Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2008, 13:45   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po wymianie mniej czy bardziej uprzejmych ukłonów Eryk ruszył za Francois i Augustem.
"Sekundowanie w pojedynku" - pomyślał. - "No, no... I to już pierwszego dnia..."
Było to nieco niepokojące... I chociaż do najbardziej ekstrawaganckich nie należało, to Eryk poczuł, jak potrzeba uczynienia czegoś nieco odbiegającego od normy zdecydowanie go opuszcza.
"Już lepsza byłaby panienka z 'Czerwonej Koronki'" - przemknęło mu przez głowę. Wyraźnie czuł, że pakuje się w sytuację nie do końca zrozumiałą. I miał nadzieję, że August coś mu wyjaśni... A raczej im, bo Francois też wydawał się być nieco zdezorientowany.
- Nie lubię de Veille’a. - powiedział w końcu Francois.
Potem zamilkł. Zatrzymał się przy kwiaciarce, by kupić róże. Przebierał jakby od tego miało zależeć jego życie. W dodatku nie zwracał uwagi na młodą dziewczynę, co było zachowaniem, jak na niego, dość nietypowym.
"Czyżby to wpływ tej siostry Augusta?" - pomyślał nieco zaskoczony Eryk. - "W takim razie to coś poważnego..."

Gdy odeszli na tyle daleko, by kwiaciarka nie mogła nic słyszeć, Francois podjął temat.
Co ty z nim w ogóle robiłeś? Takich ludzi należy unikać - mówił tonem pełnym wyrzutów. - Zawsze oznaczają kłopoty. I kim jest ten Estalijczyk? Dlaczego zgodziłeś się na pojedynek? Mów!
"Jak zwykle prosto z mostu" - pomyślał Eryk, zostając o krok, potem drugi z tyłu. Nie chciał być świadkiem rozmowy między, być może, przyszłymi szwagrami. - "Jak dawniej, przyjacielu... Na jotę się nie zmieniłeś..."
Francois był zwykle bezpośredni i szczery aż do bólu. I taki jak widać pozostał.
Zanim Eryk zdążył się dyskretnie wycofać Francois zwrócił się do niego.
- A ty zostań - energicznym ruchem ręki przywołał go do siebie. - Zostałeś jego sekundantem, jest ci winien trochę wyjaśnień.
- I tak już w tym tkwisz - dodał po chwili.
Bez wątpienia w tym tkwił. I podobało mu się to coraz mniej, do czego zdecydowanie przyczyniały się dość mętne wyjaśnienia Augusta.
"Głupi, czy co" - Eryk wymienił zdziwione spojrzenia z przyjacielem. Widać było, że żadnemu z nich usłyszane tłumaczenia nie starczały. Czego Francois nie omieszkał powiedzieć...
Sprawa książęcego szampierza też nie została do końca wyjaśniona.
"Jeśli to ten, o którym myślę" - doszedł do wniosku, przypominając sobie spojrzenia rzucane przez jednego z mężczyzn na młodego de Baries - "to co najmniej przyłożył rękę do tej sprawy. I nie chodzi o jakieś głupie zaproszenia..."

Pewien 'ozdobnik' stroju Augusta rzucił mu się w oczy, gdy de Baries pochylił się w ukłonie, pozdrawiając z daleka jakąś znaną mu niewiastę.
"Winem się poplamił, czy..." - ta druga możliwość była dość niepokojąca i stawiała Augusta w nowym świetle. Albo raczej bardziej zaciemniała obraz...
Ale nie było czasu na wyjaśnienia, jako że do loży pozostał krok...
- Mój stary przyjaciel, Eryk Halsdorf - powiedział Francois. - A to pani Leticia de Baries i panna Véronique de Baries.
Eryk z należytym szacunkiem przywitał obie panie. Obie zasługiwały na uwagę, ale wzrok Eryka przyciągnęła przede wszystkim Leticia. I to nie dlatego, że była pewnie najpiękniejszą damą w teatrze. W jej oczach widział rozpacz. I przez moment miał wrażenie, że musi odpowiedzieć na ten niemy krzyk. Że nikt inny poza nim temu nie podoła...
- Proszę mi mówić Vera - powiedziała Véronique. - W końcu jest pan starym przyjacielem Francois.
Ze sposobu, w jaki panna Véronique patrzyła na mężczyznę, o którym mówiła, łatwo można było wywnioskować, że dziewczyna odwzajemnia jego atencje.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się. Z wdzięcznością.
Głos Very wyrwał go z czaru, jaki rzuciła na niego Leticia.
W tej chwili uzmysłowił sobie, że już kiedyś widział takie samo spojrzenie, taką samą milczącą, pełną nadziei prośbę o ratunek. W ostatecznym rozrachunku kosztowało go to dwa lata spędzone z dala od Brionne...
Z trudem zachował uśmiech na twarzy. Całe szczęście, że przedstawienie się rozpoczęło...

Nie bardzo wiedział, o czym mówił pierwszy akt 'Niewiernej narzeczonej'. Po głowie krążyły mu myśli o Leticii, Auguście, de Veille’u... I Crissy...
- Może pójdziemy po coś do picia dla pań, Francois? - powiedział.
- Francois! - powtórzył. Musiał go kopnąć w kostkę, by przyjaciel zareagował. Trafiony celnie Francois niemal podskoczył. Oderwał wzrok od Veronique i skierował nieco nieprzytomne spojrzenie na Eryka.
- Przecież cię słucham...
Kątem oka Eryk zobaczył, jak Veronique kryje uśmiech. Był pewien, że Francois również dużo stracił z pierwszej części. Chociaż z nieco innego powodu, niż on sam.
- Idziemy po drinki - powtórzył Eryk. - August zaopiekuje się paniami podczas naszej nieobecności.
Francois widać oprzytomniał, bo w końcu wstał i zapewniając wszystkich, że zaraz wrócą opuścił wraz z Erykiem lożę.

- Najpierw mi powiedz - rzekł Eryk, gdy tylko się nieco oddalili - kim byli ci wszyscy ludzie.
Francois przystanął.
- Ten, co tak się wpatrywał w Artura, to był właśnie de Veille.
- Szampierz od zaproszeń - upewnił sie Eryk.
Francois skinął głową.
- Obok niego stał Beraud Loisel. Daleka rodzina. Mieszka w rezydencji de Veille'a. Można powiedzieć, że prawie go nie odstępuje. W zasadzie nie wiem, czemu. Beraud jest sam w sobie dość charyzmatyczny i wpływowy. Nie potrzebuje poparcia szampierza...
Eryk skinął głową. Powodów takiego, a nie innego zachowania Loisela mogły być tysiące...
- Potem przyszedł Oktawian de Maurissaut - opowiadał dalej Francois. Dużo ciszej zresztą. - Dobra rodzina, ale chłopak zszedł na psy. Aktoreczki, alkohole, kasyna... Stały bywalec 'Czerwonej Koronki', 'Grubej Muriel', 'Tańczącej Driady' i paru innych. Znany ze swoich nieco nietypowych zamiłowań... - Rozejrzał się by sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje. - Włazi w dupę de Veille'owi, bo chciałby zostać książęcym gwardzistą. Ale chyba ma małe szanse. Krążą też inne plotki, ale tego nie jestem pewien...
- A ten ostatni? - spytał Eryk. - Pasował do tego towarzystwa jak wół do karety... I mówił coś o 'Briońskim śnie'... Tak jakby sugerował, że ma na zbyciu...
Francois gwałtownie uniósł głowę.
- Nie słyszałem tego... - powiedział. - Mówisz serio?
Eryk skinął głową.
- Nie do wiary... - Francois zdziwiony pokręcił głową. - I de Veille nie zareagował? On podobno nie toleruje tych handlarzy białą śmiercią... Ciekawe...

Ruszyli w stronę baru.
- Nie sądzisz - powiedział Eryk - że nasz drogi August więcej przed nami ukrył, niż powiedział? Słyszałeś coś o tym pojedynku czy pobiciu? W końcu to powinny być głośne sprawy?
- Nie - odrzekł Francois. - Chociaż z pewnością poszkodowani się nie chwalili. A jeśli to świeża sprawa...
- No, może... - mina Eryka wyrażała pewne niedowierzanie. - A co powiesz na sam powód tych pojedynków... Jak w kiepskiej sztuce - zemsta rodowa za niewierność niedoszłej narzeczonej... Też coś...
- Też coś - podchwycił Francois. - A ty i Crissy? Z jej powodu poszatkowałeś biednego Theo...
- Poszatkowałeś, poszatkowałeś... - skrzywił się Eryk. - Raptem trzy małe cięcia... Po tygodniu stał na nogach. Poza tym to szło o jej honor... - wyraźnie spochmurniał. - Tak w każdym razie wtedy myślałem. A tego jej brzuchatego małżonka nawet nie tknąłem...
- Pewnie jesteś mądrzejszy, niż ten Estaliczyk - zaśmiał się Francois. - Albo on ma gorętszą krew - dodał.
Uśmiech Eryka nie do końca był szczery. Gdyby nie Madeleine, to kto wie... Miał u niej spory dług...

Powoli zbliżali się do długiej lady, za którą tłum barmanów szykował rożne napoje.
- Jeszcze jedno - zmiana tematu nie była związana z niechęcią do powrotu do wspomnień. - Zauważyłeś, że nasz drogi August ma tu - pokazał miejsce - taką śliczną czerwoną plamę, którą skrzętnie ukrywa?
- Poczekaj! - Eryk w ostatniej chwili zdążył za ramię Francois, który już chciał wracać do loży. - Wolnego... Przecież nie będziesz go rozbierać przy paniach...
- Wręczymy paniom drinki, czy co tam one piją - Eryk rozwijał swój plan - a ty poklepiesz go przyjacielsko po brzuchu i powiesz, że zazdrościsz mu smukłej linii. Bo przecież mu zazdrościsz, prawda?
Francois z szyderczym uśmiechem poklepał się po brzuchu.
- Zapominasz, że gruby kupiec, to bogaty kupiec. - Jeszcze raz poklepał się po brzuchu. - A to jest chodząca reklama powodzenia firmy. Jak schudnę, to ludzie zaczną podejrzewać, że interesy gorzej idą.
- Powiesz potem, że żona tak sobie zażyczyła - uśmiechnął się Eryk. - Ludzie wierzą w takie rzeczy...
Nie dodał, że niektórzy pomyślą, że w łożu młoda żonka wysysa z Francois wszystkie siły...
- Jeśli nie jest człowiekiem z żelaza - podchwycił pomysł Francois - to zareaguje. A jeśli jest ranny, to na razie z pojedynku nici.
Uśmiechnął się.
- Zobaczymy, co wyjdzie z tego twojego 'pomysła' - zażartował.

Dotarli do baru, wzięli napoje, a potem ruszyli w stronę loży.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-04-2008 o 13:59.
Kerm jest offline