Andrel
Milczał chwilę przyglądając się Wam. Wszyscy zdarzyliście już powiedzieć co chcieliście. Lecz on ciągle milczał. -Spokój.
Dumnie, niczym wielki książę wymówił brzemienne słowo. Uśmiechnął się kątem ust. Ogień nie dawał ciepło, tylko światło. Znowu zaczął mówić, trochę jakby z trudem. Lecz z niemałym ubożeniem. -Kim jesteście? Aniołami pańskimi zdradzonymi przez Jedynego! Oto się stało! Morda w kubeł i słuchać, mam mało czasu...
Ostatnie słowa w ustach pradawnego zabrzmiało to poważnie lecz inaczej. Nie wiecznie, te nowe sformułowanie. Wyszczerzył się niczym... aktor? Skąd te słowo? -Ja też łupnąłem, tyle że o morze... inni również padli. Cóż więcej powiedzieć? Powstańcie!
W tych słowach zabrzmiała taka mocy jakby sama poruszając tobą. Jakby dodała Ci sił by trwać tutaj, i ciele, i w umyśle wzmocnił on wolę. Czy to majestat archanioła, czy moc? Ambustiel
Morf spojrzał na Ciebie. Wzrokiem wystraszonym, niepewnym, jakby gotowy do ucieczki. Wnet przestał drapać o nogę Azazela kiedy ten uspokoił wszystkich. Czemuż? W jego głosie brzmiała moc. -Kim jesteście? Aniołami pańskimi zdradzonymi przez Jedynego! Oto się stało! Morda w kubeł i słuchać, mam mało czasu...
Słowa pośpieszne, pełne potęgi i przekleństwa. Czemuż? -Ja też łupnąłem, tyle że o morze... inni również padli. Cóż więcej powiedzieć? Powstańcie!
Moc, potęga. Czujesz ją, zakrada się w twój umysł, prąd przeszywa ciało. Chwała Jedynego. Tylko te określeni Ci pasuje kiedy jesteś gotów do akcji. Jakiejże akcji? Walki? O byt? Poszukiwań? Może czegoś innego? Christianus -Spokój. -Kim jesteście? Aniołami pańskimi zdradzonymi przez Jedynego! Oto się stało! Morda w kubeł i słuchać, mam mało czasu... -Ja też łupnąłem, tyle że o morze... inni również padli. Cóż więcej powiedzieć? Powstańcie!
Wraz z ostatnimi słowami czujesz moc działania. Wszystkie słowa wypowiedziane martwo, beznamiętnie. Pusto wręcz. Czy on Cię nienawidzi? Tak beznamiętnie, że aż lekceważąco. A jednocześnie po jego słowie czujesz potęgę. Potęgę mieląca w proch kamień, a nie Twą dłoń która teraz krwawi niemiłosiernie. Uhmathael
Milczał. Wnet odparł. -Spokój.
Znowu milczał. Czemu? Z dumą i oburzeniem rzekł: -Kim jesteście? Aniołami pańskimi zdradzonymi przez Jedynego! Oto się stało! Morda w kubeł i słuchać, mam mało czasu...
Nowe słowa, widać się mu spodobały. Azazael, niegdyś władca ognia, teraz przez ogień trawiony. Też upadł? Też go złapali? Osądzili? -Ja też łupnąłem, tyle że o morze... inni również padli. Cóż więcej powiedzieć? Powstańcie!
Tak! Też, też padł, też łupnął. Te słowo. Lecz jak o tym mówi, z grymasem bólu, z wolą, nie bezmocą. Z rządzą zemsty i gniewem. I swą przemożną dumą. Zawsze był dumny. Lecz teraz? Ten okruch, archanioł, a tak bliski Tobie, śmie mówić tak władczym głosem. Lecz w głosie jest moc.
Moc jego gniewu dająca i tobie siłę.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |