Jął zrazu hrabia siwka ostrogami łamać,
ruszył dumnie, lecz stanął, cóż się stało psia mać?
Ktoś za lejce pochwycił, szybko niby diabeł.
To nieszczęsny garbus, najpodlejsze z widziadeł!
Już Tadeusz młyńca swym batogiem wykręca,
ażeby głupca z garbem srogo sprać po ręcach.
Błazen kaja się przed ciosem i skrzeczy żałośnie:
„Panna garbusówna będzie…” tak rzecze sprośnie...