Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2008, 21:33   #31
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Folkena Legary

maj, posiadłość Leonarda Frolice'a, miasto Aldersberg, Aedirn

Leonardo spojrzał na ciebie pełnym złości wzrokiem, ale jakoś przełknął cisnące mu się na usta przekleństwa.
-Nie, nie chce. I dla twojej informacji gówno mnie obchodzi czy pracujesz dla Heinrika, czy dla kogokolwiek innego. Wiem natomiast, że wkurwia mnie niemiłosiernie twoja postawa i kurewsko mi się nie podoba, że straszysz moich ludzi.- Jak na kogoś z obitą mordą i połamanymi żebrami, Frolice był bardzo pewny siebie.
-Czekaj, wiem co chcę wiedzieć. Czemu pozwoliłeś uciec tej rudej dziwce?
-Nie mieliśmy szans. Jestem zawodowcem. Wiem, że ta suka już dawno umknęła. Ale co ważniejsze - wróci. Wróci po tą małą blondynkę. I nie wróci sama. Jeżeli to nie byli wszyscy, to będziemy ich mieli wszystkich na tacy. Jeszcze masz jakieś pytania? - odpowiedział Folken spokojnie oczekując na przyjście medyka.
-Na razie z nich wspaniałomyślnie zrezygnuję. Parsknął Frolice. Przez cały czas do przybycia medyka milczeliście.
Strażnik najwyraźniej wyrwał felczera ze snu, gdyż mężczyzna miał podkrążone i zaspane oczy. Kiedy jednak w końcu zogniskował wzrok na Leonardzie, obudził się momentalnie. Przyklęknął przy rannym i zabrał się do roboty.
-No, już nie musisz nade mną stać Legara. Spieprzaj mi z oczu. Odprawił cię dyplomatycznie mężczyzna.

W takim wypadku postanowiłeś przesłuchać dziewczynę. Lepiej nie czekać aż jakiś inny strażnik zacznie się z nią zabawiać. Dowiedziałeś się, że mała znajduje się w loszku w piwnicy. Zszedłeś do niego, jasno dając do zrozumienia że nie chcesz by ci przeszkadzano w robocie.
W piwnicy było potwornie ciemno. Zabrałeś pochodnię ze ściany i rozświetlając sobie nią drogę odnalazłeś celę, do której wrzucono złodziejkę. Cela byłą naturalnie zamknięta, ale klucz do niej leżał na stoliku przy którym najpewniej powinien ktoś siedzieć i pilnować więźnia. Puste krzesło wyraźnie poinformowało cię, że nikt takiej ostrożności nie uznał za stosowną.
Kluczami otworzyłeś drzwi i wszedłeś do małej, wąskiej celi pozbawionej okien i umeblowanej w drewnianą pryczę zajmującą niemal całą szerokość pomieszczenia. Blondynka leżała właśnie na niej i zaczynała powoli odzyskiwać przytomność.

do Derricka Talbitt

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Helena spuściła głowę i bąknęła- rozumiem.
Byłeś jednak przekonany, że wcale nie rozumiała. Cóż, była dość młoda by wierzyć, że świat jest pięknym i sprawiedliwym miejscem. W końcu jednak pojmie, że to tylko ułuda.
Słyszałeś jak oddala się korytarzem, najpewniej idąc do swojej sypialni. Dla ciebie też przyszła już najwyższa pora na sen.

(...)

Zostałeś obudzony z samego rana, przez delikatne, kobiece dłonie. Lekko potrząśnięty otworzyłeś oczy i zobaczyłeś dość zaaferowana pokojówkę, tę samą, którą wieczorem spotkałeś wychodząc od Ottona.
-Proszę pana, pan Otton się obudził. No i pierwsze myśli wywołane delikatnym, kobiecym dotykiem prysnęły. Trzeba zająć się pacjentem. Odesłałeś służącą, ogarnąłeś się trochę i poszedłeś do Ottona. Przez okna sączyła się leniwie światło, było chyba ledwie po świcie. Cóż, i tak kupiec spał dość długo, ale mógł sobie darować wstawanie z kurami. No, mógłby, gdyby miał na to jakikolwiek wpływ.

(...)

Noga nie wyglądała źle. Naturalnie była opuchnięta, a skóra nad złamaniem miała nienaturalny kolor, ale to normalne. Sam Otton też wyglądał wcale nieźle, zaczął już nawet nabierać kolorów. Nie uskarżał się na żaden złośliwy ból, jedynie tępe pulsowanie w nodze. Ale krążenie miał w normie, więc i to cię nie niepokoiło. A ponieważ był przytomny, mogłeś zadać mu kilka pytań o miejscowych zielarzy: kto cieszy się najlepszą opinią, kto handluje rzadkimi ingrediencjami, w końcu czy ktoś w Aldersbergu sprzedaje opium.
-Zielarz, zielarz- zadumał się Otton.-Rotik powinien mieć coś, co pana zadowoli. Jego sklep znajduje się minutę drogi wzdłuż murów na północ od Zachodniej Bramy. Kupiec potarł brodę zastanawiając się kogo jeszcze ci polecić.
-Co do reszty, to pewnie będzie coś miał Alemik w swoim "Kramie alchemycznym". Trafi pan do niego, jest na zachód od wewnętrznych murów, koło karczmy "Bęben".
Podziękowałeś za informacje i poinstruowałeś kupca co ma robić, żeby zrastanie kości przebiegało tak jak powinno. Zleciłeś mu dalszy odpoczynek i wróciłeś do swojego pokoju, aby się ogolić, porządnie umyć i uczesać.
Niemal w chwili gdy skończyłeś sie ubierać usłyszałeś pukanie do drzwi. To po raz kolejny ta sama służąca, tym razem zapraszająca cię na śniadanie. A raczej przekazująca zaproszenie Teresy i Heleny.

(...)

Po śniadaniu, w czasie którego obie damy były w bardzo dobrym humorze od kiedy dowiedziały się, że z Ottonem wszystko powinno być dobrze, poprosiłeś Teresę o chwilę rozmowy. Musiałeś przekazać jej kilka informacji o tym, jak ma opiekować się swym mężem.

(...)

Po śniadaniu w końcu zebrałeś się do zamku. Z powodu wczesnej pory, ulice na wzgórzu były prawie puste. Słyszałeś gwar dobiegający z dzielnic poza wewnętrznym murem, ale szlachta jeszcze spała. Cóż, bogaci mogą sobie pozwolić na taki luksus.
Im wyżej wchodziłeś, tym budynki stawały się coraz bardziej wystawne. Wzgórze było tarasowane, posiadłości większe, ogrody pachniały rzadkimi kwiatami, a domy miały wymyślniejsze i szersze frontony. W końcu jednak wkroczyłeś w aleje parku znajdującego się tuż pod zamkiem. Nie sposób było nie zauważyć, że straży było tu więcej niż krzaków i drzew, wszyscy wyprężeni i czujni, ani trochę nie zaspani. Zdyscyplinowani i gotowi do wypełniania swojej roboty. Najwyraźniej kop, jaki zapewniło powstanie, jeszcze nie minął.
Przeszedłeś park i przekroczyłeś bramy zamku. Strażnicy dokładnie cię przeszukali, głusi na twoje deklaracje iż jesteś medykiem, a przecież hrabia wezwał ludzi twojego fachu. Przypomniałeś sobie regułkę, którą wydeklamował inny strażnik, mijany przed Bramą Zachodnią: "chodzi o potrzeby zapewnienia maksimum bezpieczeństwa". W wyniku przeszukania zostałeś pozbawiony swego miecza i sztyletu. Będziesz je mógł odebrać później.
Na placu zamkowym twój wzrok wzrok przykuł donżon. Budowla monumentalna i piękna zarazem, wysoka na kilkadziesiąt metrów, zbudowana na planie krzyża. Z miejsca w którym stałeś nie mogłeś widzieć wieży, najczęściej opisywanego elementu donżonu. Widziałeś jednak wąskie, wysokie okna przeszklone kolorowymi witrażami, kamienne płaskorzeźby wyobrażające rycerzy i przyozdabiające gzymsy, żelazne rzygacze w rogach budowli.


Kamień z którego zbudowany był donżon był stary, ale dałbyś słowo że ktoś pociągnął go farbą dla uzyskania jednolitej barwy. Z całą pewnością twierdza Aldersbergu stworzona była w celach obronnych, co i dziś doskonale widać. Walory estetyczne są jednak zdecydowanie dziełem pracy ostatniego pokolenia grododzierżców.
Poza tobą na placu czekały jeszcze trzy osoby. Dwóch mężczyzn, jeden stary, a nawet bardzo stary- jego siwa broda i włosy sięgały mu aż do brzucha. Odziany był w prostą, zieloną szatę i opierał się kij. Drugi z mężczyzn był chyba w twoim wieku, ubrany w bufiaste, błękitne spodnie i białą koszulę okrytą czarną kamizelką. Ostatnią osobą była kobieta, o wspaniałych czarnych włosach. Ubrana była w dobrze skrojone spodnie, brązowe i obcisłe, jednak do połowy uda zakryte wysokimi butami z zamszu; brązowy kubraczek wykonany z drogiego aksamitu, nie sięgający tali i nie zapięty. Jej biała batystowa bluzka miała głęboki dekolt i szerokie koronkowe rękawy. Do tego wszystkiego gorset, akcentujący doskonałości figury.

