Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2008, 15:01   #441
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mergott - Siedziba Aine Maier oraz Świątynia Dębowego Ojca (wieczór)

- - - > Wyszemir, Serafin, Johann

Aine uniosła brwi przysłuchując się Wyszemirowi i Serafin. Tej ostatniej jednak nie poświęcała tyle uwagi, co zielarzowi, ignorowała zaś zupełnie ich trzeciego towarzysza. Johann nie wyglądał na zadowolonego. Jego zamierzenia zupełnie straciły na znaczeniu gdy okazało się, że Aine Maier to w rzeczywistości piękna i niebezpieczna elfka, a nie mężczyzna o postawie osiłka. Na dodatek wspomniane przez Aine Gryfy i wyprawa przez Góry Szare sprawiły, że mina mu zrzedła i nie odezwał się więcej ni słowem.

- Zgoda - powiedziała elfka - Czekam na Ciebie, Wyszemirze, do jutra, do ósmej rano. Tracenie więcej czasu byłoby marnotrawstwem, wszak nie wiadomo ile życia zostało jeszcze "naszemu" więźniowi.

Podszywający się za Aine Maier mężczyzna odprowadził całą trójkę do drzwi pomieszczenia. Na pożegnanie wręczył Wyszemirowi niewielki kamyk. W miodowym bursztynie zamknięty był malutki płomyczek, który delikatnie ogrzewał i rozświetlał dłoń zielarza.

- Przepustka - powiedział mężczyzna zamykając za nimi drzwi.


- - - > Krdik, Hektor, Venefica


Oczy Kapłana zalśniły złowrogo. Wspomnienie o dostępie do wiedzy i skarbów nigdy nie wywoływało jego obojętności. Łasy był na wspaniałości tego świata, a jednak... jednak myśl o przeklętym Raabe i całym tym zamieszaniu wywoływała jego furię. Młody Hektor i jego przyjaciele widać zaangażowani są w całą sprawę skoro ofiarują tak wiele. Albo - blefują. Czego chcą od tego chłystka? Cokolwiek to jest, drażnienie Pliniusza Designiori samym jego imieniem jest... złym pomysłem.

- Próbujesz mnie przekupić krasnoludzie?- rzekł lodowato i zacisnął ze złości szczęki; może dałoby się coś z nich wycisnąć i odwlec sprawę do momentu egzekucji... ale jeśli Mer się dowie nie będzie zadowolony.

- Przychodzicie do mnie z pustymi rękami i obiecujecie wspaniałości z królestwa oddalonego o tysiące mil? Powołujecie się na Gildię kłamców i oszustów? - Oaklanus dał upust swej złości - Wyjdźcie stąd! Wyjdźcie i nie wracajcie póki nie ułagodzicie gniewu Dębowego Ojca! A jeśli naprawicie swój błąd i przebaczę Wam w imieniu Ojca... wówczas pozwolę Wam przedstawić mi całą sprawę i rozsądzę czy jest ona warta zawracania głowy Merowi. Jeśli zaś macie choć trochę oleju w głowie, posłuchacie mojej wcześniejszej rady i zapomnicie o całej sprawie. A teraz nie chcę Was już widzieć!


- - - > Wyszemir, Serafin, Johann

Dzień miał się już ku końcowi. Słońce już w połowie skryło się za horyzontem, za kilkanaście minut nastanie wieczór. Marynarze, robotnicy i zwykli kmiecie kończyli swoją pracę i szukali odpoczynku w szynkach i karczmach. Nieskromnie ubrane damy porzucając swe dzienne zajęcia wychodziły na ulice szukając klienteli. Dzielnica portowa tak naprawdę dopiero teraz budziła się do życia...

- Ach! Ciągle zapominam, że nie wszyscy jesteśmy tu pierwszy raz. Może Johannie coś słyszałeś o tych przewoźnikach albo wiesz, gdzie można dyskretnie rozpytać?

