Minęło już południe kiedy zdecydowaliście się iść do ruin - miejsca z którego tak niedawno uciekliście i którego każdy z was na swój sposób się obawiał. Słońce było najwyżej na niebie kiedy spakowaliście się i ruszyliście w drogę - na północny-zachód.
Prowadził Caelrashar, za nim Ringold, Vedin, jego demon którego przyzwał, Quain i Olsen. Izer zaś zamykał pochód. Słyszeliście wiele dźwięków, zwłaszcza łowca. Czasem się odezwała małpka hasająca po drzewach, czasem skrzekliwa papuga. Kilka razy nawet usłyszęliście ryk pantery i potężne odgłosy goryli.
Niepokojące były te pierwsze, bo dobiegały skądś bliska toteż mieliście się na baczności.
Roślinność w dżungli była kolorowa, bujna i... denerwująca. A to ktoś się potknął o wystający korzeń, a to kichnął bo ma alergię, a to wpadł prawie po kolano w dół, którego nie było widać. Szczególnie nieznośne to było dla czarnoksiężników - Vedina i Izera, ponieważ ich drogocenne szaty magiczne niezbyt dobrze się asymilowały z wystającymi gałęziami i brudzącymi kwiatami na ziemi.
Wasz marsz był w miarę niezmącony przez dwie godziny. W tym czasie jedyne co się stało to sporych rozmiarów pająk na plecach Quaina, który wydawał się wziąć znikąd. Zauważył go Olsen i prawie pisnął z przerażenia, bowiem stworzenie miało nieco ponad stopę długości i było dość włochate. Quain jednak zachował spokój, przysunął się do gałęzi jednego z drzew i pająk prawie natychmiast na nią wszedł znikając wam z oczu.
Po dwóch godzinach Caelrashar nagle się zatrzymał - tak nagle że idący za nim Ringold prawie na niego wpadł. Bez słowa wyjaśnienia wyjął łuk i strzałę.
[Ukryj=Aveane]Zatrzymałeś się, ponieważ usłyszałeś niepokojąco agresywny ryk pantery, któremu zawtórowało jeszcze kilka innych ryków. Wiedziałeś że zwierzęta są w pobliżu i miałeś szczerą nadzieję że to nie wy jesteście ich celem. Jednak instykt łowcy kazał sądzić inaczej.[/ukryj]
Ostatnio edytowane przez Gettor : 13-04-2008 o 15:04.
|