Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2008, 15:48   #12
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Daiki z zatroskaną miną wtoczył się do domu obładowany bagażem. Pomógł jej jeszcze wrzucić walizy do przedpokoju.
-Ech, siostrzyczko -powiedział zerkając na zegarek z marsem niezadowolenia na czole. -Nie pomogę ci się rozgościć. Muszę gnać na uczelnię. Wszystko przez te korki w centrum. W kuchni znajdziesz wszystko, czego potrzeba do przetrwania. Po południu wróci cała horda. Śpiesz się więc, bo wyżrą najlepsze kąski -zachichotał.
Seiko w międzyczasie spokojnie zsunęła buty i postawiła je na macie przed drzwiami. Z lekkim wahaniem przekroczyła próg, rozglądając się w poszukiwaniu śladów bytności rodziny. Rozczarowała się, słysząc słowa Daiki'ego.

-W domu jest dziadek. Czeka na ciebie. Wspólnymi siłami chyba dacie sobie radę -poruszył kilka razy zgiętymi palcami w znaczącym geście, spoglądając na jej obandażowane dłonie.
Coś w niej zadrżało na wieść, że zostanie sama z dziadkiem. Nie czuła się zbyt pewnie w jego towarzystwie. Ojciec zawsze starał się trzymać ją z daleka od niego. Nie wiedziała, co między nimi zaszło. Trochę bała się Hayato Hamaru. Sam dziadek też zachowywał wobec niej spory dystans. Zastanawiała się czasem, czy był to tylko skutek wzajemnej niechęci ojca i dziadka, czy też miała w tym swój własny udział.
-Nie martw się. Jakoś sobie poradzę -mrugnęła udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Przylgnęli jeszcze do siebie na chwilę w ciepłym, braterskim uścisku, ciesząc się ostatnimi chwilami bliskiego kontaktu.
-Seiko? Tak się cieszę, że nic ci się nie stało -usłyszała jego nieco drżący szept. -Okropnie baliśmy się o ciebie. Dziadek omal nie odszedł od zmysłów.
-Dziadek? -zapytała zaskoczona.
-Cały czas powtarzał, że to niemożliwe, że nie mogłaś zginąć, że miało być inaczej ... i płakał. Pierwszy raz widziałem, żeby płakał. -Odsunął ją lekko i spojrzał jej w twarz. -No tak! -nagle jego twarz wykręciła się w grymasie udawanego przerażenia. -Spóźnię się! -Zerwał się w panice do biegu. -Będę wieczorem! -krzyknął z dala, odwróciwszy się jeszcze na chwilę ... i tyle go widziała.

Zamknęła cicho drzwi. Stała przez chwilę nieruchomo wpatrzona w nie niewidzącym wzrokiem, zbierając się na odwagę, aby wejść do wnętrza domu. Ciche szuranie wyrwało ją nagle z zamyślenia.
-Dzień dobry Seiko -cichy głos odezwał się za jej plecami.
Niemal podskoczyła, odwracając się szybko do mówiącego.
Wiekowy, szczupły mężczyzna stał w wąskim korytarzu, opierając się dłonią o ścianę. Uśmiechnął się lekko. Może jej się tylko wydawało, ale uśmiech ten wyglądał na trochę nieśmiały i niepewny. Drobna postać staruszka zgięła się w powitalnym ukłonie. Zaskoczona Seiko natychmiast odpowiedziała niskim pokłonem, pełnym szacunku dla jego wieku i statusu.
-Dzień dobry dziadku Hayato. Przepraszam za kłopot, nie chciałabym przeszkadzać...
Utkwiła spłoszony wzrok w czubki palców własnych stóp. Nie podnosząc głowy, próbowała w miarę wyraźnie wyartykułować parę składnych słów przez ściśnięte zmieszaniem gardło.
-Gdzie jest Daiki? Przyszłaś sama? -wszedł jej w słowo. -Zresztą nie ma to już najmniejszego znaczenia. Ona nigdy się nie myliła co do mnie. Jest dokładnie tak, jak przepowiedziała.

Z każdym słowem bardziej zdziwiona, podnosiła wyżej głowę.
-W dniu twojej śmierci odwiedzi cię pierwsza z drugiego pokolenia. Nurtować ją będzie to samo pytanie, jakie ty zadajesz mi teraz. Tak, też będzie posiadała dar.
Z ust Seiko wyrwał się cichy jęk. Utkwiła okrągłe ze zdumienia oczy w pokrytą siecią zmarszczek twarz dziadka. Przez wyschnięte nagle gardło zdołała jedynie wydusić:
-Dziadku ... o czym ... o czym Ty mówisz?
Serce tłukło się w jej piersi, targane na przemian lękiem przed odkryciem jej tajemnicy i nadzieją na to, iż wreszcie znalazła kogoś, kto ją zrozumie i zaakceptuje jej odmienność.
-Czy Ty dziadku też ... czy mama ... czy to naprawdę moja wina, że ona... ? Kim ... czym ja właściwie jestem dziadku!? -prawie wykrzyczała ostatnie z chaotycznych pytań. Setki ich, cisnęły jej się naraz do głowy.

Widziała łzy w oczach przygarbionego, posiwiałego człowieka, który mógł okazać się najbliższą jej istotą.
-Napijesz się ze mną herbaty, Seiko? Jestem pewny, że masz wiele pytań. Postaram się na wszystkie odpowiedzieć. Pragnę po raz ostatni napić się herbaty. W końcu dziś umrę.
-Jak to umrzesz?
Nie mógł umrzeć! Nie teraz! Dlaczego miałby umierać właśnie dziś?
-Czy to ja mam być powodem Twojej śmierci, dziadku? Dlaczego wokół mnie ginie tyle osób? Nie chcę! Wyjadę stąd natychmiast. Nie chcę, żeby ze względu na mnie spotkało kogoś z Was coś złego.

Ogarnęła ją fala nagłej rozpaczy i strachu. Dotąd broniła się przed poczuciem winy, ale powoli zaczęła wmawiać sobie, że ci ludzie w samolocie zginęli przez nią, przez jej inność. Śledztwo wprawdzie wciąż trwało, nikt niczego jej nie zarzucał, ale ona podświadomie czuła, że coś jest nie tak. Czuła, że to głównie ona miała tam zginąć...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 14-04-2008 o 14:04.
Lilith jest offline