Johann wciąż wyraźnie poddenerwowany wzruszył ramionami:

- Kottel i Schung? Nie mam pojęcia. Nigdy nie interesowałem się przewozami morskimi, podróżuję stałym lądem. A i do Mera nigdy nie było mi po drodze.

Był to najwyższy czas aby wybrać odpowiedni lokal. Karczmy powoli napełniały się ludźmi i wkrótce nie będzie szans aby znaleźć wolne miejsce przy ladzie, a co dopiero wolną ławę. Pozostawało jednak pytanie czy pojawienie się w portowej karczmie pięknej i na pierwszy rzut oka bogatej kobiety (choć z lekko rozmazanym makijażem, co pijanym marynarzom z pewnością nie będzie przeszkadzać) w towarzystwie równie przystojnego mężczyzny (to im też przeszkadzać nie będzie, wszak na morzu czasem różne rzeczy się dzieją...) i jednorękiego starca - nie spowodują pewnych... przeszkód w próbie uzyskania informacji?
 
Milly jest offline  
Stary 14-04-2008, 21:56   #442
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor odwrócił się na pięcie i ruszył ku drzwiom bez słowa. Będąc przed samym wyjściem spojrzał w stronę Piliniusza.
- Twoja wola.
Młody kapłan otworzył drzwi i ruszył przed siebie. Nie zatrzymywał się, wszystkich mijanych ludzi zbywał chłodnym wzrokiem i wściekłym milczeniem. Inni kapłani nawet nie próbowali się zbliżyć. Gdy wreszcie wydostał sie z tego dusznego, w jego mniemaniu miejsca, zaciągnął głęboko w płuca świeżego, porannego powietrza.
- Stary idiota. Najlepiej w ramach podziękowań spaliłbym to jego święte drzewo.- kapłan był zły, jednak nie na innych, ale na samego siebie, bo za bardzo wierzył, ze te kilkanaście lat spędzonych w klasztorze daje mu jakiś przywilej. Trzeba było szukać innej drogi wydostania zakały społeczeństwa z więziennej wyspy.
- Tu nic nie zdziałaliśmy, oby innym się bardziej poszczęściło. Jakieś propozycje? Szukamy reszty?
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 15-04-2008, 19:09   #443
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zagłębiwszy się w zabudowę portu, widać było, iż im bliżej morza, tym uboższe stawały się kamienice, a potem... potem nawet kamienic nie było. Tylko baraki i cuchnące szlamem lepianki, pomiędzy którymi ganiała rozwrzeszczana dzieciarnia. Teraz, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, ciasne, śmierdzące uliczki zaroiły się od marynarzy, rybaków oraz przekupek wracających z targu. Trójka bohaterów z trudem przeciskała się przez to kłębowisko, by dotrzeć wreszcie do upatrzonego celu.

Portowa tawerna „Pod Urwaną Kotwicą” również dopiero budziła się do życia, a raczej do picia. Większość klienteli zachowywała jeszcze resztki trzeźwości, choć oczywiści byli już i tacy, którzy zdążyli się naprawdę dobrze podchmielić. Ci też wejście Serafin obwieścili z razu gwizdami i sprośnymi komentarzami. Pewnie zresztą pozwoliliby sobie na coś jeszcze, gdyby nie obstawa „szlachcianki”. O ile bowiem Wyszemir mógł raczej budzić ich śmiech, to jednak przed wyprostowanym Johannem wyraźnie czuli respekt.

- Karczmarzu! – zawołała wyniośle Serafin, udając obcy akcent – Prowadź do jakiego stoła, oby czysty jeno był. Daj nam jadła i napitku, bośmy po podróży strudzeni, a niedługo w dalszą drogę trza nam się zebrać.

- A skąd wielmożni państwo są?
– zagadnął ciekawsko krępy właściciel przybytku, kiedy usiedli przy stole, a on sam przyszedł nalać im kwaśnego piwa.

- Z daleka. – burknęła Serafin, po czym łaskawie rzuciła naprędce wymyśloną nazwę – Z Agferett, jeśli ci ta nazwa coś mówi gospodarzu.

- Hmmm... Przyznać muszę, że nie bardzo pani.

