Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2008, 22:15   #571
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
-Czy to miejsce nie wydaje się Wam znajome? Widzieliśmy je już w tamtej wizji w Ditroid. Tak samo było z tą kobrą! –Zwrócił się w stronę Zielonego- Tak ten wężyk od twojej wódki. Wszystko się układa w jedną całość. Cała tamta wizja została już zrealizowana. Odnaleźć księgę i przeczytać ją i chyba zniszczyć, choć do końca nie jestem tego pewien. Potem była ta dziwna kobra, która Kejsi rozpoznała, jako tiżnije. No i jezioro. Ale jednego jestem ciekaw w tej wizji był również i demon. Sathem, Barb pamiętacie? A skoro tak to zaraz pewnie spotkamy się z kimś, kto nie będzie zbytnio nam przychylny.Waldorff jakby rozglądając się podniósł młot i pogładził go po głowni.

- To co mówisz może mieć sens, ale może być jedynie zbiegiem okoliczności. Jezioro jest takie jak i każde inne. Ja tam specjalnie nie znam się na jeziorach... ale załóżmy, że masz racje. W takim przypadku powinien nas zaraz zaatakować jakiś latający wąż!?!? Nie zdaje Ci się to dość dziwne?

Barbak nie starał się doszukiwać dziury w całym Nie starał się też być złośliwy względem rozmówcy. Ostatnie wydarzenia wypełniały jego serce przekonaniem, że co ma być i tak będzie, a to co ma nadejść i tak w takim bądź innym sposobie się na pewno wydarzy.

-Teraz są jeszcze dwa pytania wynikające, wprost że nie ma tu nikogo z naszych demonicznych przyjaciół. Kto nam zsyłał te wizje i w jakim celu? Oraz jak do jasnej ciasnej teraz możemy jeszcze przywołać Almanach, gdy drużyna się rozleciała. Każdy, kto coś wiedział o demonach, Almakh lub smokach gdzieś się ulotnił i zostaliśmy My. Tacy jak Oni, ale bez wiedzy, z którą moglibyśmy być setki razy bardziej niebezpieczni

- A czy to ważne kto dokładnie nam je zsyła? Waldorffie zastanów się! Persona, lub też twór który to czyni najwyraźniej nie chce dla nas źle. Bo gdyby tak faktycznie było... to Tev’a z nami już by nie było. Zdajmy się na naszą wiarę i biel. Wszelkie zagadki zawsze znajdują rozwiązanie. Trzeba tylko wierzyć, że się je zna. Ten głos, czy też ta wizja z Kobrą w roli głównej jest jakąś wskazówką... drogowskazem, który zaprowadził nas w właśnie to miejsce. Zobaczmy kto i w co zagra z nami dalej?

– Drowie, poruczniku! Nie jestem Ci przychylny z wiadomego powodu, ale teraz pytam się z pełnym szacunkiem tradycji. Podróżowałeś z nami dostatecznie długo by powiedzieć, o co tu biega, jeżeli jeszcze sam wywnioskowałeś.

-Staramy się dopaść Ritha bladolicego syna takiej burej maci z demoniej skóry powstałego. Cała drużyna jak tu i ówdzie stoi czy leży ma jeden cel. Zabić go, powody przemilczę. Choć jeżeli dożyjemy rana z chęcią opowiem. zatem, po której stronie stoisz?

Tego ork nie skomentował, ale zadziwiła go niekonsekwencja kompana. Krasnolud w jednej chwili obsobaczał zielonego za jego łatwowierność i popędliwość względem Drow’a.... a teraz najwyraźniej planował się z nim układać... dziwne, ale ork postanowił zaczekać jeszcze z komentarzem.

Usiadł na skraju jeziora, zdjął obuwie i postanowił ulżyć stopom zbolałym po dość długiej przechadzce. Zadbał jednak aby broń była w pogotowiu.
Wszedł do wody po kolana i delektował się pięknym widokiem (nie rzucał kamieniami do wody i jej nie mącił ).

Nieopodal mężczyzna wyłonił się z lasu. Podszedł bo brzegu, tuż przy tafli wody padł na kolana i zaczął się zanosić płaczem.

- Światło, wskaż mi drogę, albowiem zgrzeszyłem myślą, słowem, i okazując lęk, którego nas nie uczyłaś!

- Lęk jest tak naturalny dla każdego z nas, że nie warto się go wstydzić. Każdy z nas lęka się czegoś. Sztuką jest przekuć ten lęk w siłę do przezwyciężania tego czego się boimy. Odparł ork do nieznajomego, ale i również sam do siebie. Przypomniał sobie w ułamku sekundy własne lęki i swoją walkę z nimi.

- Biel tym różni się od fioletu, że wybacza słabości. Jeśli tylko szczerze żałujesz swych czynów na pewno zostaną Ci wybaczone i zostanie Ci dana szansa tak poprawy jak i zadośćuczynienia. Nie trap się zatem nieznajomy. Bądź silny wiarą a wszystko się poukłada.

Następnie zanurzył dłoń w wodach jeziora i w myślach dodał:

Panie daj Nam siłę,
aby nasze lęki pozostawić za nami.
Daj pewność,
aby to samo uczynić z wrażymi pachołkami.
Daj niezłomność
i wytrwałość w dążeniu do bieli,
Abyśmy wszyscy w jej pałacach
na końcu żywota stanęli.
 
hollyorc jest offline  
Stary 04-04-2008, 22:32   #572
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Ray'gi był inteligentnym drow'em, wystarczająco bystrym, aby opanować wiele potężnych mocy, aby mówić językami tuzina ras i wreszcie - aby pokonać wszystkich z niezliczonych, niezliczonych wrogów, z którymi przyszło mu walczyć. Drow żył już od dwóch stuleci, zyskując mądrość, jak to zwykło być z mrocznymi elfami i w głębi owej mądrości Ray'gi doskonale rozumiał, że to zdeterminowany, co niespotykane i irytujące, krasnoludzki kapłan zagra pierwsze skrzypce wśród tych co staną na jego drodze. Tak, tak, elf umiał bardzo dobrze wejrzeć w przyszłość i to właśnie dlatego jeszcze trzymał się na nogach. Dobiegł go głos rzeczonego długobrodego.

– Drowie, poruczniku! Nie jestem Ci przychylny z wiadomego powodu, ale teraz pytam się z pełnym szacunkiem tradycji. Podróżowałeś z nami dostatecznie długo by powiedzieć, o co tu biega, jeżeli jeszcze sam wywnioskowałeś. Staramy się dopaść Ritha bladolicego syna takiej burej maci z demoniej skóry powstałego. Cała drużyna jak tu i ówdzie stoi czy leży ma jeden cel. Zabić go, powody przemilczę. Choć jeżeli dożyjemy rana z chęcią opowiem. zatem, po której stronie stoisz ?

Zamiast odpowiedzi Ray'gi wybuchnął pustym i beznamiętnym, chociaż dźwięcznym śmiechem. Spojrzał się na krasnoluda, a na jego wargach wciąż widniał szeroki uśmiech.

- Mój przyjacielu. - oznajmił chłodno - Nie potrzebuję informacji. Moje plany pokrywają się z waszymi i to powinno wam wystarczyć. Nie udzielajcie mi wyjaśnień, gdyż z mojej strony i tak nie możecie liczyć na to samo. Powiedzmy, że stoję po waszej stronie. Powiedzmy.

Jego oczy jednak mogły powiedzieć karłowi znacznie więcej i chciał, żeby tamten to ujrzał. Jesteś ibilithem. Niedrowem. To samo już powoduje, że nie jesteś dla mnie niczym więcej niż zabawką. Zabiję Cię. Nawet nie wiem jeszcze, czy jesteś tego wart.

Dołączył do nich jeszcze jeden osobnik. Najwyraźniej persona jego "towarzyszom" znana, więc Ray'gi po prostu go zignorował i oddał się medytacji. Znów poszukał mentalnej więzi z kryształem, ale ten był nad czymś dziwnie skupiony, więc zamierzał nie próbować wtargnąć i brutalnie przerwać mu rozmyślań, gdyż sam uważał to za barbarzyństwo. Zamiast tego zebrał myśli w całkiem silny impuls i wysłał go gdzieś poza okolice jeziora, nad którym siedzieli, gdzieś poza granice lasu je otaczającego, gdzieś dalej niż do Ditrojid. Gdzieś... wyżej. Po uformowaniu informacji i powrotu do świata rzeczywistego wstał rozglądając się uważnie, gdyż jego wyczulone, elfie zmysły coś wyśledziły.

Zgodnie z jego oczekiwaniami po chwili z gąszczu wyłonił się jakiś brudny obdartus, najwyraźniej jak to mówili na powierzchni: "skończony". Upadł na ziemię, przy samej wodzie i zaczął błagać swe bóstwo o przebaczenie. Sam Ray'gi, chociaż wyznawał Panią Lolth, nie był zbytnio religijny i do wyznań odnosił się z widocznym dystansem. Popatrzył na nieznajomego krytycznie, odwrócił wzrok i rzekł:

- Czy oni naprawdę sądzą, że przybieranie męczeńskich póz i lament może jakkolwiek pomóc ? - było to pytanie pozostawione raczej samemu sobie, jednym słowem - retoryczne.

Rozbawiła go natomiast reakcja orka i jak zawsze obowiązkowo przytoczona anegdota. Był najwyraźniej tyle religijny, ile głupi.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 04-04-2008 o 22:35.
Mijikai jest offline  
Stary 05-04-2008, 08:24   #573
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Musiał przyznać że znalazł się w punkcie bez wyjścia. Najgorsze co mógł zrobić to zacząć panikować. Opanował się na czas i przysłachał się temu co mówi drow. Oczywiście też i przyjrzał się. Wzrok powiedział to co serce Waldorff'a od razu mówiło. Ale musiał to zrobić. Wiedział że takich ja On można zdenerwować poprzez okazywanie uczuć których nie znają i pogardzają. Niestety odpowiedź drowa w środku go nie usatysfakcjonowała. Liczył że na słowo Rith odbierze jakiś impuls. Wszkaże widzenie prawdy winno przebić się przez maski piewcy Loth. W tym wypadku musiał raz jeszcze przemyśleć przyszłość tego potwora.

Ray'gi mógł ujrzeć w oczach karłowskiego krasnoluda zimnę odpowiedź. I coś jeszcze, czego ten na pewno nie znał. Politowanie nad jego losem. Było pewne że w którymś momencie drow wystąpi przeciw drużynie. A wtedy spotka go kara. Ostateczna i nie odwołalna. Co prawda Waldorff wolał zapanowac nad tym i zrobić coś by tamten się zdradził ze swymi planami. Na razie sie nie udało.

Zielony poszedł moczyć nogi. Waldroff usmiechnął sie na myśl tego w jaki spoósb można podchodzić do ocalenia świata a przynajmiej siebie a przynajmiej uniknięcia straszliwych zapachów z butów. Tak Barbak w tym wypadku miał rację. jak to dobrze że dwarf nie miał podobnych problemów. Coś z legendy musiało być prawdę ponieważ nad jezioro przybył kolejny człowiek? na pewno ktoś w rodzaju pielgrzyma. Modlił się. Przypomniało mu się jak dawno on teog nie robił. W ostatnich czasach bardziej ufał swym uczuciom i drużynie niż bóstwu. Poczuł się parszywie. Zapragnął na chwilkę pobyć sam. Odwrócił się na pięcie zarzucił młot na ramię miał zamiar pójść gdzieś na bok i w spokoju spędzić kilka bardzo długich chwil. Niestety nie było mu to dane. Co by się nie działo musiel w końcu wyswobodzić się z tąd. Przykład nie znajomego dał mu do myślenia. Upadł na kolano tam gdzie stał i zapadł w krótką modlitwę.

