Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2008, 21:43   #161
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
"Z wieprzem pozamieniał się rozumem. Ja mam niby skakać bez powodu? Co to to nie."

Balius spojrzał krytycznym okiem na lampe wiszącą na słupie. Nie mógł za nic dojść po co wieszać lampy na większą wysokość niż trzy metry. Jednak pomimo wielu zaskakujących rzeczy jakie do tej pory widział nie nauczył się jeszcze, że Imperium zawsze będzie go zadziwiać. Kiedy usłyszał propozycję Barrego o skakaniu niczym wiewiórka leśna poczuł niesmak. Widząc, że najemnik nie żartuje, rozpaczliwym wzrokiem zaczął szukać czegoś co przedłuży mu ramię. Nóż o którym wspomniał Barry nie na wiele się teraz zdawał. Oczy biegały po całej ulicy szukając wszystkiego co użyteczne może się stać w rękach geniusza. Nic. To było koszmarem. Wolał już spać po ciemku aniżeli złamać kark z niefortunnego upadku. Ruszył w poszukiwania czegoś na prawdę pożytecznego.

-Gałąź lub jakiś patyk, najlepiej rozgałęziający się. Tego mi potrzeba.

Szybko jednak zmienił zdanie gdy zauważył jakiś cień na tle szarzejącego wieczoru oparty o boczną ścianę magazynu. Kiedy ruszył w tamtym kierunku domyślił się czemu nie widział tego z miejsca gdzie stała latarnia. Kiedy podszedł do znaleziska wykrzywił twarz w lekkim grymasie. Zardzewiałą i powyginana motyka. Może nie było to nic wartościowego, ale miało większe szanse na zdjęcie latarni. Nie zastanawiał się nad powodami dla których zostawiono tu narzędzie i dlaczego jej nie znaleziono w tym miejscu wcześniej i nie wyrzucono. To był według jego mniemania Randal i jego szczęście najwidoczniej miało wrócić do Baliusa.

-To mój druhu, o ile moge tak do Ciebie mówić, pomoże nam zdjąć tą lampe. Myślałeś, że jak jakiś cyrkowiec będę robił tu fikołki? Trudno. Ale pomysł z podsadzeniem na rękach miałeś dobry. Zwijamy lampe i nie ma nas już tu! Chodź!-Szybkimi ruchami ręki nawołuje wojownika aby podszedł i nie zwlekał więcej na narażanie ich na dodatkowe kłopoty.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 06-04-2008, 10:22   #162
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Cohen usłyszawszy kobiecy krzyk z zaułka ruszył w jego kierunku.
„Może się coś w końcu wyjaśni albo to tylko zwykły napad, pal licho politykę całą ta sprawa śmierdzi mi walką o władzę. Czyli nic, czym miałby się zajmować uczciwy żołnierz.”

Spojrzał za ramię na Ravela widząc, iż stoi i nie umie się zdecydować zawołał.

- Ruszmy do przodu, czas komuś przetrzepać skórę. – mówiąc to ściągnął miecz dwuręczny przytroczony do pleców.

Uliczki były źle oświetlone i śmierdziało w nich tak jak powinno śmierdzieć w takich ciasnych miejscach, gównem, sikami potem i nierządem cały obraz miasta w swoistym przekroju, brakowało tylko jeszcze zapachu krwi, ale to mogło się wkrótce zmienić.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 06-04-2008, 13:34   #163
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znalazł Revan, nie zareagowałby. Nie jego problem, nie jego życie. Teraz jednak, gdy siedział po uszy w całym tym gównie, mandragorach, znikających ludziach i bezpańskich mieszkach, wypadało się interesować wszystkim dookoła. W tym przypadku nie bardzo miał na to ochotę, pomijając fakt, że w tym stanie ochotę miał tylko na błogi sen.

Czekał, aż żołnierz zareaguje pierwszy. Nie bardzo chciał obierać inicjatywę. Jedna rzecz go zadowalała, mianowicie słowa Cohena.

Czas złoić dupsko!

Sięgnął do pasa, i z charakterystycznym szczekiem wyciągnął półtoraka z pochwy. Starał się skoncentrować na sytuacji, która zaraz może się zdarzyć. Za chwilę poleje się krew... ostrożnym krokiem wszedł do zaułka. Zmrużył oczy, starając się wychwycić jakiś gwałtowniejszy ruch w ciemnościach.
- Wolniej. - szepnął do żołnierza. Jeżeli coś zaatakowało tą kobietę, miała małe szanse na przeżycie. Najemnik nie miał zamiaru bawić się w bohatera, ten krzyk równie dobrze mógł służyć innemu celu. Mógł ich zaprowadzić w pułapkę.
 
