Administrator | Po wymianie mniej czy bardziej uprzejmych ukłonów Eryk ruszył za Francois i Augustem. "Sekundowanie w pojedynku" - pomyślał. - "No, no... I to już pierwszego dnia..."
Było to nieco niepokojące... I chociaż do najbardziej ekstrawaganckich nie należało, to Eryk poczuł, jak potrzeba uczynienia czegoś nieco odbiegającego od normy zdecydowanie go opuszcza. "Już lepsza byłaby panienka z 'Czerwonej Koronki'" - przemknęło mu przez głowę. Wyraźnie czuł, że pakuje się w sytuację nie do końca zrozumiałą. I miał nadzieję, że August coś mu wyjaśni... A raczej im, bo Francois też wydawał się być nieco zdezorientowany. - Nie lubię de Veille’a. - powiedział w końcu Francois.
Potem zamilkł. Zatrzymał się przy kwiaciarce, by kupić róże. Przebierał jakby od tego miało zależeć jego życie. W dodatku nie zwracał uwagi na młodą dziewczynę, co było zachowaniem, jak na niego, dość nietypowym. "Czyżby to wpływ tej siostry Augusta?" - pomyślał nieco zaskoczony Eryk. - "W takim razie to coś poważnego..."
Gdy odeszli na tyle daleko, by kwiaciarka nie mogła nic słyszeć, Francois podjął temat.
– Co ty z nim w ogóle robiłeś? Takich ludzi należy unikać - mówił tonem pełnym wyrzutów. - Zawsze oznaczają kłopoty. I kim jest ten Estalijczyk? Dlaczego zgodziłeś się na pojedynek? Mów! "Jak zwykle prosto z mostu" - pomyślał Eryk, zostając o krok, potem drugi z tyłu. Nie chciał być świadkiem rozmowy między, być może, przyszłymi szwagrami. - "Jak dawniej, przyjacielu... Na jotę się nie zmieniłeś..."
Francois był zwykle bezpośredni i szczery aż do bólu. I taki jak widać pozostał.
Zanim Eryk zdążył się dyskretnie wycofać Francois zwrócił się do niego.
- A ty zostań - energicznym ruchem ręki przywołał go do siebie. - Zostałeś jego sekundantem, jest ci winien trochę wyjaśnień.
- I tak już w tym tkwisz - dodał po chwili.
Bez wątpienia w tym tkwił. I podobało mu się to coraz mniej, do czego zdecydowanie przyczyniały się dość mętne wyjaśnienia Augusta. "Głupi, czy co" - Eryk wymienił zdziwione spojrzenia z przyjacielem. Widać było, że żadnemu z nich usłyszane tłumaczenia nie starczały. Czego Francois nie omieszkał powiedzieć...
Sprawa książęcego szampierza też nie została do końca wyjaśniona. "Jeśli to ten, o którym myślę" - doszedł do wniosku, przypominając sobie spojrzenia rzucane przez jednego z mężczyzn na młodego de Baries - "to co najmniej przyłożył rękę do tej sprawy. I nie chodzi o jakieś głupie zaproszenia..."
Pewien 'ozdobnik' stroju Augusta rzucił mu się w oczy, gdy de Baries pochylił się w ukłonie, pozdrawiając z daleka jakąś znaną mu niewiastę. "Winem się poplamił, czy..." - ta druga możliwość była dość niepokojąca i stawiała Augusta w nowym świetle. Albo raczej bardziej zaciemniała obraz...
Ale nie było czasu na wyjaśnienia, jako że do loży pozostał krok...
- Mój stary przyjaciel, Eryk Halsdorf - powiedział Francois. - A to pani Leticia de Baries i panna Véronique de Baries.
Eryk z należytym szacunkiem przywitał obie panie. Obie zasługiwały na uwagę, ale wzrok Eryka przyciągnęła przede wszystkim Leticia. I to nie dlatego, że była pewnie najpiękniejszą damą w teatrze. W jej oczach widział rozpacz. I przez moment miał wrażenie, że musi odpowiedzieć na ten niemy krzyk. Że nikt inny poza nim temu nie podoła...
- Proszę mi mówić Vera - powiedziała Véronique. - W końcu jest pan starym przyjacielem Francois.
Ze sposobu, w jaki panna Véronique patrzyła na mężczyznę, o którym mówiła, łatwo można było wywnioskować, że dziewczyna odwzajemnia jego atencje.
- Z miłą chęcią - uśmiechnął się. Z wdzięcznością.
Głos Very wyrwał go z czaru, jaki rzuciła na niego Leticia.
W tej chwili uzmysłowił sobie, że już kiedyś widział takie samo spojrzenie, taką samą milczącą, pełną nadziei prośbę o ratunek. W ostatecznym rozrachunku kosztowało go to dwa lata spędzone z dala od Brionne...
Z trudem zachował uśmiech na twarzy. Całe szczęście, że przedstawienie się rozpoczęło...
Nie bardzo wiedział, o czym mówił pierwszy akt 'Niewiernej narzeczonej'. Po głowie krążyły mu myśli o Leticii, Auguście, de Veille’u... I Crissy...
- Może pójdziemy po coś do picia dla pań, Francois? - powiedział.
- Francois! - powtórzył. Musiał go kopnąć w kostkę, by przyjaciel zareagował. Trafiony celnie Francois niemal podskoczył. Oderwał wzrok od Veronique i skierował nieco nieprzytomne spojrzenie na Eryka.
- Przecież cię słucham...
