Arahnir bez zastanowienia podbiegł do płaczącej postaci. Rzekł do niej:
- Czemu płaczesz? Może mogę ci jakoś pomóc? - odrzekł rozglądając się czy nie ma w pobliżu jakiegoś strażnika bądź cywila. Mam nadzieję że nikogo nie ma. "W końcu mam jeszcze sztylety...". JEŻELI nikogo w pobliżu nie ma wyciągam sztylet i wbijam postaci w gardło. Szybkie pchnięcie w tchawice i tętnicę szyjną. Ciało zaciągam do jakiegoś mrocznego i cichego zaułka. Tam ściągam sygnet, ubranie i ciało masakruję by nie było wiadomo kto to był. Jeżeli ewentualnie ma broń zabieram je. Wiedząc iż i tak jestem ścigany szybko biegnę do kryjówki ściskając sztylety w dłoniach. JEŻELI KTOŚ JEST czekam spokojnie na reakcje postaci. Jeżeli nic nie mówi ściskam ją za ramię i szepczę do ucha:
-Choć ze mną, to niebezpieczna dzielnica.. i prowadzę do mrocznego i cichego zaułka. Tam zabijam i masakruję ciało, tak by nie dało się poznać osobnika. Ściągam wszystko co ten ktoś posiadam i biegnę czym prędzej do kryjówki ściskając sztylety w dłoniach. JEŻELI MA BROŃ nie pozostało mi nic innego jak zarżnąć na miejscu. "Szybko go pochlastam, zabiorę sygnet i spierdolę do kryjówki". Dobry plan... dość amatorski, ale powinien się udać. Tak więc niepostrzeżenie sięgam po ukryty w rękawie sztylet i godzę go w serce. Drugą ręką sięgam po jego broń i godzę go nią w szyję, dokładnie w migdał. Szybko nim ktokolwiek zareaguję odcinam mu dłoń i puszczam broń skubańca. Wolną dłonią łapię rękę w locie i biegnę do kryjówki. JEŻELI FACET MA BROŃ I JEST JESZCZE KTOŚ to szybko sztylet ukryty w rękawie wbijam w oko tak mocno by ugodzić mózg. Drugą ręką rzucam moim sztyletem do rzucania w świadka tego zdarzenia. Celuję w serce. Zabijając postać z sygnetem odcinam dłoń i łapię ją nim spadnie na ziemię. Szybko biegnę w stronę kryjówki. JEŚLI mi się udało jestem z siebie dumny iż w jedną noc udało mi się znaleźć sygnet...
__________________ Kiedy rodzisz się, nawet góry toną we krwi...
I nastał czas że wylał Hades!!! |