Zawsze po wejÅ›ciu w trans John wyÅ‚Ä…czaÅ‚ siÄ™ z życia – czuÅ‚ siÄ™ jakby rzeczywistość pÅ‚ynęła nie tyle razem z nim co przepÅ‚ywaÅ‚a wokół – kolorowe rozbÅ‚yski Å›wiatÅ‚a, dudniÄ…ce gÅ‚osy, kÅ‚Ä™biÄ…ce siÄ™ „coÅ›” – nie potrafiÅ‚ tego opisać – jakby gÄ™sta, ciekÅ‚a materia, zwykle, w naszym Å›wiecie, nie tyle niewidoczna to czajÄ…ca siÄ™ gdzieÅ› na skraju wzroku, kryjÄ…ca siÄ™ o grubość cienia poza polem widzenia i natychmiast znikajÄ…ca gdy próbowaÅ‚o siÄ™ skupić na niej uwagÄ™. Podobnie czuÅ‚ siÄ™ teraz, wiedziaÅ‚ że gdzieÅ› w tej snujÄ…cej siÄ™ niby-mgle unosiÅ‚a siÄ™ dusza dziecka – czasem nawet miaÅ‚ wrażenie że jest już blisko – jaÅ›niejÄ…cy bÅ‚Ä™kitnym Å›wiatÅ‚em ognik pojawiaÅ‚ siÄ™ i znikaÅ‚, niby ognie Å›wiÄ™tego Elma zapowiadajÄ…ce nadejÅ›cie burzy, już myÅ›laÅ‚ że zdoÅ‚a schwycić ducha, narzucić mu swojÄ… wolÄ™ i zmusić do pokazania siÄ™ w postaci fizycznej jednak stworzenie za każdym razem wymykaÅ‚o mu siÄ™ w ostatniej chwili.
W koÅ„cu zrezygnowaÅ‚, westchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko, uniósÅ‚ twarz ku sufitowi przez chwilÄ™ zamierajÄ…c w bezruchu… i wtedy coÅ› kapnęło mu na twarz – otworzyÅ‚ szeroko w oczy i zdumiony wlepiÅ‚ wzrok w plamÄ™ krwi na suficie – i zaczÄ…Å‚ wrzeszczeć – przerażony obrzuciÅ‚ wzrokiem caÅ‚e pomieszczenia – wszÄ™dzie krew… i te napisy na Å›cianach – zapÅ‚akany, z krzykiem na ustach wybiegÅ‚ z pomieszczenia – to znaczy próbowaÅ‚ – w ostatniej chwili trzasnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… o krawÄ™dź wyÅ‚omu w zamurowanych niegdyÅ› drzwiach, przez chwilÄ™ leżaÅ‚ zamroczony na betonowej posadzce po czym znów uÅ›wiadomiÅ‚ sobie gdzie jest, Å‚kajÄ…c pochwyciÅ‚ pasek plecaka i rzuciÅ‚ siÄ™ do wyjÅ›cia z budynku. I tak wybiegÅ‚ w ciemnÄ… noc: przerażony, zapÅ‚akany, z krwiÄ… zalewajÄ…cÄ… oczy, przekonany że to One wróciÅ‚y, Bestie, stwory które już kiedyÅ› wyzwoliÅ‚ i które cudem udaÅ‚o mu siÄ™ wtedy opanować… po tym jak zginęło tylu ludzi… |