Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2008, 01:53   #1
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
[sesja] Upiór w Operze

Pod ścianą jakiegoś budynku siedział żebrak wygrywający na flecie melancholijną melodię. Jakiś przechodzień wrzucił mu do kapelusza kilka centymów. Kto wie, może zostałby wspaniałym, znanym i podziwianym kompozytorem? Nie dla niego było jednak przeznaczone miejsce na piedestale w historii. Los okazał się tak niewyrozumiały, że wylądował na jakimś wyludnionym bulwarze w brudnych ubraniach i nic już nie miało prawa tego zmienić.
Nie, nasza opowieść nie ma żadnego związku z tym muzykiem. Ale gdy idzie się ulicami Paryża, tak miło na chwilę zatrzymać się i podumać słuchając dźwięków muzyki…

Przejdźmy więc nieco dalej… Na drodze mijamy liczne dorożki i ludzi, z których chyba każdy podążał w inną stronę. Aż wreszcie, za którymś zakrętem, wyłania się Ona.



Opera Paryska. Ranne słońce leniwie oświetlało wielki gmach, zupełnie jakby nie chciało pokazywać, że jego blask jest niczym w porównaniu z blaskiem całego złota, którym wypełniony był budynek. Kiedyś ktoś spytał, w jakim stylu zbudowany jest, jak niektórzy nazywają operę od nazwiska jej architekta, Palais Garnier. Odpowiedź była nadzwyczaj trafna i idealnie odwzorowywała piękno konstrukcji. „W stylu napoleońskim”.

Do życia powoli zaczynali się też budzić ludzie pracujący dla opery. Odźwierny Gervaise otwierał wszystkie drzwi i robił długi obchód po korytarzach gmachu, właściciel – Pierre Garron – właśnie minął drzwi swojego gabinetu i zasiadł przy biurku. Mieszkające przy operze młode tancerki zwlekały się niechętnie z łóżka, a te co posłuszniejsze już zakładały trykoty, by uczestniczyć w rannych ćwiczeniach baletowych pani Marchal.

Słowem, dzień zaczynał się jak każdy inny.

Na przykład u Zbigniewa Sarneckiego
Mężczyzna spojrzał z łóżka na zegarek, który przed chwilą brutalnie wyrwał go ze snu. Niewątpliwie wskazywał odpowiednią godzinę, co potwierdzały słoneczne promienie wpadające przez okno kamienicy. Na biurku leżała partytura, a obok futerał ze skrzypcami. Najwyraźniej należało wstać i pójść do opery… Czekał na niego najpierw wspólny pokój muzyków, w którym mógł przebrać się i zostawić, co chciał, a potem orkiestrowe miejsce pod sceną i próba z Patrickiem Desfleurs, dyrygentem. I nie tylko nim, w końcu to pierwsza próba reżyserska, razem ze wszystkimi śpiewakami i tancerzami!

Mniej więcej o tej samej porze obudził się Cesare Arthur Saint-Léon.
Budzik wyrwał go ze snu w jego przyoperowym pokoju. Chyba czas był najwyższy na poranne ćwiczenia i zejście na dół, gdyż w niedługiej perspektywie była próba, na której prawdopodobnie znów będzie musiał wszystkich strofować i uczyć, czym w praktyce jest choćby synchronizacja. Ach, w taki to sposób zasłużył na swoją reputację…

Za to rudy Fanfan już od dawna był na nogach i buszował po całej operze – przynajmniej po tych miejscach, które były otwarte, a także kilku innych. I choć od wczesnego ranka starał się unikać osób pokroju, dajmy na to, pana Balzacka, które mogłyby go zagonić do różnorakiej pracy, w pewnym momencie, wpadł właśnie na tego feralnego starszego pana.
Ale cóż się stało? Fanfan usłyszał magiczne słowa:
- Masz wolne jeszcze te pół godziny, ale koniecznie bądź na próbie – będziesz mi tam potrzebny przy zapleczu.

No i była też Amelie Charbonneau. Ona uwijała się sprzątając garderoby już rankiem, by móc zobaczyć pierwszą reżyserską próbę. No i oczywiście ocenić, jak sobie radzi w nowym przedstawieniu Jules. Ale było jeszcze tyle rzeczy, które należało zrobić… No cóż, pozostawało chyba tylko pogodzić się z tym i skończyć jak najszybciej. A potem… Potem będzie chwila wytchnienia, bo chyba wszyscy będą na próbie i nie będą się przejmować niczym, poza nią. Przez kilka godzin…
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline