Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2008, 23:22   #11
Verax
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Omalże czuł, jak każdy atom policyjnych "bransoletek" raz po raz przemieszcza się i zmienia swój skład, by uformować się w mnóstwo atomów węgla tak bardzo potrzebnych, by utworzyć bawełnę i trochę syntetyków. Nie minęło dużo czasu, gdy mógł cieszyć się już odzieniem, które oszczędzało mu wstydu i chroniło przed nadmierną utratą ciepła. Niestety coś musiało ucierpieć, a niewielki ubytek kory drzewa nie powinien budzić szczególnych wątpliwości przechodniów. Z trudem poderwał zesztywniałe ciało do góry i ostentacyjnie się rozprostował, ziewając przy tym dostatecznie głośno. Przetarł oczy i zaczął rozglądać się po okolicy, starając zmusić ciężką głowę do wykazania jakichkolwiek przejawów przynależności do homo sapiens Hola, ja tu kiedyś byłem... Ta zniszczona ławka, bajorko... wymieniał sobie w myślach to co przewijało mu się przed przekrwionymi oczami. Pacnął się w czoło i rozpoznał park, do którego chodził siedzieć czytać książki albo z przyjaciółką nabijać się z reszty przychodniów.

Gdy tak stał zza drzew, idąc z wolna parkową dróżką, wyłoniła się właśnie starsza pani w "sympatycznym" berecie. Gdy tylko zauważyła mężczyznę w sutannie, wzroku nie mogła od niego oderwać, a z owego spojrzenia można było wyczytać zdziwienie jak i zniesmaczenie oraz oburzenie.
Brudny jestem czy co? Studenta w glanach, w przepranych sztruksach i i z "szanghajem" na głowie o tej porze w parku nigdy nie widziała? Spuścił wzrok na dół i zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił co do ubioru. Wszak jego ciało oblekała nowiutka i błyszcząca w słońcu czarna sutanna.
-Ja pierdziele!- to słowo wywołało jeszcze większe oburzenie na twarzy osłupionej starszej pani, ale i tak było delikatną reakcją na to co zobaczył- A miało być tak pięknie...
Stęknął, przyglądając się z niedowierzaniem swym odzieniu, kącikiem oka zauważył, że starsza pani nieco żwawszym krokiem zaczęła się poruszać w jego stronę i już miała otworzyć usta, by wyrazić swój żal i niezadowolenie, gdy Robert postanowił puścić się pędem w stronę akademika Taki numer!? Ostatni raz coś takiego przytrafiło mi się, gdy zamiast róży w mej dłoni pojawił się kawałek miedzianego drutu z karteczką "Liczyłaś na więcej?"... Gdybym wtedy nie zapomniał kupić jakiegoś badylka z kwiaciarni to może miałbym dziś dziewczynę, ech.

Biegł nie zważając na nic, z trudem łapał spojrzenia przechodniów, którzy na widok sprintującego człowieka w sutannie przystawali i śmiali się lub ze zdziwienia upuszczali siatki z pieczywem.
Dobiegł, szarpnął klamką akademika, na szczęście były już otwarte. Przeskakując po kilka schodków na raz dobiegł do swego pokoju, szarpnął za klamkę, ale drzwi stawiły upór. Machinalnie jego ręka powędrowała do miejsca gdzie powinna się znajdować kieszeń Cholera, przecież w tym nawet nie ma kieszeni. Nie miał czasu ani chęci ryzykować użycia daru. Kilkoma bolesnymi rzutami swego ciała na drzwi przeforsował ich siłę i z hukiem wpadł do swego pokoju, domykając ledwo trzymające się w nawiasach drzwi. Zrzucił to "wstrętne" dla niego przebranie i z szafy wyrzucił swoje ubrania. Szybkim ruchem wciągnął bojówki, czarną koszulę, a z dna szafy wyrzucił stare glany. Z szafki nocnej wziął okulary, które na szczęście zostawił w domu. Po czym wrzucił do znalezionej torby notatnik i długopis i wybiegł na dół znaleźć konserwatora.
Po trudnej rozmowie z miłym panem w średnim wieku, doprosił się w końcu odrestaurowania zniszczeń, "wynikających z przestarzałej daty drzwi"- jak powiedział forsując swe argumenty i wykręcając się jednocześnie.
Teraz czas znaleźć Magdę już spokojnie skierował swoje kroki w stronę pokoju Magdy. Był tak wściekły, że nie dbał o porę Już ja ją wybudzę i wszystko mi ładnie wyśpiewa.
Stukot startej podeszwy glanów niósł się po korytarzu, a głowa Roberta raz po raz mijała kolejne numerki pokojów, by w końcu zobaczyć ten pod którym mieszkała Magda, znajoma z roku
-Make my day- powiedział do siebie i zaczął walić energicznie pięścią w drzwi pokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 08-04-2008 o 23:27.
Verax jest offline