- Tako też myślałam. To wszak jeszcze dalej niż miasto Gett-Burg. Pewnie ino wasi przewoźnicy nazwę tę jeszcze pamiętają. Jako dobrze kojarzę...
– przez chwilę udała, że szuka w pamięci, po czym zagadnęła pytającym tonem do karczmarza - Kottel i Schung się zwali?

Serafin nie miała zamiaru się spieszyć, wszak chciała przekonać właściciela Kotwicy, że niby to przypadkiem na ten, a nie inny tor ich rozmowa zeszła. Ostrożności wszakże nigdy zawiele. Teraz zresztą, gdy podała się za cudzoziemkę, jej tatuaż - wyłaniający sie spod makijażu - raczej tylko potwierdzał jej słowa i uwierzytelniał pochodzenie.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 15-04-2008 o 20:53.
Mira jest offline  
Stary 16-04-2008, 16:13   #444
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

- A więc wrócimy wielki Kapłanie, gdy tylko będziemy mogli uwiarygodnić nasze obietnice. Niech twa mądrość nigdy nie zmaleje - krasnolud pożegnał się z Piliniuszem najpochlebniejszymi łowami jakie w tym momencie przyszły mu na myśl. Po głębokim ukłonie, Krdik ruszył śladami Hektora.

Na odległość można było stwierdzić, że towarzysz krasnoluda jest strasznie zdenerwowany wizytą w świątyni Dębowego Ojca. W sumie nie było się czemu dziwić, Ungart sam był niezadowolony. Oczekiwał czegoś więcej. Nie zamierzał się jednak poddawać.

- Tu nic nie zdziałaliśmy, oby innym się bardziej poszczęściło. Jakieś propozycje? Szukamy reszty?
- Nie, pozostałych raczej nie mamy co szukać. Nie wiadomo po pierwsze gdzie ich wywiało, poza tym nie powinniśmy im przeszkadzać, może im pójdzie lepiej i znajdą jakieś rozwiązanie. Co do nas, to uważam, iż powinniśmy w jakimś spokojnym miejscu obgadać na co możemy sobie pozwolić w ewentualnym, jeżeli nic innego nie wyjdzie, ponownym jutrzejszym spotkaniu z tym starcem Piliniuszem. Wydawał się być w końcu nieco zainteresowany naszymi propozycjami. do tego powinniśmy jeszcze raz pomyśleć, jak innymi drogami można załatwić audiencje u Mera. W końcu chyba ktoś się z nim czasem spotyka. Prawda ?
 
Van jest offline  
Stary 17-04-2008, 00:20   #445
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir


Trafiła nam się nie lada speluna, młoda ma oko.”- pomyślał staruszek pociągając łyk paskudnego piwa, jednak nauczony doświadczeniem nie wybrzydzał. Nie mówiąc ani słowa rozglądał się po sali lustrując opite mordy gości pozornie nie zwracając uwagi na rozmowę Serafin z karczmarzem.


- Kottel i Schung się zwali?

„He he, nieźle kombinuje, oby tylko nie sprowadziła na nas kłopotów” –ledwie dokończył swoją myśl i nagle dosłyszał dość niepokojące pytanie, co gorsza skierowane w jego kierunku.

-Te zafa...zaajdany staruszku, masz jakyś problem?!
– mięśniak z podgoloną głową i tatuażem gołej kobiety na lewym ramieniu siedzący przy stoliku naprzeciw szukał zaczepki a ciekawski wzrok Wyszemira był świetną ku temu okazją. Mężczyzna był już mocno zalany a na dodatek podszepty jego towarzyszy z drwiącymi uśmieszkami jeszcze dodawały mu animuszu. Mag wiedział jak kończyły się takie karczemne pyskówki.

