Hektor odwrócił się na pięcie i ruszył ku drzwiom bez słowa. Będąc przed samym wyjściem spojrzał w stronę Piliniusza.
- Twoja wola.
Młody kapłan otworzył drzwi i ruszył przed siebie. Nie zatrzymywał się, wszystkich mijanych ludzi zbywał chłodnym wzrokiem i wściekłym milczeniem. Inni kapłani nawet nie próbowali się zbliżyć. Gdy wreszcie wydostał sie z tego dusznego, w jego mniemaniu miejsca, zaciągnął głęboko w płuca świeżego, porannego powietrza.
- Stary idiota. Najlepiej w ramach podziękowań spaliłbym to jego święte drzewo.- kapłan był zły, jednak nie na innych, ale na samego siebie, bo za bardzo wierzył, ze te kilkanaście lat spędzonych w klasztorze daje mu jakiś przywilej. Trzeba było szukać innej drogi wydostania zakały społeczeństwa z więziennej wyspy.
- Tu nic nie zdziałaliśmy, oby innym się bardziej poszczęściło. Jakieś propozycje? Szukamy reszty?
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |