Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2008, 18:46   #624
Odyseja
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Luinehilien patrzyła z nieukrywaną troską na inżyniera. Przecież jeśli tak mocno będzie reagował na każde skaleczenie, będzie bardzo ciężko w trzy miesiące dotrzeć do celu. Druidka od początku czuła, że nie należy ufać Mi Raazowi. Tacy ludzie prawie zawsze są nadzwyczaj dwulicowi. Cała ta samobójcza, desperacka akcja kapłana mogła się skończyć tragicznie. Uznała, że lepiej na razie nie zostawiać Turama w takim stanie samemu. Uważnie jednak nasłuchiwała, co się dzieje w pokoju obok.

Nie chciała, by zabito kapłana. To w końcu byłoby zniżenie się do jego poziomu. Zabranie go ze sobą też nie wchodziło w grę. Na to ona by się nie zgodziła. Nie miała zamiaru ryzykować, że pewnej nocy pozarzyna ich wszystkich we śnie. Najlepszym i najbardziej humanitarnym wyjściem było zostawienie go tutaj. Przez dzielnicę świątynną sam nie przejdzie, więc uwolnią się od niego raz na zawsze. O ile w ogóle wydostaną się z miasta żywi.

Czujne ucho druidki wyłapało drapanie do drzwi i tłumione skomlenie. W tym całym zamieszaniu zapomniała o Nuhilli. Zostawiła krasnoluda z głową na miękkim oparciu kanapy i wstała. Przeszła przez pokój w którym decyzja o tymczasowym losie Mi Raaza właśnie zapadała.

- Jak widzisz, mój przyjaciel nie ma obiekcji przed potraktowaniem cię paroma strzałami w razie, gdybyś stawiał opór. Lepiej decyduj elfie...Zamierzasz ruszać z nami, czy zostać z Mi Raazem. O jego bezpieczeństwo martwić się nie musisz...Chyba, że kapłan zarykuje podążenie za nami. Choć pomysł z wydaniem straży ma swój urok, to jednak jestem gotów oszczędzić mu tych przeżyć.

Czemu Rasgan broni Mi Raaza? Przecież kapłan przed chwilą ujawnił swoje prawdziwe oblicze. Co do jego intencji nie było już żadnych wątpliwości.

Druidka otworzyła drzwi frontowe, a do środka wbiegła Nuhilla. Luinehilien przykucnęła przy niej i podrapała ją za uchem. Podniosła się gdy Beriand z Ammanem próbowali zamknąć kapłana w piwnicy. Czy Rasgan będzie robił jakieś problemy co do tego?

Gdy uznała, że zabranie głosu w tym momencie nie przerwie nikomu wypowiedzi, odezwała się.

- Z Turamem wszystko w porządku. Rana nie była głęboka. Gorzej z jego stanem psychicznym. Jest w szoku. - ściszyła głos. - Oby jak najszybciej się przyzwyczaił do ran, bo inaczej możemy mieć problem. Uważam, że powinniśmy Mi Raaza tu zostawić. Ayednn ma rację, przez dzielnicę świątynną nie przejdzie, a ja nie mam zamiaru codziennie obawiać się, czy czasem gdy się obrócimy, nie powbija nam noży w plecy. - powiedziała już normalnym głosem. - Właśnie pokazał swoje prawdziwe oblicze i mówiąc szczerze cieszę się, że ujawnił zamiary teraz, a nie w trakcie podróży. No i to mogło się skończyć o wiele gorzej. - przerwała na chwilę, po czym znów nawiązała do krasnoluda - Ktoś musi siedzieć przy inżynierze, dopóki nie otrząśnie się choć trochę z szoku. Na razie mogę to być ja. - zakończyła i gdy nikt niczego od niej nie chciał, skierowała się w stronę pokoju obok.

Wilczyca wyłożyła się na fotelu, a druidka usiadła na dywanie opierając się o łóżko.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline