Kornelia przyjęła papierosa z wdzięcznością. Zaciągała się łakomie dymem i słuchała słów Mireli pełna niepokoju. Po chwili na jej twarzy malował się jednak wyraz ulgi i satysfakcji. Mirela ją rozumiała, nie potępiała ani nie oskarżała. I jeszcze oferowała pomoc. To więcej niż mogłaby kiedykolwiek oczekiwać. Lekki uśmiech rozpromienił jej twarz i już prawie miała uściskać współlokatorkę gdy dobiegł je dziwny dźwięk.
Mirela wybiegła z pokoju a Kornelia trzymała się tuż za nią. Szła pośpiesznie i zatrzymała się dopiero, gdy coś chlupnęło jej pod nogami. Korytarz zalany był wodą. Mętną, brunatno brązową, lepką i zupełnie nieprzejrzystą. Ciarki ją przeszły na myśl, że trzeba to teraz posprzątać. Brocząc w gęstej cieczy ostrożnie weszła do łazienki. Przeszukała szafki i wyjęła kilka suchych szmat. Podała jedną Mireli a własną z obrzydzeniem rzuciła na podłogę. Gdy już zupełnie nasiąknęła ohydną breją przebiegła z nią nad umywalkę i gorliwie wyciskała. Kręciła i ugniatała tak żarliwie jakby ów gałgan był żywą istotą a ona za punkt honoru obrała sobie skręcenie mu karku gołymi rękami.
Nie była pewna ile razy wykonała tę samą czynność. Zupełnie jakby wpadła w hipnotyczny trans. Pokonywała dystans między korytarzem a umywalką jak zaczarowana. Jak ruch wahadła, jednostajnie, miarowo, wytrwale. Ten cykl złapał je obie we własne monotonne sidła. Nie chciała odpoczywać nawet wtedy gdy pot zaczął perlić się na czole a oddech znacznie przyspieszył. Najwyraźniej wysiłek był teraz dla niej wskazany, koił zmysły, uspokajał poszarpane nerwy. Sprawiał idiotyczną przyjemność. Kiedy mijała Mirelę z nasiąkniętą ścierką w dłoni posłała jej przelotny uśmiech w przypływie wisielczego humoru.
Niewiedziała ile upłynęło czasu. Minuty? Godzina? Dwie? Wreszcie przywróciły podłodze jej pierwotny wygląd. Wytarła dłonią czoło i wracając do pokoju usiadła ociężale na fotelu. Zdjęła kapelusz i wachlowała się nim leniwie. Była wykończona. Nie pamiętała kiedy ostatnio zafundowała sobie taką porcję ćwiczeń fizycznych.
- Został jeszcze problem wanny ale może odłożymy to na później? - zerknęła na zegarek na ręce – Ja na razie muszę wyjść. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe. Wiesz, mój „były” wpadnie tu za chwilę i wolałabym żeby mnie nie zastał. Podrzuci tu trochę moich rzeczy.
Ponownie wcisnęła na skołtunione włosy kwiecisty kapelusz i ruszyła z powrotem na wilgotny jeszcze korytarz.
- Między nami już zupełnie skończone. Wolałabym go więc nie oglądać bo znów się rozkleję i skończymy jak zawsze, czyli w sypialni. Potrafiliśmy całymi daniami pieprzyć się jak króliki - zachichotała rozkosznie. - Poza tym mieliśmy ostatnio sporą scysję i prawie się nie pozabijaliśmy. Adam jest... - przykucnęła przy drzwiach wejściowych i wsunęła na stopy tenisówki – W zasadzie to świetny facet. W łóżku było nam cudownie ale gdy tylko je opuszczaliśmy zaczynały się awantury. Różnice charakterów są zdaje się barierą zbyt wysoką do przeskoczenia w niektórych przypadkach.
Uścisnęła Mirę i wyszła pospiesznie jakby bała się, że ta zechce ją powstrzymać. Zgarnęła tylko z haczyka na ścianie swój komplet kluczy i z rumorem zatrzasnęła za sobą drzwi.
Ostatnio edytowane przez liliel : 10-04-2008 o 15:15.
|