Przyglądając się nastolatkowi, Matt powiedział.
-Nie zostawię swojego samochodu tutaj. Musimy wymyślić coś, żeby go tam zaholować.
Nagle zza karczmy dał się słyszeć odgłos strzałów i tłuczonej szyby. Matt pobiegł w kierunku samochodu, by zobaczyć, że jego opony są przebite, a szyba rozsypała się w drobny mak.
-Nie ma sensu strzelać. – myślał Matt, patrząc za odjeżdżającym jeepem.
Podchodząc do swego Jaguara zauważył, że kula, trafiła idealnie w miejsce, na którym znajdowałaby się jego głowa.
-Cóż, miałem szczęście… - mruknął.
W całym tragizmie sytuacji nie zauważył śmiejącego się z niego ochroniarza.
-Słuchaj, siedziałem w karczmie, mój wóz stał przed nią, więc twoim pieprzonym obowiązkiem jest pilnować go. – mówił podchodząc do ochrony.
-Lepiej mnie nie denerwuj, psie. – powiedział wskazując na swojego gnata.
-Ktoś tu dzisiaj może nie tylko stracić pracę, ale i życie. – mówił, przez zaciśnięte zęby.
Nie czekając na odpowiedź, wszedł znowu do karczmy. Kierował się w kierunku karczmarza, nie wiedział czemu to robi, ale po prostu chciał się na kimś wyżyć.
-Twój pieprzony ochroniarz był świadkiem, jak rozwalili mi wóz i nie śmiał nawet ruszyć swojego parszywego dupska. – krzyczał w jego kierunku.
-Chcę, abyś pokrył szkody, jakie ta trójka mi wyrządziła. – darł się już na całą karczmę.
W między czasie jego ręka bezwiednie spoczęła na swym gnacie, ale tego miał zamiar użyć tylko w ostateczności.
__________________ Idzie basista przez ulicę, patrzy a tam mur przed nim. Stoi przed nim i stoi, a wkrótce mur się rozwala... Jaki z tego morał? "Albo basista jest głupi albo niedorozwinięty." |