Wstał, wciągnął swój płaszcz. Nigdzie nie dostrzegał uniformu żołnierskiego, w którym Wilits go znalazł, zresztą nie dbał o to. Szukał broni, tylko ona dawała mu względną pewność siebie. Mimo tego, że rany go bolały, poruszał się w miarę dobrze. Myślał, że będzie o wiele gorzej. Przeszedł z pokoju do pokoju, myśląc o tym, co mu powiedział wcześniej Wilits.
Popatrzył na jego trupa. Ludzie... Czy ktokolwiek, którzy mają umrzeć, nie mają powodów aby kłamać. Czy... Może w istocie się pomyliłem?
Wziął pistolet z ręki Wilitsa, wziął także papiery leżące na stole. Nagle poczuł przemożną ochotę, aby wydostać się z tej przeklętej farmy. Mike. Muszę znaleźć go... O ile jeszcze żyje. Cóż, w każdym razie nie będzie mi musiał pomagać w zabijaniu Wilitsa.
Przeglądał na prędko papiery, które znalazł na stole. Przetrząsnął pomieszczenie w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Wyszedł. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na farmę. Zwinął papiery w rulon i ukrył w swoim płaszczu. Wszedł znowu do środka, jednak tylko po to, by wziąć pobliski kanister z benzyną. Czuł w środku dziwną pustkę.
Westchnął.
Oblał trupa benzyną, lał ją jeszcze długo w tym samym pokoju, po czym wyciągnął drugi kanister. Jego zawartość też wylał, wytyczając ścieżkę na zewnątrz domu. Wziął z garażu motor. Patrzył przez chwilę na farmę, po czym wyciągnął z płaszcza zapałki, zapalił jedną i upuścił na plamę benzyny po chwili wahania, pozwalając płomieniom pełznąć w stronę otwartego domu.
Wsiadł na motor, jednak nie odpalił go jeszcze. Przejrzał wszystko, co było na kartkach, po czym ponownie zwinął je w rulon. Odpalił. Ruszył prędko w stronę Legionu. Jeżeli Wilits przez ten cały ten czas mnie krył... Jaki miał w tym interes? Kim jest ta organizacja, o której mówi? I po co, do cholery, uratował mnie?
Im Legion był bliżej, tym bardziej dodawał gazu. Chciał zdążyć do swojego wspólnika, więc kierował się do miejsca, z którego dobywały się dymy.
Jechał najpierw polami, później dostał się na jedną z głównych dróg, jednak nie widział wielu samochodów. Odwrócił się: Widział dym farmy. Samotny, opuszczony. Pożar rozszerzał się prędko.
Tails dodał gazu. |