Czarodziej musiał szybko zapanować nad sytuacją, nie mógł pozwolić, żeby zmarnować kolejną potencjalną okazję do dostania się na wyspę. Pośpiesznie wstał od stolika i szepnął jedynie do towarzyszy – Zaraz wracam…

Szybko odwrócił się do pijanego mężczyzny z mętnym wzrokiem, który grążąc staruszkowi próbował jednocześnie wstać od stolika, ale była to czynność zbyt złożona na jego obecny stan zdrowie toteż skończyło się jedynie na śmiesznym podrygu. Kilka wrednych spojrzeń wbiło się w zniedołężniałego starca.

Wyszemir nie bacząc na niebezpieczeństwo uśmiechnął się od ucha do ucha nagradzając grypkę pijaków swoim sztandarowym obleśnym uśmiechem i naśladując Serafin z obcym akcentem zagaił.
-Witam braczi...wasze matki dają dupy….dużo dają. – wybąknął niewyraźnie, ale szczątki wypowiedzi trafiły do odbiorców w skutek czego część z nich od razu podniosła się z krzeseł.

-Coś kurwa powiedział?! – mały rudzielec z bandy zakrzyknął.

-Wasze statki mają szalupy, dużo mają. – powtórzył raz jeszcze powoli tak, aby mężczyźni mogli przeanalizować każde słowo. Alkohol działał doskonale i samo myślenie musiało zniechęcić część pijaczków, którzy usiedli nie mogąc załapać słów zielarza– Takie ojczyste pozdrowienie, żeglarzy nie gniewać się, nie gniewać…

Rudzielec jednak nie chciał dać za wygraną będąc najwidoczniej jeszcze nazbyt trzeźwym. –Coś mi się kurwa wydaję, że powiedziałeś coś innego, jeśli szukasz problemów to trafiłeś w najlepsze miejsce.

-A na pewno najbardziej śmierdzące. – skomentował pod nosem zielarz i gestem przywołał jedną z kelnerek. – Przynieść dużo alkoholu, dużo alkoholu dla tych panów moich nowych przyjaciół. –zawołał i klepnął rudzielca w plecy.

-Tak wiwat na część gościa z zagranicy! – ryknęło kilka gardeł i od razu wrogo nastawiona grupka zamieniła się w najlepszych towarzyszy biesiady, do, których na moment dołączył siwowłosy. Jedynie ryży facet łypał nieufnym wzrokiem na Wyszemira, ale mordobicie zostało bezpowrotnie odegnane.

„Już ja Cię załatwię, dosypię Ci coś takiego, że przez tydzień nie wyjdziesz z latryny”.

Jak pomyślał tak zrobił, przy tym wolał nie wiedzieć ile osób widziało go jak dosypywał proszek do złocistego napoju. Powoli ulotnił się ze stolika zostawiając podpite towarzystwo z niemałym długiem a następnie przysiadł się z powrotem do Johanna i Serafin.

- Dowiedziałaś się czegoś od karczmarza, ja nic nie wyciągnąłem od tamtej bandy, lecz przynajmniej uniknąłem bójki uff…
 
mataichi jest offline  
Stary 19-04-2008, 15:45   #446
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

No tak, piękna speluna.

Śmierdząca tanim piwem zestarzałym potem i szczynami. Towarzystwo też było niczego sobie.
I to właśnie martwiło mężczyznę.

Piękny i groznie wyglądający rapier mógł budzić pewien szacunek, jednak Johann nie sądził by ktoś wyzwał go tu na pojedynek, raczej przewidywał zwykłą karczemną burdę w ścisku i tłoku, gdzie używano stołków, butelek, pięści a czasem i zębów. A choć miał za cholewą schowany myśliwski nóż to "każdy heros dupa, kiedy wrogów kupa". A w takim "boju" raczej na Serafin i Wyszemira nie miał co liczyć.

- Kottel i Schung się zwali?

Cóż za dyplomacja pomyślał z przekąsem, ale sam musiał przyznać, że czasu mieli naprawdę niewiele, jeśli chcieli stąd cało wynieść swe... eee... powiedzmy głowy, więc trudno było o finezyjne podchody słowne.
A co tam - pomyślał ponuro - jak mnie tu zarżną to przynajmniej już nie będę musiał szukać tego cholernego Joachima.

- Ponoć lubili się dobrze zabawić i nie gardzili dobrym towarzystwem - rzucił niby od niechcenia.
 
Arango jest offline  
Stary 19-04-2008, 18:15   #447
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mergott - karczma "Pod Urwaną Kotwicą" oraz karczma "Pod Lunetą" (wieczór)

- - - > Serafin, Wyszemir, Johann

Karczmarz, obleśny grubas o świńskim ryju, poprowadził gości do stolika, którego żadną miarą nie dało się nazwać czystym. Grubas przetarł równie brudną ścierą (którą to wcześniej przecierał kufle "do połysku") blat, ale zaschnięte resztki piwa i jadła, jeśli nie czegoś więcej, nie dały się usunąć jedynie po niedbałym ruchu ręki. Blade piwo zachlupotało w kuflach pieniąc się nieznacznie, zapachem i kolorem bardziej przypominając szczyny niż szlachetny trunek. A może to po prostu zapach karczemnych bywalców tak bardzo przenikał powietrze, że zabijał nawet zapach chmielu.

- A skąd wielmożni państwo są? – zagadnął ciekawsko krępy właściciel przybytku.

- Z daleka. – burknęła Serafin, po czym łaskawie rzuciła naprędce wymyśloną nazwę – Z Agferett, jeśli ci ta nazwa coś mówi gospodarzu.

- Hmmm... Przyznać muszę, że nie bardzo pani.

- Tako też myślałam. To wszak jeszcze dalej niż miasto Gett-Burg. Pewnie ino wasi przewoźnicy nazwę tę jeszcze pamiętają. Jako dobrze kojarzę...
– przez chwilę udała, że szuka w pamięci, po czym zagadnęła pytającym tonem do karczmarza - Kottel i Schung się zwali?

- Hmmm... -
odpowiedział karczmarz najwyraźniej mając w zwyczaju najpierw głęboko się zastanawiać nim powie coś konkretnego.

- Ponoć lubili się dobrze zabawić i nie gardzili dobrym towarzystwem - rzucił niby od niechcenia Johann.

- Ha! He he he - zaśmiał się mimowolnie grubas tym samym zdradzając, iż wie coś na ten temat - Chyba ino tylko ze sobą się zabawić, he he he - rechotali i do wtóru najbliżsi sąsiedzi przysłuchujący się rozmowie -Kottel i jego przydupas Schung, he he he! Et, ci to chyba od wieków nie ruszali się poza wyspę i brzeg. Ale jak wyjdą kiedy w miasto to uważaj na swój tyłek paniczku, boś zgrabniutki, he he he! Kottel ci go przetrzepie jak mu się znudzi Schung, a kto wie czy i samego Mera dupeczki nie używa! - rechotała już prawie cała sala, a wchodzący nowi goście z zainteresowaniem próbowali dowiedzieć się czemu wszystkim tak do śmiechu.

- A dokąd to zmierzacie, bogaci podróżni? I co też zjecie na wieczerzę? Specjalność mojej starej, pieczone ziemniaki i pyszne szczury portowe! He he he! Smakuje jak kurczaczek!

Wyszemir tymczasem wrócił do stolika, odprowadzany zagadkowymi spojrzeniami błyskających oczu z różnych kątów owej speluny.

- Dowiedziałaś się czegoś od karczmarza, ja nic nie wyciągnąłem od tamtej bandy, lecz przynajmniej uniknąłem bójki uff… - spytał, gdy karczmarz uzyskał odpowiedzi na swoje pytania i ruszył zrealizować zamówienie.


- - - > Venefica, Krdik, Hektor

- Wracajmy więc do naszej karczmy - zawyrokowała Venefica gdy Krdik zaproponował swoje rozwiązanie - Tam będziemy mogli bezpiecznie porozmawiać, a może reszta też już wróciła i dowiemy się co udało im się załatwić. Trzeba przyznać, że my mamy niewiele, prócz przekupnego starucha, który wyraźnie próbował nas zniechęcić do rozmowy o Joachimie. Co też on mógł przeskrobać, że stał się tematem tabu?