-Nie wiem który z Was o najwżysi zsyłał nam wizje ale proszę każdego z osobna jak i wszystkich razem o kolejną wskazówkę. Ten stary rodaty kapłan poddaje się waszej woli i jeżeli uznacie że jesteśmy w stanie zrealizować wasze plany i pokrzyżować pomysły Ritha skierujcie na nas swój wzrok i uwagę. Nie proszę o rozwiązanie ale o wskazówkę. Wiem że pomocą będą tiżnije jak mam do nich dotrzeć co takiego mają w sobie by mogły nadal żyć w świecie opanowanym przez demony i nic sobie z teog nie robić
 
Vireless jest offline  
Stary 05-04-2008, 23:03   #574
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ravist siedział przed swoim biurkiem, uparcie wpatrując się w drzwi. Nie mrugnął ani razu, zaś pomiędzy nim, a drzwiami wytworzył się swego rodzaju kontakt, będący ogromnym napięciem.
Tev tymczasem spacerował w tą i z powrotem, unikając połączenia Półelfa.
Jednocześnie patrzył ze złośliwym uśmieszkiem na cierpienie Demonów oraz leżał bez przytomności. Dziwne, musiał zapytać Ravista jak to możliwe, ale jeszcze nie w tej chwili.
Atmosfera stała się nie do zniesienia, gdyż drzwi uparcie pozostawały zamknięte, a Mag zwiększał stopniowo ilość siły woli wkładanej w ten zabieg. Nagle drzwi otworzyły się, zaś Tev uśmiechnął się.
~No, udało ci się-mruknął.
~Nie jestem tego pewien, ale powiedzmy, że mi się udało. Teraz nie przeszkadzaj. I tak straciłem pełno czasu-mruknął Półelf, zagłębiając się w księdze.

Rakszasa otworzył oczy i zobaczył nad sobą twarz Krasnoluda, Barbaka, Mrocznego Elfa i Thomasa.
-Thomasss...-wysyczał, wstając powoli, po czym przeciągnął się, prostując kończyny, w których strzeliły kości.
Nagle przyleciał nietoperz Kejsi, której nie było w pobliżu tak jak Astarotha, zaś Sathem przetłumaczył słowa stworzonka. Nikogo w pobliżu. Trudno.
W pewnym momencie myśl przemknęła przez głowę Teva, który od razu wprowadził ją w życie.
-Ojej, ojej, to było takie straszne! Potwornie się bałem! Nie powtarzaj tego, tak się potwornie boję!-mówił głośno, wznosząc wzrok ku niebu.
-Mam nadzieję, że widziałeś co zrobiłem z twoimi Demonami. Ciebie czeka to samo-zapowiedział Rithowi.
-To jeszcze nie jest ta chwila Tev! Wstawaj już i nie przesadzaj to tylko mały piorun. Poza tym nie wiem czy słyszałeś jak z Ciebie żartował elfiasty zakalec-powiedział Waldorff.
-Nie, nie słyszałem, a szkoda-wysyczał, poklepując Krasnoluda po plecach.
-No więc teraz jest przed nami pytanie czy szukamy tego dzieciaka czy idziemy na spotkanie tnijżom czy jak się je tfu wymawia. Jeżeli mógłbym coś powiedzieć a korzystając z okazji że mam już głos to może od razu powiem. Osobiście zostawiłbym tego dzieciaka swojemu losowi. Jeżeli ma choć trochę oleju w głowie przeżyje. A skierowałbym się w stronę tego wodospadu i tych latających gadów. Oczywiście może to być pułapka Bladoskórego demona ale to może i lepiej w tym gronie moglibyśmy się zmierzyć z niejednym zagrożeniem i wygrać! Sathem czy mógłbyś poprowadzić wyprawę. Ja i Zielony będziemy zamykać pochód-mówił Waldorff.
-Możemy poszukać gadzin, chociaż ja wolałbym skręcić Rithowi kark już w tej chwili-mruknął Tev.
Chwilę później podążali już za zmysłem zapachu i słuchu Sathema, a Tygrys potwierdzał drogę swoimi zmysłami. Ziemia powoli stawała się coraz bardziej mokra, grząska oraz chlupotała pod nogami. Żaby kumkały wokół.
Jedna kępa krzaków dalej ujawniła widok skarpy, na której stali, oddzielonej od wody szuwarami. Po wodzie dryfowały dwie łódki.
Nagle Krasnolud rozpoczął przemowę, a Rakszasa wysłuchał jej z uwagą, zastanawiając się nad tym. Widział również w oczach Mrocznego Elfa groźbę zabicia Waldorffa. Tak, on wiedział któremu z nich pomoże w takiej sytuacji i nie będzie to z pewnością Drow.
Wystąpienie przeciw Krasnoludowi byłoby głupotą i to niezależnie czy wystąpienie to byłoby jawne, czy też nie. Waldorff ma za dużo sojuszników, którzy pójdą za nim, a przeciwko Mrocznemu Elfowi. Tev podejrzewał również, że Krasnolud sam dałby sobie radę z autosugestywną mocą swojego bóstwa. Wiara daje mu siłę nie tylko ciała, ale też umysłu.
Nagle dołączył do nich Archer, co dało Tevowi do myślenia, bo to znaczyło, że Thomas, który zniknął chce, żeby ich ktoś pilnował, gdyż sam nie może, a to znaczyło, iż ma coś ważnego do załatwienia. Luźnym tokiem myślenia doszedł do wniosku, że będzie chciał dołączyć do Astarotha, który będzie próbował zniszczyć księgę i zabić Ritha. Niedopuszczalnym było nie zaproszenie go na tą jakże wspaniałą imprezę.
Nagle Ravist posuszył się, a Tev wyczuł szeroki uśmiech tamtego.
~Proszę, proszę. Nasz Mroczny Elf to Mag-mruknął Ravist, ale zaraz zagłębił się ponownie w księdze.
Zaraz również pojawił się jakiś chłopak w znoszonych ubraniach, ale Tygrys nie przyjrzał mu się, ponieważ podszedł do Waldorffa, który właśnie się modlił.
-Wybacz, że przerywam ci modlitwę, rozmowę, bzdurne gadanie do siebie, jak kto woli. Nie ważne. Dołączę do was później, tymczasem będę niedaleko Kejsi-mruknął cicho Rakszasa, a następnie wbiegł błyskawicznie w las.

