Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2008, 17:44   #17
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
Matt

Gdy groziłeś ochroniarzowi, przestał się śmiać. Widać, że twoja przemowa zrobiła na nim wrażenie, bo tylko mruknął coś pod nosem i odszedł na bok. Jak to dobrze mieć dobre gadane. Wszedłeś do baru, żądając od karczmarza zwrotu kosztów, ale ten tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu. Sam z resztą podświadomie stwierdziłeś, że twoja prośba raczej nie ma sensu. Barman na nią się odezwał:

-Zadaniem mojego ochroniarza jest tylko selekcja gości i pilnowanie porządku wewnątrz sali. Jeśli chcesz, żeby twój wóz był bezpieczny, to postaw go sobie na parkingu strzeżonym, o ile taki jeszcze gdziekolwiek znajdziesz. – dodał śmiejąc się.

Widząc, że kładziesz rękę na gnacie, on również sięgnął do kabury przy pasie, gdzie miał popularnego „Peacemaker’a”.

-Wypierdalaj stąd, albo poleje się krew. Twoja krew.- momentalnie spoważniał.

Rozejrzałeś się po pomieszczeniu. Ławki to potencjalna osłona, podobnie jak krzesła i stoliki. Tylko czy warto mieszać się w kłopoty? W dodatku słysząc zamieszanie do baru wparował ochroniarz, trzymając w ręku kij bejsbolowy.

Scott

Krótko mówiąc, niewesoła sytuacja. Matt wkurzył się na barmana i ochroniarza, w ruch poszły nawet pistolety. Scott patrzył na ciebie oczekując jakiejś reakcji. Liczył na to, że załagodzisz jakoś tą sytuację.

Malcolm, CJ, John

Ottawa stawała się coraz mniejsza i mniejsza, aż w końcu zniknęła w oddali. Jechaliście ciesząc się ze zwycięstwa. Właściwie sami nie wiedzieliście, czy jedziecie w dobrą stronę, tu nie było żadnych znaków drogowych, ale kto by się tym przejmował. Śnieg przestał padać i wyjrzało słońce. Zapowiadał się piękny dzień. Jakąś godzinę później dalej wydawało wam się, że jedziecie dobrze, ale drogi w sumie nie widać, niezbyt znaliście te strony i coraz bardziej realna stała się szansa zgubienia drogi. Po kolejnych dwóch godzinach stawaliście się coraz bardziej głodni. Przypomnieliście sobie również, że czas na zażycie leku. Niestety Budbury jak nie było, tak nie ma. Zaraz! Tam chyba coś jest. W oddali zobaczyliście jakieś zabudowania. Gdy podjechaliście bliżej zobaczyliście coś na kształt bunkra. Ten bunkier to budynek wysoki na pięć metrów i szeroki na dwadzieścia. Cały teren ogrodzony jest siatką poprzecinaną w niektórych miejscach. Wygląda na zamieszkany, ale póki co nikogo nie zauważyliście...
 
maciek.bz jest offline