Podróż do karczmy "Pod Lunetą" minęła im w milczeniu. Nie mogli wszak ryzykować, że ktoś przypadkiem podsłucha ich rozmowę, choćby część. O tej porze ulice lepszej części Mergott pustoszały, lecz wciąż mijali ich spieszący się do swoich spraw mieszczanie.

Karczma przywitała ich miłym, jasnym wnętrzem i wesołym gwarem. Gości było znacznie więcej niż wczorajszego wieczora, najwyraźniej jakaś karawana musiała przybyć do miasta. Mishka wyłowiła ich wzrokiem i podeszła uśmiechając się przyjaźnie.

- Zajęłam dla was alkowę, tą co wczoraj. Domyśliłam się, że będziecie chcieli w spokoju zjeść kolację.

- Dziękujemy Mishko. A nasi towarzysze już wrócili? - zapytała Venefica, a po krótkiej chwili dodała jeszcze - Załatwialiśmy dziś nasze sprawunki w różnych częściach miasta, wiesz jaki to czasem kłopot z przewozem towarów...

- No pewnie, to karczma kupiecka, ile to ja razy dziennie słyszę o tych wszystkich nudnych sprawach! Mógłby choć raz zatrzymać się u nas ktoś, kto ma w mieście do załatwienia ciekawsze rzeczy - jej oczy błysnęły, a na ustach wykwitł konspiracyjny uśmiech - Johann i inni wasi przyjaciele jeszcze się nie pojawili.

Gdy cała trójka już była przy schodach, Mishka zawołała na nich i jeszcze raz szybko podeszła.

- Wydaje mi się, że może będziecie zainteresowani, bo wczoraj pytaliście o Hermolaus'a Globpfetter'a... Ale pewnie już wiecie, że jego sklepik i cała kamienica spłonęły doszczętnie. Biedny gnom był w środku, nie mógł się wydostać. Mówią... że wczoraj naszli go jacyś nieznajomi, cała grupa i awanturowali się. Dzisiaj też widziano jakąś grupę u niego, tuż przed wypadkiem... A być może nie był to wypadek. Wojsko już szuka grupek ludzi, którzy w ciągu ostatnich dwóch dni wchodzili do miasta i zachowywali się podejrzanie... Ale pewnie ich nie znajdą, to takie duże miasto!
 
Milly jest offline  
Stary 20-04-2008, 12:57   #448
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann pokrótce streścił czego dowiedzieli się od karczmarza. Zapadła chwila ciszy w czasie której mężczyzna poczuł się dziwnie nieswojo widząc wzrok towarzyszy utkwiony w sobie, któremu towarzyszył dziwnie obleśny i złośliwy uśmieszek Wyszemira.

Zrozumiał co im chodzi po głowie.

- O nie ! Nawet o tym nie myślcie ! Nie mam zamiaru wyperfumowany szczerzyć zęby do pary zboczeńców ! NIE ! Nie pójdę do nich - uciął próbę dalszej dyskusji.
Parę razy słyszał, że istnieje knajpa gdzie zbierają się osobnicy o podobnych gustach co Kottel i Schung. Nazywała się jakoś...zielona...różowa...błękitna, tak błękitna...chyba ostryga, czy jakoś tak.

Co prawda kochał Joachima, mógł poświęcić dla niego dużo, ale na myśl o tym że miał udawać jakiegoś... o nie, tego już nadto.
Otarł ruchem dłoni pianę z ust i oświadczył.

