Krasnoluda tak pochłonęło piękno tego zamku, że nie zauważył kolejnych gości. Podziwiał przepiękne płasko rzeźby, obrazy. Liczne złocenia, arrasy. Wydawało się, że nie mogł i nigdy nie nasyci oczu tymi widokami. Akurat gdy przyglądał się obrazowi krasnoludzkiego wojownika w ferworze walki, prócz mlaskania Thodena usłyszał lekki zgrzyt drzwi i kroki. Mimo to dalej przypatrywał się obrazowi, szukając szczegółów i podziwiając kunszt artysty. Nagle z tego letargu wyłowił go bardzo melodyjny głos..krasonlud odwrócił sięi ujrzał blond włosego czlowieka..skądś go kojarzył...tak..ach tak, wczorajsze spotkanie na targu.. -Witaj młodzieńcze. Znów się spotykamy. Na imię mi Thrulir Hammerfall, kapłan Sigmara.- uścisnął dłoń młodzieńca i serdecznie uśmiechnął się...
Wtem odezwał się jakiś starzec. Krasnolud niemalże podskoczył ze strachu. Zobaczył ubranego, niewysokiego mężczyznę, bardzo starego. Uważnie wysłuchał jego słów: -Witaj starcze.-odpowiedział krasnolud-tak..ja mam pytanie. Czegóż będzie dotyczyła nasza pomoc? Co mamy zrobić?!- Thrulir nie lubił niedomówień, zawsze chciał mieć jasno podane zadanie. ~Dziwne. Taki piękny zamek...a jego właściciel tak ubrany... Krasnolud spojrzał na sale. Było tam tylko 3 towarzyszy. Człowiek, elf siedzący na kanapie i ciągle mlaszczący Thoden. Wciąż rozmyślająć nad słowami starca, Thrulir pojął, że jest bezbronny. Stał w czerwonej, kapłańskiej szacie. Reszta wyposażenia została w domu. Tak..zaczynały się problemy.. |