do Nessy z Thanedd

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Kiedy cichutko opuściłaś dom Cerintiana ze zdziwieniem stwierdziłaś, że jest niemal blady świt. Po nocnych igraszkach z twoim gospodarzem spodziewałaś się, że pośpisz trochę dłużej. Hmmm, najwyraźniej ten przystojniak pobudza cię na więcej niż jeden sposób.
W drodze do zamku mijałaś coraz bardziej wymyślne budowle. Przepych niektórych był aż nieprzyzwoity, a już z całą pewnością pozbawiony elegancji. Z drugiej strony cudownie pachnące ogrody przypadły ci do gustu bardzo szybko. Podobało ci się też to, że na uliczkach wzgórza nie było nikogo, jakby cały wewnętrzny Aldersberg był tylko dla ciebie. Kiedy jednak patrzyłaś w dół, na miasto, dostrzegałaś początek ruchu. Zwykli ludzie wstawali by zarobić na chleb.
Dzielnica szlachecka kończyła się parkiem. Był to jedyny niewykarczowany fragment wzgórza, element pierwotnej natury wśród wszechobecnej architektury. Pośród alejek i ścieżek spotkałaś pierwszych ludzi dzisiejszego ranka. Byli to strażnicy, mimo wczesnej pory zupełnie skupieni i czujni. Odprowadzali cię wzrokiem i nie miałaś pewności czy po chamsku gapili się na twoje pośladki, czy też uważali cię za potencjalne zagrożenie.
I nareszcie dotarłaś na szczyt wzgórza. Strażnik przed bramą zamkową przeszukał cię nawet pomimo tego, że jasno stwierdziłaś iż jesteś czarodziejką. Jesteś pewna, że jego łapska obłapiały cię a nie rewidowały, ale co poradzisz? Poskarżysz się hrabiemu? Tak czy inaczej, miecz musiałaś zostawić. Kwestie bezpieczeństwa.
Idąc przez plac zamkowy widziałaś jak bramy donżonu zamykają się za kimś. Halabardnik, który ich pilnuje poinformował cię, że niestety będziesz musiała poczekać. Po kilkunastu minutach dołączył do ciebie ubrany w bufiaste, błękitne spodnie i białą koszulę okrytą czarną kamizelką mężczyzna. Na oko, około trzydziestoletni, brunet o przeciętnej urodzie. Na twój widok skłonił się i obdarował cię szerokim uśmiechem.
Kolejny na plac przyszedł jakiś starzec. Jego białe włosy i broda nie były najwyraźniej strzyżone od lat, gdyż sięgały mu brzucha. Odziany w prostą, zieloną szatę i opierający się o laskę nieodmiennie skojarzył ci się z druidem. Ale co robiłby druid w Aldersbergu?
Ostatni przybył kolejny trzydziestolatek, ten jednak wyglądał o wiele przyjemniej. Wysoki, bardzo proporcjonalnie zbudowany, noszący dość długie, ciemnobrązowe włosy zachowane jednak w pewnym nieładzie. Jego opaloną twarz okala zarost: starannie przystrzyżona broda i wąsy. Ubrany był w ciemne spodnie z dobrze wyprawionej skóry, skórzane, wysokie buty wypolerowane na błysk, jasną koszulę z drogiego materiału, niemal czarną zbroję skórzaną, na którą narzucony był gustowny, jasnobrązowy wams.

do Nessy z Thanedd i Derricka Talbitt

maj, zamek Aldersberg, Aedirn

Cała czwórka czekała przed dwuskrzydłowymi drzwiami jeszcze kilkanaście minut. W końcu jednak atmosfera uległą pobudzeniu. Usłyszeliście rumor dobiegający z donżonu, drzwi otworzyły się zamaszyście, niemal przewracając halabardnika. Do wtóru okrzyku -won!- wyleciał przez nie jakiś człowiek. Upadł twarzą na bruk i przeturlał się kilka razy. Halabardnik zdziwiony wszedł za drzwi i przez chwile z kimś rozmawiał. Wrócił jednak wkrótce i znowu stanął niewzruszenie na swoim miejscu.
-Zostaniecie państwo wpuszczeni za parę minut, proszę o jeszcze chwile cierpliwości.- Powiedział donośnie, zupełnie ignorując podnoszącego się właśnie z ziemi człowieka.
Cóż, lądowanie na twarzy zniósł całkiem nieźle. Owszem, ubrudził się trochę, broda mu sie zmierzwiła, ale raczej nie stracił zębów. Zmierzył wszystkich czekających na placu wzrokiem i splunął na ziemię. Spojrzał jednak ukradkowo na strażnika i ugryzł się w język. Chyba nie podzieli się chętnie powodem takiego potraktowania.


To by było na tyle, jeśli idzie o kulturalne traktowanie medyków, przemknęło przez myśl Nessie.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2008 o 10:50.
Zapatashura jest offline