Cliff poczęstował się jabłkiem, a potem z zaciekawieniem zaczął się przyglądać wystrojowi sali, oraz, z dużo większym zaciekawieniem, zebranym w sali osobom. "Ciekawa kompania by się zebrała" - pomyślał. - "Elf, dwa krasnoludy, w tym kapłan. Wszystkich chce wynająć ów mityczny Sokół?"
Gdy do sali wszedł starzec Cliff również jego obejrzał z zainteresowaniem. "To jest Sokół? Gdyby nie ta laska" - pomyślał - "na ulicy minąłbym go nie zwracając na niego uwagi... Chyba, że zaciekawiłaby mnie ta szata... Nieco nietypowa..."
Gdy krasnolud skończył mówić, Cliff powiedział:
- Jak rozumiem, to ty, panie jesteś owym Sokołem, co zamienił ruiny we wspaniały zamek...
Nie powtórzył plotek o magicznym sposobie odbudowania zamku. Przynajmniej na razie...
- Jako że nikomu nie jest znany powód wystosowania owej prośby o pomoc - kontynuował - to może dowiemy się, czym zwykle zajmuje się pański przyjaciel? Jest wojownikiem? Magiem? Uczonym? Łowi ryby? Charakter jego pracy mógłby nam powiedzieć, do czego potrzebna mu pomoc...
- Zrobić małą wycieczkę to żaden problem, pewnie dla żadnego z nas... Ale zwrot kosztów podróży to nie jest zbyt wielkie wynagrodzenie. Czy w tym liście jest może mowa o jakiejś zapłacie? "Jechać tam i z powrotem tylko po to, żeby jechać" - pomyślał - "To już lepiej wybrać się z panienką na piknik..."
- Gdybyśmy się zdecydowali jechać - mówił dalej - to oprócz transportu zdałyby sie jeszcze jakieś zapasy na drogę. Bieganie po lesie w pogoni za obiadem to coś, w czym nie mam zbyt wielkiej wprawy. A nawet gdybym miał, to byłaby to dość znaczna strata czasu...
- I jeszcze jedno... Mamy tam jechać nie wiadomo po co... Jest nas - rozejrzał się po sali - dość mało... Może dostalibyśmy jakieś magiczne drobiazgi, które wspomogłyby nas w razie potrzeby? |