Ravist westchnął ciężki i wykonał kilka skomplikowanych symboli, zakończonych delikatnym błyskiem, który zgasł od razu. Zaklęcie miało wznieść barierę mającą sprawić, by był niewidzialny dla umysłów oraz dla tych, którzy próbują go wyczuć.

W pewnym momencie Tygrys rozproszył się i stał się niewidzialny. Teraz niematerialny sunął podążając za węchem, który skierował tak, by wyczuwał zapach Kejsi, zaś słuch dostroił do jej fal dźwiękowych.
Chwilę później dostrzegł Thomasa przybitego do drzewa przez włócznię. Coś kombinował, by wyswobodzić się, więc rzucił tylko cicho w jego stronę.
-Gdyby ci się nie udało to wołaj. Dlaczego chcę ci pomóc? Nie myśl, że jestem taki dobry i tak ślicznie wybaczam. Resztę dopowiedz sobie sam-mruknął, stając się widzialny i podążając za węchem do jaskini. Zobaczył tam Kejsi i Kissiego.
-Gdzie ostatnim razem widziałaś Astarotha, bo jak wiesz, byłem przez jakiś czas... niedysponowany?-zadał to pytanie specjalnie w ten sposób, żeby Kissi nie domyślił się, że Kejsi była tutaj z Demonem. Jak odpowie to już jej problem. Miał też cichą nadzieję, że Kissi go zaatakuje. Mógłby wtedy w samoobronie skręcić mu ten pyskaty łeb.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 06-04-2008, 20:44   #575
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Sytuacja, w jakiej się znajdował nie należała do najprzyjemniejszych. Będąc szczerym wyglądała wręcz fatalnie. Pentagram był szczelny a machanie różdżką i używanie ,,zaklęcia" nie przyniosło prawie żadnych skutków - co mógł zrobić samozwańczemu panu mgieł w takim stanie pędzlem i płótnem. Nic? Być może... Jednak w jego głowie już zaczynał się krystalizować plan, który miał szanse go uwolnić z tego więzienia. Astaroth, jeszcze będąc Legionem pod panowaniem Ritha dwa razy znajdował się w sytuacji teoretycznie bez wyjścia, a jednak mimo wszystko udało mu się wyrwać

Pierwszy raz, gdy służył jako najemnik wraz z grupą pięciu innych wojowników był częścią oddziału badającego tropikalne dżungle. Wyprawa była duża i dobrze opłacona, jednak tropikalne choroby, jakich nigdy wcześniej nie widzieli dziesiątkowały ich szeregi, a dzikie plemiona zamieszkujące te tereny nie ułatwiały sprawy. Podczas przeprawy przez góry stracili prawie wszystkie tabory z żywnością i sprzętem, a podczas nagłej lawiny zginęła prawie cała reszta uczestników. Wtedy to on sam również znalazł się przygnieciony kamieniami, ze zmiażdżoną nogą i ostrym odłamkiem skalnym tkwiącym w płucu. Miał pewność, że nawet gdyby jakimś cudem wydostał się z kamiennej pułapki to dżungla i tak wykończy go gangreną i już miał się poddać, gdy z pomocą przyszedł mu drugi ocalały - jaszczur, z którym wspólnie wykurowali się z ran. Później było o wiele lepiej - dzięki talentowi Astarotha do przyzywania ognia na szablach, powietrznym sztuczką jaszczurzego towarzysza oraz przypadkowym zawaleniem świątyni i wywołaniem niewielkiego trzęsienia ziemi zostali okrzyknięci bożkami. Żyli tak około trzech miesięcy, mając pod dostatkiem jedzenia jednak jego towarzysz nie utopił się

Drugi raz, stosunkowo niedawno gdy w miasteczku, którego nazwy nie pamiętał został oskarżony przez inkwizycję o konszachty z demonami i skazany na śmierć. Próbował uciec w góry, gdzie nie mieli by go szans złapać, jednak poinformowani z góry o jego próbie ucieczki przez informatora-zdrajcę strażnicy złapali go i wylądował w celi. Również bez szans na ucieczkę oczekiwał świtu, który miał mu przynieść śmierć gdy w celi obok zauważył elfkę, która przy pomocy swojego kota wykradła klucze do cel

I co z tego? - mógłby zapytać postronny obserwator - przecież w obu przypadkach nie wyzwolił się sam, zawsze to ktoś mu pomagał!

I dokładnie o to chodziło. Nawet w najbardziej krytycznej sytuacji mógł znaleść sojuszników - ludzi, którzy wspierali go, pomagali mu przezwyciężać swoje słabości i ruszać dalej ścieżką, która przywiodła go do tego miejsca. Wszyscy oni, którym to zawdzięczał już nie żyli, i to z jego winy. O elfce, która go uwolniła mógłby śmiało powiedzieć, że sam ją zabił. Od tych dwóch była jednak jeszcze gorsza sytuacja, jeszcze bardziej beznadzieja niż te obie razem wzięte. Niewola u Ritha. Więzienie, którego nikt nie wdział z którego ucieczka nie istniała. Wtedy nikt mu nie mógł pomóc, a jednak i wtedy udało mu się wyzwolić. Poświęcając własne życie i życia tych, którzy mu towarzyszyli spełnił żądania Asgharvila zapewniając sobie wolność. A teraz znowu był w jego więzieniu i ponownie musiał się wyzwolić