Revan jest offline  
Stary 07-04-2008, 00:12   #164
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Balius, Barry

Barry niezbyt przekonany argumentacja kompana podszedł bliżej sceptycznie patrząc na zniszczone narzędzie trzymane przez tamtego w ręce.

-I niby to według ciebie pomoże nam ściągnąć latarnię ze słupa? Prędzej poślubię orka niż tobie się tym uda coś zrobić, ale niech będzie widzę, ze jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz.-

Mężczyzna zrezygnowany stanął pod słupem splatając razem dłonie. Balius okazał się być nie najlżejszym ładunkiem i wywindowanie go w górę przyszło mu z wyraźnym trudem. Co prawda utrzymywał go w górze, ale w każdej chwili ręce mogły odmówić mu posłuszeństwa.

-Pospiesz się tam do cholery długo cię tak nie utrzymam!-

Balius zgodnie z poradą chwycił za koniec prowizorycznego narzędzia i spróbował zdjąć latarnię z haka, na którym była zawieszona. Pierwsze dwie próby spowodowały jedynie to, że cel jedynie rozbujał się co tylko utrudniło zadanie. Drżące pod wpływem ciężaru ręce Barry'ego również nie dodawały pewności. Kiedy w końcu za trzecim razem udało się zahaczyć lampę na twarzy Baliusa pojawił się tryumfalny uśmieszek, który zaraz zmienił się w grymas złości. latarnia jak się okazało wisiała nie na jednym lecz trzech hakach i teraz bujała się w najlepsze wisząc na pozostałych dwóch. Mężczyzna zaklął pod nosem i ze złością spróbował ponownie. Barry z kolei dochodził do kresu swojej wytrzymałości. Czwarta próba nieoczekiwanie przyniosła wyczekiwany rezultat. latarnia zeszła gładko z obu haków.
W tym momencie Balius zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy, po pierwsze, że lampa jest świeżo napełniona olejem, a po drugie, że on za żadne skarby nie zdoła jej złapać. W tym momencie cierpliwość obu ramion Barry'ego się skończyła, co od razu zamanifestowały nagle opadając w dół ku uldze właściciela. Balius nie czując niczego pod stopami przez chwilę machał rękoma w powietrzu po czym spadł na ziemię, zaraz za nim spadła motyka uderzając zardzewiałym ostrzem o centymetry od głowy i łamiąc się przy tym na troje..
W tym czasie Barry, który niechcący otrzymał kopniaka w szczękę od towarzysza lądował właśnie na twardym bruku. Chwilę po nim wylądowała na nim latarnia uderzając go z potworną siłą w podbrzusze. Mężczyzna z jękiem odtoczył się na bok, po czym bezskutecznie starał się wstać. Latarnia spokojnie leżała w pobliżu przez moment paląc się jeszcze, po czym zgasła.

Louis, Justicar, Raziel

Towarzysze najwyraźniej uznając, że Louis jest najlepszy do dyskusji z cyrulikiem zgodnie zachowali milczenie. Starzec na pytania Bretończyka odpowiedział lekkim uśmiechem i machnięciem ręką.

-Po co od razu takie duże słowa? Misja, zlecenie... Ot zwykła przysługa za przysługę. Wy pomożecie mi, to ja pomogę wam. A wszystko jak sądzę nie zajmie wam więcej niż kilka godzin. Sprawa jest prosta, potrzebuję, żebyście przynieśli mi kilka rzeczy z pobliskiego lasku. W zasadzie mógłbym to zrobić sam i na dodatek za darmo, no ale nie ukrywam, że tamto miejsce nie jest zbyt popularne wśród okolicznej ludności. Co prawda nikt tam nie zginął, no a przynajmniej ostatnimi czasy nikt, ale miejsce nie cieszy się najlepszą sławą. swego czasu rezydował tam pewien mag, lekko świrnięty, jak wszyscy jemu podobni. Było to szmat czasu temu, ale ludzie jak to ludzie kochają przesądy i plotki. Wmówili sobie, że w lesie straszy upiór owego maga i każdy, kto tam wejdzie ściągnie na siebie klątwę. Więc rzecz jasna kogo bym nie spytał, ten zaraz odmawia. Sam pójść tez nie mogę, nie wspominając o słabym zdrowiu, to po prostu zawalony jestem robotą. Oprócz mnie jedynym, kto jako tako zna się na leczeniu jest mój syn i mnisi, z tym, że ci drudzy nigdy nie opuszczają swoich murów. Tak więc liczę zawsze na przyjezdnych takich jak wy, ale niestety nasze miasto zbyt często odwiedzane nie jest, a jeśli już to tylko jako przestanek w dłuższej podróży. Więc jak będzie dogadamy się? Ja naprawdę potrzebuję tych paru rzeczy, a ten lasek jest niedaleko uwiniecie się w pół dnia nawet.-



Cohen, Revan

Ostrożnie weszliście w mrok zaułka. Ciszę zakłócał jedynie delikatny szmer wiatru. Kobieta nie odezwała się już ani razu, a po chwili zaczęliście podejrzewać, co było tego przyczyną. Po kilku metrach droga zakręcała nagle i tu dostrzegliście pierwsze krople krwi, przejście było wystarczająco szerokie na to, byście mogli iść ramię w ramię, z czego skrzętnie skorzystaliście. Dalszą drogę oświetlał jedynie blask gwiazd oraz księżyca, chwilowo ukrytego za chmurami. Z niepewnością w sercach przeszliście jeszcze parę metrów. Ślady krwi widać było już nie tylko na podłożu, ale i na ścianach zbryzganych posoką. Gdy do waszych uszu doszedł dźwięk rozdzieranego materiału zwolniliście. Po chwili w chmurach pojawił się prześwit rzucając nieco więcej światła na to, co było przed wami, a nie był to przyjemny widok.

Oparte o ścianę leżały zwłoki, jak się domyślaliście kobiece, choć z tej odległości nie sposób było to ocenić. Krew była wszędzie, ściany wyglądały tak, jakby ktoś postanowił pomalować je na karminowo. Jednak istota, która pochylona była nad zwłokami była po wielokroć gorsza od widoku krwi czy tez ciała. Na waszych oczach zanurzyła pazurzastą łapę we wnętrznościach ofiary i wyrwawszy kawałek mięsa, wepchnęła go sobie do ust. Chwilę potem, zanim zdążyliście cokolwiek zrobić potwór podniósł niekształtny łeb i obejrzał się za siebie. Przez chwilę mierzyliście się wzrokiem wy i bestia, po czym istota powoli wstała i odwróciła się kierując ku wam swoja paskudną gębę. Stwór był nad wyraz wysoki przewyższał Cohena o co najmniej głowę. Zarówno korpus, jak i długie kończyny, zakończone czarnymi pazurami, były mocno umięśnione. Potwór spojrzał na was wyszczerzywszy zęby i najwyraźniej czekał, aż zrobicie pierwszy ruch.

 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 07-04-2008 o 06:39.
John5 jest offline  
Stary 10-04-2008, 21:10   #165
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Balius ostentacyjnie wstając i otrzepując się z kurzu podszedł i podniósł lampe.

"Pięknie! Ten imbecyl nie potrafi nawet przez chwilę utrzymać kogoś takiego jak ja. Obyś miał krzesiwo."

Blondas oglądając chwilę lampe stara się zorientować w jakim stanie trafiło do jego rąk i czy aby za wiele nie zmarnowało się przez słabość Barrego. Zastanawiał się na ile ten człowiek gra. Może być równie dobrze kimś pokroju blondyna. Pozornie stwarzał wizerunek kogoś dużego i silnego aby nie wydało się, że na prawdę jest zwykłym, szarym, nie wyróżniającym się z tłumu człowieczkiem.

-Co z Tobą do cholery? Nie dałeś rady przez głupie pięć minut utrzymać mnie na rękach? Krasnoludy potrafią dźwigać ciężary trzykrotnie cięższe od siebie i dają radę.-Machnąwszy ręka zrezygnowany kontynuował dalej.- Dobra choć już do tego magazynu. Najważniejsze, że tą lampe już mam. posiadasz jako podróżnik coś takiego jak krzesiwo? Bo jak nie to przyjdzie nam czekać na innych. I nie myśl sobie, że będę rozpalał ogień przy użyciu kamienia i noża. Tak nóż! Coś wspominałeś o tym swoim znalezisku. Jak będziemy MIEĆ światło, obejrze to Twoje cacko.

W rzeczywistości Balius był wściekły na wojownika, że to właśnie on znalazł ten nóż. Czyżby ten niepozorny pijaczek był lepszym obserwatorem od niego? Zamierzał przyjrzeć się bliżej temu co się dzieje wokół tego wojownika i ustalić na ile ma on szczęście, co równie było niepokojące a na ile jest dobrym badaczem otoczenia. Każdy z wyników i tak nie fascynował blondyna bo wiedział, że może stać się bezurzyteczny dla ogółu, co przyśpieszy jego śmierć. Jakby grożące niebezpieczeństwo ze strony mnichów było małe to reszta grupy nie potrafiła docenić jego kunsztu i sztuki narracji. To był zły znak i nie wróżył świetlanej przyszłości.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 11-04-2008, 08:57   #166
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- A byłeś w tym lesie kiedyś? - Louis zapytał cyrulika. Nie był człowiekiem przesądnym jednak las pełen upiorów i pozostałości po jakimś szalonym czarodzieju nie wydawał mu się atrakcyjnym miejscem. Nie spotkał jeszcze w życiu prawdziwego maga oprócz wędrownych sztukmistrzów, którzy bawili ludzi swoimi magicznymi, bądź nie magicznymi sztuczkami. Jednakże opowieści o sile czarodziejów słyszał wielokrotnie. Wiedział, a raczej słyszał, że potrafią tworzyć śmiertelne pułapki, które tylko im podobnie mogą wykryć.

- Powiedz nam gdzie jest ten las i czego potrzebujesz. Nie pójdziemy tam od razu, a przynajmniej ja nie mam zamiaru się w tej chwili tym zajmować. Musisz starcze zrozumieć, iż sprawa opata jest dla nas ważniejsza, bo jak nam się wydaje zależy o niej nasze życie. - Przerwał na chwilę by zaczerpnąć powietrza i kontynuował. - Tak, więc jeśli będziemy mieli czas to może się tym zajmiemy.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 11-04-2008, 23:19   #167
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Justicar nadal zaskoczony po usłyszeniu ceny po wypowiedzi Louisa dodał:
-Spokojnie, zajmiemy się tym. Nie widziałem nigdy upiorów ale spotkałem się z kilkoma orzywieńcami... podobno na tamte rzucono klątwę.
Nachylił się do Bertończyka:
-Musimy chociaż spróbować posunąć trochę to śledztwo. Zawsze możemy uciec.
Spowrotem popatrzył na cyrulika.
-Co dokładniej mamy przynieść? Swoją drogą czy ty nie masz czegoś wspólnego z magią?
Młodzieńca zdziwiło to że starzec posiadał taką zręczność, to jednak po latach pracy pewnie dało się wyrobić, jednak poszukiwanie jakiś rzeczy w terenach które zamieszkiwał szalony mag było już bardziej podejżane. Żołnierz nie był zbyt ufny. Gdyby las był taki bezpieczny medyk mógłby wysłać do niego wnuka czy kim właściwie ten dzieciak był.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 14-04-2008, 21:16   #168
 
Ostrze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ostrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znany
Raziel cały czas przysłuchiwał się, jak jego towarzysze rozmawiają z cyrulikiem. Miał zamiar pójść z jego towarzyszami, jeśli tam pójdą. zdawał sobie sprawę, z tego że tacy magowie lubili zatrzymywać swoje sekrety bezpieczne, zabezpieczając je wszelakiego rodzaju pułapkami.

-Jeśli wy pójdziecie do tego lasu, to ja pójdę z wami, ponieważ możemy znaleźć tam coś interesującego.-powiedział niezbyt głośno do swoich towarzyszy.

Następnie zaczekał, aż ktoś coś zrobi nie odzywając się.
 
__________________
GG. 10666642
Ostrze jest offline  
Stary 15-04-2008, 16:22   #169
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
„Trupojad Nieumarły tfu, czarna magia, czyżby maczał w tym palce jakiś Nekromanta. Morrze wspomóż w odsyłaniu tego plugastwa tam gdzie jego miejsce.”

Sierżant Cohen szybko przeanalizował sytuację. We dwóch nie powinni mieć żadnych problemów z pokonaniem potwora.

- Ja prawa ty z lewej. – rzucił przez ramię do Revana.

Powoli okrążał potwora tak, aby zaatakować wraz z towarzyszem z dwóch przeciwnych stron. Powoli przesuwając się wytarł ręce, które spociły się w płaszcz. Potwór nadal wyczekiwał chyba na jakieś gwałtowniejszy ruch.

„Przecież nie będziemy cały czas tak z nim tancowali, cholera, czemu nie założyłem rękawic.” – pomyślał, poprawiając dwuręczny chwyt na swoim mieczu.

W końcu powolne okrążanie zakończyło się i wojownicy zajęli miejsca. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. W końcu Cohen ruszył do ataku zadając cios znad głowy, poczym w drugi ataku ciężkie ostrze skierował poziomo na korpus stwora. Po atakach odskoczył spodziewają się ataku stwora.