Kątem oka Eryk zobaczył, jak Veronique kryje uśmiech. Był pewien, że Francois również dużo stracił z pierwszej części. Chociaż z nieco innego powodu, niż on sam.
- Idziemy po drinki - powtórzył Eryk. - August zaopiekuje się paniami podczas naszej nieobecności.
Francois widać oprzytomniał, bo w końcu wstał i zapewniając wszystkich, że zaraz wrócą opuścił wraz z Erykiem lożę.
- Najpierw mi powiedz - rzekł Eryk, gdy tylko się nieco oddalili - kim byli ci wszyscy ludzie.
Francois przystanął.
- Ten, co tak się wpatrywał w Artura, to był właśnie de Veille.
- Szampierz od zaproszeń - upewnił sie Eryk.
Francois skinął głową.
- Obok niego stał Beraud Loisel. Daleka rodzina. Mieszka w rezydencji de Veille'a. Można powiedzieć, że prawie go nie odstępuje. W zasadzie nie wiem, czemu. Beraud jest sam w sobie dość charyzmatyczny i wpływowy. Nie potrzebuje poparcia szampierza...
Eryk skinął głową. Powodów takiego, a nie innego zachowania Loisela mogły być tysiące...
- Potem przyszedł Oktawian de Maurissaut - opowiadał dalej Francois. Dużo ciszej zresztą. - Dobra rodzina, ale chłopak zszedł na psy. Aktoreczki, alkohole, kasyna... Stały bywalec 'Czerwonej Koronki', 'Grubej Muriel', 'Tańczącej Driady' i paru innych. Znany ze swoich nieco nietypowych zamiłowań... - Rozejrzał się by sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje. - Włazi w dupę de Veille'owi, bo chciałby zostać książęcym gwardzistą. Ale chyba ma małe szanse. Krążą też inne plotki, ale tego nie jestem pewien...
- A ten ostatni? - spytał Eryk. - Pasował do tego towarzystwa jak wół do karety... I mówił coś o 'Briońskim śnie'... Tak jakby sugerował, że ma na zbyciu...
Francois gwałtownie uniósł głowę. - Nie słyszałem tego... - powiedział. - Mówisz serio?
Eryk skinął głową.
- Nie do wiary... - Francois zdziwiony pokręcił głową. - I de Veille nie zareagował? On podobno nie toleruje tych handlarzy białą śmiercią... Ciekawe...
Ruszyli w stronę baru.
- Nie sądzisz - powiedział Eryk - że nasz drogi August więcej przed nami ukrył, niż powiedział? Słyszałeś coś o tym pojedynku czy pobiciu? W końcu to powinny być głośne sprawy?
- Nie - odrzekł Francois. - Chociaż z pewnością poszkodowani się nie chwalili. A jeśli to świeża sprawa...
- No, może... - mina Eryka wyrażała pewne niedowierzanie. - A co powiesz na sam powód tych pojedynków... Jak w kiepskiej sztuce - zemsta rodowa za niewierność niedoszłej narzeczonej... Też coś...
- Też coś - podchwycił Francois. - A ty i Crissy? Z jej powodu poszatkowałeś biednego Theo...
- Poszatkowałeś, poszatkowałeś... - skrzywił się Eryk. - Raptem trzy małe cięcia... Po tygodniu stał na nogach. Poza tym to szło o jej honor... - wyraźnie spochmurniał. - Tak w każdym razie wtedy myślałem. A tego jej brzuchatego małżonka nawet nie tknąłem...
- Pewnie jesteś mądrzejszy, niż ten Estaliczyk - zaśmiał się Francois. - Albo on ma gorętszą krew - dodał.
Uśmiech Eryka nie do końca był szczery. Gdyby nie Madeleine, to kto wie... Miał u niej spory dług...
Powoli zbliżali się do długiej lady, za którą tłum barmanów szykował rożne napoje.
- Jeszcze jedno - zmiana tematu nie była związana z niechęcią do powrotu do wspomnień. - Zauważyłeś, że nasz drogi August ma tu - pokazał miejsce - taką śliczną czerwoną plamę, którą skrzętnie ukrywa?
- Poczekaj! - Eryk w ostatniej chwili zdążył za ramię Francois, który już chciał wracać do loży. - Wolnego... Przecież nie będziesz go rozbierać przy paniach...
- Wręczymy paniom drinki, czy co tam one piją - Eryk rozwijał swój plan - a ty poklepiesz go przyjacielsko po brzuchu i powiesz, że zazdrościsz mu smukłej linii. Bo przecież mu zazdrościsz, prawda?
Francois z szyderczym uśmiechem poklepał się po brzuchu.
- Zapominasz, że gruby kupiec, to bogaty kupiec. - Jeszcze raz poklepał się po brzuchu. - A to jest chodząca reklama powodzenia firmy. Jak schudnę, to ludzie zaczną podejrzewać, że interesy gorzej idą.
- Powiesz potem, że żona tak sobie zażyczyła - uśmiechnął się Eryk. - Ludzie wierzą w takie rzeczy...
Nie dodał, że niektórzy pomyślą, że w łożu młoda żonka wysysa z Francois wszystkie siły...
- Jeśli nie jest człowiekiem z żelaza - podchwycił pomysł Francois - to zareaguje. A jeśli jest ranny, to na razie z pojedynku nici.
Uśmiechnął się.
- Zobaczymy, co wyjdzie z tego twojego 'pomysła' - zażartował.
Dotarli do baru, wzięli napoje, a potem ruszyli w stronę loży.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-04-2008 o 13:59.
|