Istotnie, plan A nie wypalił - demonica, która dzięki obecności światła zmaterializowała się obok niego również nie była w stanie opuścić pentagramu. Rith jednak nie był aż tak głupi i przygotował się należycie. Najpewniej przewidział wszystkie sposoby ucieczki, miał do tego wystarczająco czasu. Że też dał się tak złapać! I co niby miał w tej sytacji począć? Z toni skłębionych myśli wypłynął jednak na powierzchnię jeden pomysł, którego schwycił się jak ostatniej deski ratnku. Usiadł na podłodze, udając zrezygnowanego, szablą zrobił sobie nacięcie na dłoni i używając własnej krwi jako farby zaczął malowac. Przypadkowe linie, przecinające się zawijasy które powoli zaczynały formować się w obraz, do złudzenia przypominający kolejne stadia formowania się chaosu. Gdy dzieło było gotowe, uśmiechnął się smutno. To miał być ostatni ślad, jaki po nim pozostanie. Wstał i podszedł do krawędzi pentagramu, wyciągając obraz w stronę Ritha

- Wygrałeś... Skoro skończyłem jak skończyłem to musi być JEJ wybór. Weź to, niech pozostanie po mnie choć ten jeden ślad. Azmaer nie żyje, Thomas dogorywa... Zniknę dokładnie tego świata jednak... - zawiesił na chwile głos, a na jego twarzy wykwitł złośliwy uśmiech - Nie wszystek umrę. Nigdy nie odejdę... z twojej pamięci! Chciałem ci jeszcze na odchodnym pogratulować... Żaden mazenda nigdy nie stworzył potężniejszego opętańca :3
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 06-04-2008, 21:04   #576
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wszyscy: Barbak lub Waldorff sprawił wam kolejną wizję!

Wrzuta.pl - Forseco-Insane

Hybrid Nightmare Galian Beast by *ShadowSaber on deviantART

To Irh! W swojej demonicznej postaci!

Hold My Hand by ~Fates-Broken-Wings on deviantART

http://i7.photobucket.com/albums/y259/Racharil/35vv.jpg

A Hand by ~theanimegurl on deviantART

Kazała mu iśc...

White Tower by ~SnowSkadi on deviantART

Dzieci światła nie były zachwycone wizytą demona z Ditrojid...

http://img162.imageshack.us/img162/7263/cid7qx.jpg

http://www.tibiacity.org/library/voc...ocations/1.gif

http://i7.photobucket.com/albums/y259/Racharil/32wd.jpg

http://i7.photobucket.com/albums/y25...il/Page013.jpg

http://i7.photobucket.com/albums/y25.../76Star_18.jpg

http://www.gothicworld.pl/lokalizacj..._przejscie.jpg

Old books by ~LadyLyla-stock on deviantART

read me like a book by ~ohbloodymari on deviantART

archers by ~bahamutrex on deviantART

http://i7.photobucket.com/albums/y259/Racharil/16g.jpg

Irh, jako dragonita, z powodu opętania ciężko raniony lub rozzłoszczony przemienia się w wersję bardziej demoniczną! Widzieliście to już!

http://www.testgsm.pl/images/newsy/07_06_08/piorun.jpg

Wojownicy światła nienawidzili demona z Ditrojid, lecz najwyraźniej Irh miał wsparcie!

http://www.geocities.com/TimesSquare...33/vincent.jpg

Burning city by ~AmiHimesama on deviantART

http://i7.photobucket.com/albums/y25...il/Page042.jpg

...i zdołał zbiec...

At night by ~ravenoo on deviantART

read me like a book by ~ohbloodymari on deviantART

http://www.znp.ca/images/old-book-1.gif

http://www.dfv.pl/gallery/d/39810-2/woda.jpg

Barbak, Ray`gi;
Hm, Pożar Ditrojid, jaki ukazał się wam w wizji, to słynna, dawna sprawa. Jak się podaje, jakieś 30 lat temu demon z Ditrojid przybył do miasta, wdarł się do siedziby zakonu Abazigala i wymordował wielu zakonników i wojowników – po czym przyzwał fioletowe gromy z nieba i wzniecił pożar, który strawił połowę miasta. Beulf, rozsierdzony postępkiem demona, tropił go zawzięcie i bez wytchnienia przez wiele dni i nocy, aż wreszcie zabił bestię, stając się bohaterem miasta. Z wizji wynika jednak, że Irch, demon z Ditrojid, przybył do miasta w zupełnie innym celu niż mordowanie wojowników bieli!

Barbak; Płaczący mężczyzna zerka na ciebie.
- Słyszałem, że w Ditrojid zginął Ilundil. Czy... czy znaleziono już zabójcę?

Barbak, Waldorff, Ray`gi;
Dobiega was cichy, melodyjny śpiew wielu dziwnych, jakby dziecięcych, pięknych głosików.

- A oko Światła wskaże im drogę
Przywieje ich fioletowy wiatr
By zaszli wraz z gwiazdą
By poszli jej śladem
Wynurzają się słowa mroku nieprzeniknionego
Z oceanu srebrzystej wiecznej jasności
By poszli ich śladem
By zaszli wraz z gwiazdą
Otoczeni mrokiem
W spojrzeniu iskier zimnych
Ujrzą pod błękitnymi lustrami
By zasnęły wraz z gwiazdą
Oceany ciche mgły głuche.

Zauważacie krążące ponad wodą, jakby świetliste ważki.

Tev; Odnajdujesz przyszpilonego do drzewa Thomasa, oraz Kejsi z Kissim.
- Gdzie ostatnim razem widziałaś Astarotha, bo jak wiesz, byłem przez jakiś czas... niedysponowany? – powiedziałeś.
A potem poczułeś piekący, obezwładniający ból, i padłeś na ziemię, drętwiejąc.
Spotkanie z piorunem zaszkodziło ci bardziej, niż się spodziewałeś. Dźwigasz się mozolnie z trawy, materialny, Tev-rakszasa. Wszystko cię boli i z trudem wykonujesz każdy ruch. Wykorzystywanie magii w tym stanie jest raczej niemożliwe.

Kejsi; przybył Tev i... padł. Thomas nadal się szamocze, przybity do drzewa.
- Co wy tu jeszcze robicie?! – wydarł się Kissi. – Po co tu przyłazicie?! Wynocha, to mój dom, moja Kejsi, dajcie nam spokój!!! Zabierajcie siebie, wasze włócznie, demony, i sztuczki, i wynoście się! – tupał ze złości Kissi.
Nagle znieruchomiał i uśmiechnął się sadystycznie.
- Sami tego chcieliście!!! – wrzasnął i zwinnie wskoczył z powrotem do dziupli.

Astaroth; Szlag by.
Przez otwartą w suficie klapę słyszysz tupanie. Zauważasz, że Kissi wrócił do swej nory, ale jest sam.
- Nie bój się, Kejsi, już niedługo o nich zapomnisz, o tak! Nie wrócą więcej! – mruczy do siebie zaciekle. – Trochę łez, a potem zapomnisz, o Sathemie, o tych futrzakach i Averonach od siedmiu boleści!!! Będziesz moja!!!
Widzisz, jak Kissi zdejmuje ze ściany obraz i otwiera skrytkę za nim, wyjmując z niej księgę.
- Umrą, jeśli zniszczę ich imiona, tak?! – chichocze Kissi. – Rith zabronił niszczyć księgi, ale chyba nic się nie stanie jeśli zniszczę kawałek jednej karki!
Widzisz, jak Kissi wydziera fragment stronnicy i spala skrawek w swojej dłoni, po czym chowa księgę na miejsce.
- Zdychajcie i dajcie nam wreszcie święty spokój!!!

Zabierasz się za tworzenie swego ostatniego dzieła.
- Wygrałeś... Skoro skończyłem jak skończyłem to musi być JEJ wybór
- NIE WSPOMINAJ O NIEJ!!! – wydarł się Rith.
O. A to ciekawe. Rith nie lubi Mistress!
- Weź to, niech pozostanie po mnie choć ten jeden ślad.
- Ostatnie czego pragnę w MOIM świecie, to ślad po tobie, wyrodny odpadku!!! – wycedził wściekle Rith.
- Chciałem ci jeszcze na odchodnym pogratulować... Żaden mazenda nigdy nie stworzył potężniejszego opętańca :3
- Nie jestem żadnym mazenda!!! – wydarł się Rith. – Jestem Panem Mgieł!!! Jestem Nowym i Starym Shabranido!!! Żałosna kreaturo, nie chce mi się nawet na ciebie patrzeć!!! Nie wiem co knujesz, ale nie dam się sprowokować! Nie słyszę cię i nie patrzę wcale w twoją stronę!!! – Rith zaczął schizowac, chyba wspomnienie o „Niej” go dobiło. – Siedź tam i zdychaj!!!
Demonica przywołana z rękawicy zerka na Kissiego krzątającego się piętro wyżej.
- Rith is not looking at us now. I have an idea, sugar – szepnęła do ciebie.
Jej cieniste jestestwo skłębiło się i cienie przemiły się w postać... Kejsi! Tyle, że z cieni. Demonica wpełzła pod płótno z narysowanym pentagramem, okrywając się nim.
- Pretend, you`re trying to hurt me, to posses me, sugar – poradziła.
Zaczęła szamotać się i piszczeć rozpaczliwie cienkim głosikiem chimerki.
- Kissiiiiii!!!
Zdezorientowany Kissi przystanął przy otwartej klapie w podłodze i zajrzał na dół wielkimi, świecącymi ślepiami.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-04-2008, 16:51   #577
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Wyskandował do końca modlitwę opiekuńczą. To już tyle razy w życiu mówił że nawet nie zauważył jak płynnie i delikatnie przeszedł w trans. Objął go w swe władanie i przemówił. Wizja potwierdziła to co wcześniej opowiedział mu Ork gdy podążali nad to jezioro. Utwierdziła go również w podejrzeniu że Moradine, Reorx czy Grunghi nie są w tym uniwersum zbytnio aktywni. Z biegiem czasu przywykł do tej myśli że bogowie nie mogą wszystkiego. Co więcej kiedyś to uważał za obrazoburczą herezję. Teraz wiedział że to jedna z prawd kardynalnych. W innych warunkach przy pomocy przyjaciół oraz kręgu kapłanów mógłby spróbować rozszerzyć władanie Kowala Dusz i na ten teren. Dopiero gdy sobie przypomniał że tak naprawdę to fikcyjne realia stworzone przez demona odpuścił sobie te plany. Czas był temu najwyższy.


Stali we trójkę na brzegu uroczego jeziora. Jeden z księżyców zalewał ich srebrem i nadawał tafli wody cudownej poświaty. W tym tle Kapłan posłyszał śpiew.

-Ciszzza, to tiżnije. Je właśnie szukaliśmy. –Obrócił się w stronę orka i dodał

– Tego szukaliśmy. Posłuchajmy wszyscy. –Zamienił się w słuch na kilka chwil. Starał się nie uronić ani słowa. Gdy One skończyły Brodaty aż podskoczył z radości.

-Nowa nadzieja na nas spłynęła. Nie wiem dokąd chcą nas zaprowadzić ale uważam że skoro te stworzonka widziałeś w asyście Smoka nie mogą być z bladolicym.

-Przywiała nas fioletowa burza bez piorunów zgadza się. Nad głową mamy księżyc dający piękne wprost światło. Skoro mamy iść za nim musimy wiedzieć gdzie.

-No i piosenka mówi gdzie. Przez jezioro w asyście tiżnije. Musimy kierować się na tę gwiazdę. Tam gdzieś musi być odpowiedź na nasze problemy.



Krasnolud spojrzał raz jeszcze na przybysza potem na orka i drowa a potem na łódki.

-Barbak jak na moje oko i ucho te wizje się wytłumaczą po tamtej stronie jeziora. Nie wiem gdzie są Tev, Kejsi, Thom, Sath oraz Asth. Nie możemy im pomóc w tym momencie bo nie wiemy gdzie ich szukać. Jedynym rozwiązaniem jest sprawdzenie o co chodzi z tymi wizjami. Jestem pewien że to nie białolicy je zsyła.

-Sprawdźmy to! Jest tylko jeden problem jak przywołać te łódki.



//Waldorff jest zdecydowany wsiąść do łódki i popłynąć w kierunku tego księżyca. To w jaki sposób się tam dostanie uwarunkuje reszta drużyny//
 
Vireless jest offline  
Stary 07-04-2008, 18:51   #578
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Thomas!?
Pojawiła się kolejna wizja. A potem Tev spadł z nieba nieopodal Thomasa. Kissi wrzeszczał, tupał, biegał. Kejsi była absolutnie zagubiona.

- Thomas!!! – Kejsi skoczyła ku rannemu.
Tego jej uczyło Światło. Zawsze pomagać potrzebującym. Zawahała się jednak. Thomas atakował drużynę w świątyni przybycia, teraz zniszczył jej żywiołaka!
Po czyjej stronie w końcu stoi!?
Świetlista włócznie nie zabiła go jednak, więc chyba ma w sobie jeszcze coś z Bieli! Może da się go uratować! Nauki Światła były zbyt silnie zakorzenione w duszy Kejsi, chimerka nie mogła patrzeć bezczynnie na cierpiące istoty.
- Puść go włócznio, puść, puść! – Kejsi starała się wyjąc włócznię, ale nie dała rady.

Wrócił Kissi i niespodziewanie złapał chimerkę za rękę, odciągając ją od Thomasa.
- Zostaw go, jest przeklęty!!! To Upadły Anioł!
- Co!? Skąd wiesz!?
- Spójrz na niego!
- Skąd wiedziałeś, że to Anioł, a nie Averon!? – przeraziła się Kejsi. – Kto ci powiedział, że Anioły istnieją!? Przecież one pochodzą z innego wymiaru!
- Czytam dużo ksiąg – odparł niewinnie Kissi. – Nie daj się im zwieść, Upadłe Anioły nie są wierne Bieli! A Waldorff? Mówił… ci, o tym strasznym czynie, którego dokonał, w związku z pewną cenną księgą? Wiesz, kim naprawdę SA Tacy Jak Oni?! Ja wiem, Kejsi, chcę cię przed nimi ustrzec! Nie słuchaj ich, chodź ze mną!

Chimerka była w rozterce. Co robić!?

[media]http://www.youtube.com/watch?v=BOZ6uGy_HkA&feature=related[/media]
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-04-2008, 19:01   #579
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Płaczący mężczyzna zerka na Barbaka.

- Słyszałem, że w Ditrojid zginął Ilundil. Czy... czy znaleziono już zabójcę?

- To zależy jakiej odpowiedzi oczekujesz przyjacielu. Większość mieszkańców twierdzi że wiedzą kim jest zabójca. Większość też uważa że już prawie go mieli jednak skubaniec się wymknął. Zapewne wysłali za nim pościg i teraz czekają tylko aby powiesić, poćwiartować lub zadać mu śmierć w inny wyszukany sposób. Domniemany zabójca jednak za wszelką cenę próbuje dowieść swojej niewinności i udowodnić wszystkim dookoła, że nie jest wielbłądem. Odrzekł ork, a z początku spokojny głos pod koniec wypowiedzi był już niemal krzykiem.


Barbak pochylił głowę i zmówił krótką modlitwę za spokój duszy Ilundila.


- Przepraszam przyjacielu. To ja jestem podejrzany o morderstwo Ilundila.


Rzekł smutno ork. Następnie spojrzał na jezioro i oddał się kontemplacji wydarzeń ostatnich dni.


Wizja przyszła w dokładnie taki sposób w jaki na ogół przychodzą wizje. Nieoczekiwanie, bez jakiegokolwiek uprzedzenia. Jak każda wizja nie mówiła niczego wprost i jak każda inna nakazywała swemu odbiorcy wytężoną pracę szarych komórek. Ork miał niewiele szarych komórek. Przeważająca część komórek jego ciała była zielona, niewiele było takich które były inne. Część jednak była (były wśród nich i szare) i te pracowały w tej chwili na pełnych obrotach. Ponownie oczom Barbaka ukazały się widoki, które zapamięta do końca swego marnego żywota. Ponownie również przemówiło do niego Bóstwo (czy też coś podszywające się pod Bóstwo, tego ork niestety nie mógł być pewien). Zdecydował jednak przeanalizować to co przed chwilą dane mu było zobaczyć.


Nie widział swojej miny jednak poszedł by o zakład że wyglądał komicznie. Zapewne to też było powodem rozbawienia drow’a.

- Nie istotne – powiedział sam do siebie Barbak. Niech się śmieje, niech uważa się za lepszego. Mi to akurat w ogóle nie przeszkadza. Wiem com jest wart wiem też na czym należy w życiu polegać i czemu lub komu ufać. Niech się śmieje ile chce i niech uważa co chce.


- Kard’ach um’ter zud. – Jak mawiało krasnoludzie powiedzenie. Myślał Barbak. Dosłowne tłumaczenie krasnoludzkiego idiomu brzmiało: „Mam Cię tam gdzie jest Ciemno”. W języku karłów było to jednak dużo poważniejsze wyzwisko, po którym na ogół należało spodziewać się szybko błyskających ostrzy toporów i otwartych złamań.




-Ciszzza, to tiżnije. Je właśnie szukaliśmy. – rzekł Walrorf.

- Tego szukaliśmy. Posłuchajmy wszyscy. -Zamienił się w słuch na kilka chwil. Starał się nie uronić ani słowa. Gdy One skończyły Brodaty aż podskoczył z radości.


Barbak aż parsknął śmiechem Krasnolud zamieniający się w słuch wyglądał zapewne jeszcze zabawniej niż ork wysilający swe zielono-szare komórki.


-Nowa nadzieja na nas spłynęła. Nie wiem dokąd chcą nas zaprowadzić ale uważam że skoro te stworzonka widziałeś w asyście Smoka nie mogą być z bladolicym.