[Inicjatywa:43][Pierwszy atak: 96][Drugi atak: 83][PS wydany na poprawę pierwszego ataku: 29][Unik: 45][Wybrane obrażenia zasada Druzgoczący: 13]
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 15-04-2008 o 16:29.
Cedryk jest offline  
Stary 17-05-2008, 21:21   #170
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Balius, Barry

Jakimś cudem udało wam się zdobyć tak bardzo upragnione źródło światła. Lekko poobijani wróciliście ze swoją zdobyczą do magazynu. Lampa nie była w stanie oświetlić całego pomieszczenia, niemniej jednak zaczęliście widzieć po czym chodzicie. Pomimo zmęczenia postanowiliście poczekać jeszcze chwilę na kompanów, którzy nadal nie wrócili. W międzyczasie Balius obejrzał znalezisko Barryego. Jednak pomimo dokładnych oględzin nóż nie wykazywał się niczym niezwykłym, poza tym że był ostry niczym brzytwa co Balius odkrył zacinając się w palec. Po niedługim czasie do pomieszczenia weszli podtrzymując Raziela, Louis i Justicar. Chwilę potem powrócili Cohen oraz Revan.

Louis, Justicar, Raziel

Oferta starca była bez wątpienia interesująca, ale niosła ze sobą pewne ryzyko. Zgodnie z tym, co chwile później powiedział wam medyk, przynieść mieliście po kilka sztuk paru odmian roślin, które jak twierdził potrzebne mu są do przyrządzenia medykamentów zamówionych przez pewnego szlachcica.
Po krótkiej acz burzliwej dyskusji doszliście do wniosku, że nie należy zbyt szybko podejmować pochopnych wniosków. W końcu kto wie, co czeka was w owym lesie, przecież tam wcale nie musi być tak bezpiecznie jak mówił wam cyrulik. Zresztą stan Raziela mógł polepszyć się sam z siebie nie wspomagany żadnym specyfikiem a wtedy podróż do lasu okazałaby się tylko stratą czasu. Grzecznie podziękowawszy za usługę, obiecaliście zgłosić się następnego dnia, by oznajmić cyrulikowi wasza decyzje co do podjęcia się zadania. Następnie udaliście się powoli w stronę magazynu. Atmosfera panująca wśród was nie była najlepsza. Byliście zdenerwowani potyczką ze szlachcicami, a ponad to wszystko wskazywało na to, że zagadka otrucia opata nie będzie łatwa do rozwiązania. Kiedy w końcu dotarliście do celu odetchnęliście z ulgą dziękując bogom, że oszczędzili wam przygód jak na tą noc. Kiedy weszliście do środka, ku waszemu zdumieniu nie przywitał was nieprzenikniony mrok, lecz mdłe światło padające od strony sporych rozmiarów lampy, zdumiewająco podobnej do tych wiszących na okolicznych latarniach.

Cohen, Revan

Bez namysłu zaatakowaliście bestię, jednak żaden z waszych ciosów nie doszedł do celu. Stwór pomimo swojego wzrostu był niesamowicie wręcz zwinny i beż najmniejszych kłopotów schodził z linii kolejnych ciosów. Szyderczy uśmieszek pojawił się na jego paskudnej gębie, a z gardła wydobył się złowieszczy rechot. Nagle potwór stanął w pół kroku z głową uniesiona w górze, tak jakby czegoś nasłuchiwał. Moment nieuwagi wykorzystał od razu Cohen, celując w gardło wroga. W ostatniej niemal chwili bestia zasłoniła się ręką, a ostrze zamiast rozplątać jej gardło, przebiło jedynie przedramię. Stwór ryknął rozzłoszczony, po czym uderzył na odlew mężczyznę rzucając nim o ścianę. Od siły impetu żołdakowi pociemniało w oczach, jednak nie stracił przytomności. Zanim jednak zdążył wstać zza rogu wypadło trzech strażników, w rękach trzymając pochodnie oraz obnażone miecze. Na widok bestii przystanęli na moment, po czym z krzykiem rzucili się na stwora, który najwyraźniej stwierdził, że pięciu to dla niego zbyt wiele. Roześmiał się raz jeszcze, po czym wskoczył wspiął się niczym pająk po ścianie na dach pobliskiego budynku.
Dowódca strażników, spojrzał jedynie w ślad za nim, nie widząc szans na schwytanie, po czym skierował swoją uwagę na was i leżące opodal zwłoki. Po krótkim wysłuchaniu waszej relacji puścił was wolno. Stwierdziliście, że jak na jeden dzień wystarczy wam wrażeń i nie ociągając się już dłużej wróciliście jak najszybciej do magazynu, gdzie czekała już na was reszta towarzystwa.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172