wyjaśnisz.

- Pamiętasz jak ostatnio się biłem? Jakich trzech na trzech? Ja jestem z wami to jest dla naszej ekipy - dwóch ludzi. Wychodzi trzech na jednego - mówił z nieukrywanym rozbawieniem. Spokój i tyle - skończył już ostrzej. W tym momencie z góry zszedł jakiś młodzian i zaczął opowiadać coś o zadaniu, które widniało na słupie ogłoszeń. Chłopakowi plątał się język, więc postawiono mu whisky. Alkohol, każdego zmusi do mówienia. Każdego ośmieli i każdego rozweseli. Gdy do tego dojdzie młody wiek spożywającego to efekt ten jest murowany. Tak też było w tym wypadku. Młody zaczął mówić zrozumiale i na tyle głośno by wszyscy słyszeli. Gdy skończył mężczyzna, który "pojedynkował" się z drumerem wstał i zaproponowałby zebrać grupę i razem rozwiązać tajemnicę znikających dzieci. Chwilę po tym wstał i wyszedł. Przy chłopaku, który obwieszczał zadanie zakręcił się grubszy człowiek. Stolik drużyny był na tyle blisko, że słyszeli rozmowę. John słysząc o braku paliwa zaśmiał się pod nosem i podszedł do prowadzących rozmowę przerywając:

- Kolego - mówił do młodzika - my mamy paliwo na dojazd i odjazd i na różne pierdoły. Po co tracić czas na kombinowanie paliwa temu miłemu panu? - tu wskazał na długowłosego. Patrzył pytająco, lecz nie dostając odpowiedzi rzucił na odchodnym: Niech każdy robi to, co chce...

Udał się szybko do CJ i Malcolma. Spojrzał na nich znacząco, nawet bardzo znacząco, ale tak by tylko oni mogli dostrzec tez wzrok i szeptem powiedział: Musimy wyjść, bardzo proszę. Opuścili karczmę. Fieldston tym razem wykazał się większym refleksem niż pałkarz i otwarł drzwi przed CJ przepuszczając ją przed sobą. Zaraz po wyjściu zwrócił się do niej podając kluczyki:

- Odpal samochód i czekaj w pogotowiu. Bardzo Cię proszę. Wpadł mi do głowy pewien głupi pomysł. Jak zwykle - mówił z rozbawioną miną. Szybko podbiegł do samochodu wyciągnął śrubokręt i kucając ta by ciężej było go zauważyć z okien baru zbliżył się do Jaguara. Malcolm też się skapnął co chodzi po głowie przyjacielowi. Majstrował już przy drugim kole gdy, ku zdziwieniu wszystkich zaczął im pomagać nie kto inny jak facet, który wcześniej "walczył" z Backerem. Bardzo zdziwiony, ale i ucieszony Romeo przebił trzecią oponę i nie chcąc się bardziej narażać powiedział do pomocników uciekając do odpalonego samochodu:

Ok spadamy - tu zwrócił się tylko do nieznajomego - spotkamy się w Budbury przed szeryfem. Nie wiem gdzie to jest, ale ludzie będą wiedzieć.

Dotarł do auta pierwszy. Na szybkości wpakował się na tył by biegnący za nim pałkarz mógł szybciej wejść. Gdy ruszyli Fieldstone wystawił jeszcze głowę przez szybę, wyciągnął pistolet i oddał dwa strzały celując mniej więcej w maskę Jaguara. Nie patrzył czy trafił. Schował się szybko i przemówił:

- I to kocham. Zabawa pierwsza klasa. CJ ty następnym razem przebijasz a ja czekam w aucie. Wiesz, każdy musi mieć po równo opon na głowę. Nie chciałem, żeby nagrodę dzielono na sześć. Lepiej na trzy, chociaż po tym jak pomógł nam ten gość dobrze będzie i na cztery...

Jechali w stronę Budbury...
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline