Och, umiejętnie grały na niej ręce czarodzieja. Z rękoma współgrały usta. Tak umiejętnie, że uczyła się nowych rzeczy o sobie. Zamknęła oczy, uspokojony oddech przyspieszał, a wibracje magii przesycały komnatę. Czerpała dziś z żywiołu powietrza. Cerintian emanował wodą. Słyszała morze w czasie sztormu. Pieszczoty jak fale unosiły ją, przewracały, zakrywały, tak, że brakło jej tchu. Nessa drżała. Drżały jej palce u stóp, powieki, drżącymi dłońmi zdejmowała z Cerintiana szatę. Amulet czarodzieja między jej piersiami lodowatym chłodem parzył skórę. Sama też już miała słone wargi. Czuła jak cały ciężar jej ciała spływa powoli do podbrzusza i wraca falami gorąca.
Opadli w miękkie jedwabie. Żmijka cicho jęczała. Lśniąca, zaróżowiona, lekko pochylona nad czarodziejem, doskonale wiedziała czego chce. A on chciał tego samego. Dwoje połączonych w jedno. Unosili się i opadali w zgodnym rytmie.
- to jest... – płytki oddech powodował, że słowa niczym pociski, wydostawały się na zewnątrz z nagłym przyśpieszeniem – to jest... prawdziwy... piąty żywioł...
Czarodziej już nic nie mówił. |