- Ja wychodzę i wracam "Pod Lunetę". I wam radzę to samo i to szybko, tym bardziej że chyba Twoi nowo poznani kompani zmierzają w naszą stronę Wyszemirze. Zapewne by porozmawiać o nowych aspektach nowoczesnej medycyny ze szczególnym uwzględnieniem chirurgii - dodał mściwie przypominając sobie uśmieszek staruszka sprzed chwili.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 20-04-2008 o 12:59.
Arango jest offline  
Stary 21-04-2008, 21:48   #449
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- Stary, zrzędliwy gnom spłonął po dziwnej awanturze. - wyszeptał sam do siebie Hektor, próbując w głowie wszystko sobie poukładać. - Poszukują ludzi, którzy rzucają sie w oczy... my na dobrą sprawę zwróciliśmy na siebie uwagę u samego Naczelnego Kapłana. Myślę, ze niebezpiecznie może być przebywanie tu dłużej. Warto też sprawdzić sklep, może trafimy tam na jakiś trop. Nie ma całkowitej pewności, że ta awantura miała coś wspólnego z naszą wyprawą, ale jednak, dziwny to przypadek by niedługo po naszej wizycie doszło do takiego czegoś.-
Hektor uszył do swojego pokoju, dopiero gdy przekroczył próg poczuł że negatywne emocje zebrane w świątyni, z niego upływają. Nie miał pomysłu jak można dostać się do Mera. Miał nadzieję, że reszcie lepiej się powiedzie. Nie chciałby wracać do tego starego heretyka, głoszącego, że drzewo jest bogiem.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 22-04-2008, 21:39   #450
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Niech no więc owych specjałów nam trzy porcje kucharz naszykuje, a wtedy pogadamy. Bo jak człek zły, to i kłapać dziobem się nie chce. – rzekła jowialnie Serafin, udając, że już po pierwszym kubku kwaśnego piwa zahuczało jej w głowie.

Doszła wszak do wniosku, że jeśli karczmarz uzna ją za niegroźna pannę, co ledwo matczynej spódnicy się odczepiła, to mniej będzie uważał na język, a i jej pytania szybko mu z głowy wylecą.

Kiedy odszedł, wyraz twarzy Serafin zmienił się diametralnie. Z wrednym uśmieszkiem na ustach przesunęła swe spojrzenie na Johanna. Nie musiała mówić, ogniki w oczach zrobiły to za nią.

- O nie ! Nawet o tym nie myślcie ! Nie mam zamiaru wyperfumowany szczerzyć zęby do pary zboczeńców ! NIE ! Nie pójdę do nich! – odpowiedział mężczyzna na jeszcze niezadane pytanie.

- Ale... – białowłosa zrobiła minę niewiniątka, niestety tym razem nie miała do czynienia z głupcem - nie była w stanie oszukać tym Johanna, który wstał od stołu, nawet nie czekając na jej zapewnienia.

- Ja wychodzę i wracam "Pod Lunetę". I wam radzę to samo i to szybko, tym bardziej że chyba Twoi nowo poznani kompani zmierzają w naszą stronę Wyszemirze. Zapewne by porozmawiać o nowych aspektach nowoczesnej medycyny ze szczególnym uwzględnieniem chirurgii.

Kobieta spojrzała wpierw na starca, który jak zwykle siedział z miną niewiniątka, a potem na marynarzy. Ci drudzy faktycznie raz po raz wskazywali ich palcami i robili groźne miny, zbliżając się coraz bardziej.

- Słuszna uwaga. Pozwólcie więc panowie, że urealnię nasze wycofanie się.
– rzekła do towarzyszy po czym nabrała powietrza w płuca.

- AAAAAAAAAAAAAAAAA SZCZUR! SZCZUR! TAM POD ŚCIANĄ! – zerwała się ze swego miejsca z krzykiem, przewracając przy tym taboret – MYŚLAŁAM, ŻE KARCZMARZ ŻARTUJE. CHODŹMY, CHODŹMY STĄD JAK NAJPRĘDZEJ!!!

Wyciskając łzy z oczu, rzuciła się w kierunku drzwi tak szybko, że żaden z klientów gospody nie zdążył zareagować. Wszystkich sparaliżował histeryczny krzyk i teraz tępo wypatrywali czteronogiego sprawcy zamieszania. Na próżno.

Kiedy w końcu cała trójka znalazła się za drzwiami, Serafin uśmiechnęła się szeroko, nic sobie nie robiąc z sytuacji.

- No to co? No to chodu! – zaświergotała. Widać perspektywa ucieczki ogromnie ją bawiła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172