-Przywiała nas fioletowa burza bez piorunów zgadza się. Nad głową mamy księżyc dający piękne wprost światło. Skoro mamy iść za nim musimy wiedzieć gdzie.

-No i piosenka mówi gdzie. Przez jezioro w asyście tiżnije. Musimy kierować się na tę gwiazdę. Tam gdzieś musi być odpowiedź na nasze problemy.


Krasnolud spojrzał raz jeszcze na przybysza potem na orka i drowa a potem na łódki.

-Barbak jak na moje oko i ucho te wizje się wytłumaczą po tamtej stronie jeziora. Nie wiem gdzie są Tev, Kejsi, Thom, Sath oraz Asth. Nie możemy im pomóc w tym momencie bo nie wiemy gdzie ich szukać. Jedynym rozwiązaniem jest sprawdzenie o co chodzi z tymi wizjami. Jestem pewien że to nie białolicy je zsyła.

-Sprawdźmy to! Jest tylko jeden problem jak przywołać te łódki?



Ork zamyślił się przybierając na chwilę pozę wielkiego myśliciela. Krasnolud mógł mieć rację.

- Waldorfie. Jak dotąd wszelkie działania wynikały z tych wizji. To one podpowiadały nam gdzie się dostać i jak to zrobić. My jedynie modląc się do naszych bogów podążaliśmy za nimi. Zgadzam się z Tobą. To może być to. Proponuje zmówmy wspólną modlitwę i poprośmy naszych bogów o to aby pomogli nam dostać się do tych łodzi. Poruczniku. Czy przyłączysz się do nas? Barbak z góry znał odpowiedź. Jednak nie dał pretekstu do jakiejkolwiek agresji... nawet zbłąkane owieczki trzeba próbować nawrócić.
 

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 09-04-2008 o 08:27.
hollyorc jest offline  
Stary 07-04-2008, 21:48   #580
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
My Immortal

Anioł spojrzał na świetlistą włócznie, która przebiła go do drzewa. Oręż demona przeszedł przez jego serce. Nie wiedział czemu jeszcze żyje ale czół, czół że niedługo ujrzy kres swej podróży. Niedługo zginie.
Thomas puścił włócznie. Uśmiechnął się i spojrzał w oczy Chimerki, która starała się wyciągnąć włócznie sterczącą z piersi Pseudo Averona. Pogłaskał ją po głowie.
- Spokojnie. - mruknął do niej przyjaźnie - Nic mi nie będzie. - z kącika ust wypłynęła stróżka krwi - Idź z nim. Kissi zabierz Kejsi w bezpieczne miejsce. - powiedział spokojnie, z uśmiechem na twarzy.
Anioł wiedział, że ten Chimerek nie będzie współpracował. Nawet się nie odezwał...
- Prosze Cię... Zabierz ją w bezpieczne miejsce. Twój dom nie jest bezpieczny, uwierz mi... Musicie stąd obydwoje zniknąć... Proszę odejdź z nią... Nie chce by widziała jak konam... - te słowa wypowiedział nieco ciszej.
- A właśnie, że powinna to zobaczyc!!!-wrzasnął histerycznie.
- A myślisz, że była by szczęśliwa? Chcesz jej szczęścia, chcesz żyć z nią szczęśliwie a sądzisz, że będzie szczęśliwa widząc umierającą istotę? - zadał pytanie.
Coś w tej kociej chimerze chyba drgnęło. Zamilkł spoglądając na Anioła wielkimi, żółtymi oczyma. Anioł uśmiechnął się szczerze i postanowił poprosić jeszcze raz.
- Błagam, zabierz ją. Zabierz i żyjcie szczęśliwie.
Thomas jeszcze raz pogłaskał Kejsi.
- Idźcie już... - mruknął i pchnął kotkę w objęcia Kissiego.
Chimerki pewnie powinny uciec, a przynajmniej Kissi. Thomas został sam...
Anioł jeszcze raz szarpnął włócznie lecz ta nie chciała wyjść. Upadły wzniósł wzrok w kierunku nieba, ręce rozłożył z uśmiechem na twarz?
- Chyba to kres, Panie. Kres mej drogi, przez którą prowadziłeś mnie przez te wszystkie lata, wieki... Dzięki Ci, Panie, że nie zwątpiłeś we mnie i nie opuszczałeś mnie na krok. Dziękuje, że dałeś mi takich Aniołów stróżów jak Kerom i Jacob. Dziękuje, że pozwoliłeś mi poznać Marcjanne, że dałeś mi takiego przyjaciela jak Draco. Dziękuje Ci za to, że mogłem stawić czoła chaosowi i walczyć w tej nierównej wojnie stojąc po stronie prawdy. - krew skapywała z brody Anioła wprost na piaszczyste podłoże zostawiając przy tym piękne wzorki. Thomas uśmiechnął się - Dziękuje Ci panie za to, że dajesz mi w końcu... - zakasłał, wypluwając krew na ziemię -... Że mogę w końcu odejść. Po tych wszystkich latach, które służyłem Tobie lepiej, lub gorzej... W końcu mogę odpocząć... Dziękuje, Ojcze. - uśmiechnął się.
Robiło mu się słabo. Ręce drżały z wyczerpania tak, jak by ich właściciel wykonał właśnie bardzo męczącą pracę, jak by przerzucił tony drewna czy też kamieni.
Krew wyciekająca z rany spływała po jego nogach. Kapała na ziemię wyciekając z dziur w podeszwach. Natychmiast wsiąkał w piasek, jak by wciągany między ziarenka zostawiając przy tym wzorki przypominające kwiaty. Piękne, czerwone kwiaty.
Znów zrobiło mu się słabo. Tym razem przed oczami zobaczył białe i ciemne plamki. Wiedział, że koniec jest blisko... Dziwna niemoc ogarnęła jego ciało. Powieki stały się cięższe. Nagle stracił przytomność.

Bring Me To Life
 
Panda jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172