Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2008, 00:12   #164
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Balius, Barry

Barry niezbyt przekonany argumentacja kompana podszedł bliżej sceptycznie patrząc na zniszczone narzędzie trzymane przez tamtego w ręce.

-I niby to według ciebie pomoże nam ściągnąć latarnię ze słupa? Prędzej poślubię orka niż tobie się tym uda coś zrobić, ale niech będzie widzę, ze jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz.-

Mężczyzna zrezygnowany stanął pod słupem splatając razem dłonie. Balius okazał się być nie najlżejszym ładunkiem i wywindowanie go w górę przyszło mu z wyraźnym trudem. Co prawda utrzymywał go w górze, ale w każdej chwili ręce mogły odmówić mu posłuszeństwa.

-Pospiesz się tam do cholery długo cię tak nie utrzymam!-

Balius zgodnie z poradą chwycił za koniec prowizorycznego narzędzia i spróbował zdjąć latarnię z haka, na którym była zawieszona. Pierwsze dwie próby spowodowały jedynie to, że cel jedynie rozbujał się co tylko utrudniło zadanie. Drżące pod wpływem ciężaru ręce Barry'ego również nie dodawały pewności. Kiedy w końcu za trzecim razem udało się zahaczyć lampę na twarzy Baliusa pojawił się tryumfalny uśmieszek, który zaraz zmienił się w grymas złości. latarnia jak się okazało wisiała nie na jednym lecz trzech hakach i teraz bujała się w najlepsze wisząc na pozostałych dwóch. Mężczyzna zaklął pod nosem i ze złością spróbował ponownie. Barry z kolei dochodził do kresu swojej wytrzymałości. Czwarta próba nieoczekiwanie przyniosła wyczekiwany rezultat. latarnia zeszła gładko z obu haków.
W tym momencie Balius zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy, po pierwsze, że lampa jest świeżo napełniona olejem, a po drugie, że on za żadne skarby nie zdoła jej złapać. W tym momencie cierpliwość obu ramion Barry'ego się skończyła, co od razu zamanifestowały nagle opadając w dół ku uldze właściciela. Balius nie czując niczego pod stopami przez chwilę machał rękoma w powietrzu po czym spadł na ziemię, zaraz za nim spadła motyka uderzając zardzewiałym ostrzem o centymetry od głowy i łamiąc się przy tym na troje..
W tym czasie Barry, który niechcący otrzymał kopniaka w szczękę od towarzysza lądował właśnie na twardym bruku. Chwilę po nim wylądowała na nim latarnia uderzając go z potworną siłą w podbrzusze. Mężczyzna z jękiem odtoczył się na bok, po czym bezskutecznie starał się wstać. Latarnia spokojnie leżała w pobliżu przez moment paląc się jeszcze, po czym zgasła.

Louis, Justicar, Raziel

Towarzysze najwyraźniej uznając, że Louis jest najlepszy do dyskusji z cyrulikiem zgodnie zachowali milczenie. Starzec na pytania Bretończyka odpowiedział lekkim uśmiechem i machnięciem ręką.

-Po co od razu takie duże słowa? Misja, zlecenie... Ot zwykła przysługa za przysługę. Wy pomożecie mi, to ja pomogę wam. A wszystko jak sądzę nie zajmie wam więcej niż kilka godzin. Sprawa jest prosta, potrzebuję, żebyście przynieśli mi kilka rzeczy z pobliskiego lasku. W zasadzie mógłbym to zrobić sam i na dodatek za darmo, no ale nie ukrywam, że tamto miejsce nie jest zbyt popularne wśród okolicznej ludności. Co prawda nikt tam nie zginął, no a przynajmniej ostatnimi czasy nikt, ale miejsce nie cieszy się najlepszą sławą. swego czasu rezydował tam pewien mag, lekko świrnięty, jak wszyscy jemu podobni. Było to szmat czasu temu, ale ludzie jak to ludzie kochają przesądy i plotki. Wmówili sobie, że w lesie straszy upiór owego maga i każdy, kto tam wejdzie ściągnie na siebie klątwę. Więc rzecz jasna kogo bym nie spytał, ten zaraz odmawia. Sam pójść tez nie mogę, nie wspominając o słabym zdrowiu, to po prostu zawalony jestem robotą. Oprócz mnie jedynym, kto jako tako zna się na leczeniu jest mój syn i mnisi, z tym, że ci drudzy nigdy nie opuszczają swoich murów. Tak więc liczę zawsze na przyjezdnych takich jak wy, ale niestety nasze miasto zbyt często odwiedzane nie jest, a jeśli już to tylko jako przestanek w dłuższej podróży. Więc jak będzie dogadamy się? Ja naprawdę potrzebuję tych paru rzeczy, a ten lasek jest niedaleko uwiniecie się w pół dnia nawet.-



Cohen, Revan

Ostrożnie weszliście w mrok zaułka. Ciszę zakłócał jedynie delikatny szmer wiatru. Kobieta nie odezwała się już ani razu, a po chwili zaczęliście podejrzewać, co było tego przyczyną. Po kilku metrach droga zakręcała nagle i tu dostrzegliście pierwsze krople krwi, przejście było wystarczająco szerokie na to, byście mogli iść ramię w ramię, z czego skrzętnie skorzystaliście. Dalszą drogę oświetlał jedynie blask gwiazd oraz księżyca, chwilowo ukrytego za chmurami. Z niepewnością w sercach przeszliście jeszcze parę metrów. Ślady krwi widać było już nie tylko na podłożu, ale i na ścianach zbryzganych posoką. Gdy do waszych uszu doszedł dźwięk rozdzieranego materiału zwolniliście. Po chwili w chmurach pojawił się prześwit rzucając nieco więcej światła na to, co było przed wami, a nie był to przyjemny widok.

Oparte o ścianę leżały zwłoki, jak się domyślaliście kobiece, choć z tej odległości nie sposób było to ocenić. Krew była wszędzie, ściany wyglądały tak, jakby ktoś postanowił pomalować je na karminowo. Jednak istota, która pochylona była nad zwłokami była po wielokroć gorsza od widoku krwi czy tez ciała. Na waszych oczach zanurzyła pazurzastą łapę we wnętrznościach ofiary i wyrwawszy kawałek mięsa, wepchnęła go sobie do ust. Chwilę potem, zanim zdążyliście cokolwiek zrobić potwór podniósł niekształtny łeb i obejrzał się za siebie. Przez chwilę mierzyliście się wzrokiem wy i bestia, po czym istota powoli wstała i odwróciła się kierując ku wam swoja paskudną gębę. Stwór był nad wyraz wysoki przewyższał Cohena o co najmniej głowę. Zarówno korpus, jak i długie kończyny, zakończone czarnymi pazurami, były mocno umięśnione. Potwór spojrzał na was wyszczerzywszy zęby i najwyraźniej czekał, aż zrobicie pierwszy ruch.

 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 07-04-2008 o 06:39.
John5 jest offline