Wątek: Tacy jak ty 3
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2008, 19:01   #579
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Płaczący mężczyzna zerka na Barbaka.

- Słyszałem, że w Ditrojid zginął Ilundil. Czy... czy znaleziono już zabójcę?

- To zależy jakiej odpowiedzi oczekujesz przyjacielu. Większość mieszkańców twierdzi że wiedzą kim jest zabójca. Większość też uważa że już prawie go mieli jednak skubaniec się wymknął. Zapewne wysłali za nim pościg i teraz czekają tylko aby powiesić, poćwiartować lub zadać mu śmierć w inny wyszukany sposób. Domniemany zabójca jednak za wszelką cenę próbuje dowieść swojej niewinności i udowodnić wszystkim dookoła, że nie jest wielbłądem. Odrzekł ork, a z początku spokojny głos pod koniec wypowiedzi był już niemal krzykiem.


Barbak pochylił głowę i zmówił krótką modlitwę za spokój duszy Ilundila.


- Przepraszam przyjacielu. To ja jestem podejrzany o morderstwo Ilundila.


Rzekł smutno ork. Następnie spojrzał na jezioro i oddał się kontemplacji wydarzeń ostatnich dni.


Wizja przyszła w dokładnie taki sposób w jaki na ogół przychodzą wizje. Nieoczekiwanie, bez jakiegokolwiek uprzedzenia. Jak każda wizja nie mówiła niczego wprost i jak każda inna nakazywała swemu odbiorcy wytężoną pracę szarych komórek. Ork miał niewiele szarych komórek. Przeważająca część komórek jego ciała była zielona, niewiele było takich które były inne. Część jednak była (były wśród nich i szare) i te pracowały w tej chwili na pełnych obrotach. Ponownie oczom Barbaka ukazały się widoki, które zapamięta do końca swego marnego żywota. Ponownie również przemówiło do niego Bóstwo (czy też coś podszywające się pod Bóstwo, tego ork niestety nie mógł być pewien). Zdecydował jednak przeanalizować to co przed chwilą dane mu było zobaczyć.


Nie widział swojej miny jednak poszedł by o zakład że wyglądał komicznie. Zapewne to też było powodem rozbawienia drow’a.

- Nie istotne – powiedział sam do siebie Barbak. Niech się śmieje, niech uważa się za lepszego. Mi to akurat w ogóle nie przeszkadza. Wiem com jest wart wiem też na czym należy w życiu polegać i czemu lub komu ufać. Niech się śmieje ile chce i niech uważa co chce.


- Kard’ach um’ter zud. – Jak mawiało krasnoludzie powiedzenie. Myślał Barbak. Dosłowne tłumaczenie krasnoludzkiego idiomu brzmiało: „Mam Cię tam gdzie jest Ciemno”. W języku karłów było to jednak dużo poważniejsze wyzwisko, po którym na ogół należało spodziewać się szybko błyskających ostrzy toporów i otwartych złamań.




-Ciszzza, to tiżnije. Je właśnie szukaliśmy. – rzekł Walrorf.

- Tego szukaliśmy. Posłuchajmy wszyscy. -Zamienił się w słuch na kilka chwil. Starał się nie uronić ani słowa. Gdy One skończyły Brodaty aż podskoczył z radości.


Barbak aż parsknął śmiechem Krasnolud zamieniający się w słuch wyglądał zapewne jeszcze zabawniej niż ork wysilający swe zielono-szare komórki.


-Nowa nadzieja na nas spłynęła. Nie wiem dokąd chcą nas zaprowadzić ale uważam że skoro te stworzonka widziałeś w asyście Smoka nie mogą być z bladolicym.

-Przywiała nas fioletowa burza bez piorunów zgadza się. Nad głową mamy księżyc dający piękne wprost światło. Skoro mamy iść za nim musimy wiedzieć gdzie.

-No i piosenka mówi gdzie. Przez jezioro w asyście tiżnije. Musimy kierować się na tę gwiazdę. Tam gdzieś musi być odpowiedź na nasze problemy.


Krasnolud spojrzał raz jeszcze na przybysza potem na orka i drowa a potem na łódki.

-Barbak jak na moje oko i ucho te wizje się wytłumaczą po tamtej stronie jeziora. Nie wiem gdzie są Tev, Kejsi, Thom, Sath oraz Asth. Nie możemy im pomóc w tym momencie bo nie wiemy gdzie ich szukać. Jedynym rozwiązaniem jest sprawdzenie o co chodzi z tymi wizjami. Jestem pewien że to nie białolicy je zsyła.

-Sprawdźmy to! Jest tylko jeden problem jak przywołać te łódki?



Ork zamyślił się przybierając na chwilę pozę wielkiego myśliciela. Krasnolud mógł mieć rację.

- Waldorfie. Jak dotąd wszelkie działania wynikały z tych wizji. To one podpowiadały nam gdzie się dostać i jak to zrobić. My jedynie modląc się do naszych bogów podążaliśmy za nimi. Zgadzam się z Tobą. To może być to. Proponuje zmówmy wspólną modlitwę i poprośmy naszych bogów o to aby pomogli nam dostać się do tych łodzi. Poruczniku. Czy przyłączysz się do nas? Barbak z góry znał odpowiedź. Jednak nie dał pretekstu do jakiejkolwiek agresji... nawet zbłąkane owieczki trzeba próbować nawrócić.
 

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 09-04-2008 o 08:27.
hollyorc jest offline