Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2008, 21:33   #31
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Folkena Legary

maj, posiadłość Leonarda Frolice'a, miasto Aldersberg, Aedirn

Leonardo spojrzał na ciebie pełnym złości wzrokiem, ale jakoś przełknął cisnące mu się na usta przekleństwa.
-Nie, nie chce. I dla twojej informacji gówno mnie obchodzi czy pracujesz dla Heinrika, czy dla kogokolwiek innego. Wiem natomiast, że wkurwia mnie niemiłosiernie twoja postawa i kurewsko mi się nie podoba, że straszysz moich ludzi.- Jak na kogoś z obitą mordą i połamanymi żebrami, Frolice był bardzo pewny siebie.
-Czekaj, wiem co chcę wiedzieć. Czemu pozwoliłeś uciec tej rudej dziwce?
-Nie mieliśmy szans. Jestem zawodowcem. Wiem, że ta suka już dawno umknęła. Ale co ważniejsze - wróci. Wróci po tą małą blondynkę. I nie wróci sama. Jeżeli to nie byli wszyscy, to będziemy ich mieli wszystkich na tacy. Jeszcze masz jakieś pytania? - odpowiedział Folken spokojnie oczekując na przyjście medyka.
-Na razie z nich wspaniałomyślnie zrezygnuję. Parsknął Frolice. Przez cały czas do przybycia medyka milczeliście.
Strażnik najwyraźniej wyrwał felczera ze snu, gdyż mężczyzna miał podkrążone i zaspane oczy. Kiedy jednak w końcu zogniskował wzrok na Leonardzie, obudził się momentalnie. Przyklęknął przy rannym i zabrał się do roboty.
-No, już nie musisz nade mną stać Legara. Spieprzaj mi z oczu. Odprawił cię dyplomatycznie mężczyzna.

W takim wypadku postanowiłeś przesłuchać dziewczynę. Lepiej nie czekać aż jakiś inny strażnik zacznie się z nią zabawiać. Dowiedziałeś się, że mała znajduje się w loszku w piwnicy. Zszedłeś do niego, jasno dając do zrozumienia że nie chcesz by ci przeszkadzano w robocie.
W piwnicy było potwornie ciemno. Zabrałeś pochodnię ze ściany i rozświetlając sobie nią drogę odnalazłeś celę, do której wrzucono złodziejkę. Cela byłą naturalnie zamknięta, ale klucz do niej leżał na stoliku przy którym najpewniej powinien ktoś siedzieć i pilnować więźnia. Puste krzesło wyraźnie poinformowało cię, że nikt takiej ostrożności nie uznał za stosowną.
Kluczami otworzyłeś drzwi i wszedłeś do małej, wąskiej celi pozbawionej okien i umeblowanej w drewnianą pryczę zajmującą niemal całą szerokość pomieszczenia. Blondynka leżała właśnie na niej i zaczynała powoli odzyskiwać przytomność.

do Derricka Talbitt

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Helena spuściła głowę i bąknęła- rozumiem.
Byłeś jednak przekonany, że wcale nie rozumiała. Cóż, była dość młoda by wierzyć, że świat jest pięknym i sprawiedliwym miejscem. W końcu jednak pojmie, że to tylko ułuda.
Słyszałeś jak oddala się korytarzem, najpewniej idąc do swojej sypialni. Dla ciebie też przyszła już najwyższa pora na sen.

(...)

Zostałeś obudzony z samego rana, przez delikatne, kobiece dłonie. Lekko potrząśnięty otworzyłeś oczy i zobaczyłeś dość zaaferowana pokojówkę, tę samą, którą wieczorem spotkałeś wychodząc od Ottona.
-Proszę pana, pan Otton się obudził. No i pierwsze myśli wywołane delikatnym, kobiecym dotykiem prysnęły. Trzeba zająć się pacjentem. Odesłałeś służącą, ogarnąłeś się trochę i poszedłeś do Ottona. Przez okna sączyła się leniwie światło, było chyba ledwie po świcie. Cóż, i tak kupiec spał dość długo, ale mógł sobie darować wstawanie z kurami. No, mógłby, gdyby miał na to jakikolwiek wpływ.

(...)

Noga nie wyglądała źle. Naturalnie była opuchnięta, a skóra nad złamaniem miała nienaturalny kolor, ale to normalne. Sam Otton też wyglądał wcale nieźle, zaczął już nawet nabierać kolorów. Nie uskarżał się na żaden złośliwy ból, jedynie tępe pulsowanie w nodze. Ale krążenie miał w normie, więc i to cię nie niepokoiło. A ponieważ był przytomny, mogłeś zadać mu kilka pytań o miejscowych zielarzy: kto cieszy się najlepszą opinią, kto handluje rzadkimi ingrediencjami, w końcu czy ktoś w Aldersbergu sprzedaje opium.
-Zielarz, zielarz- zadumał się Otton.-Rotik powinien mieć coś, co pana zadowoli. Jego sklep znajduje się minutę drogi wzdłuż murów na północ od Zachodniej Bramy. Kupiec potarł brodę zastanawiając się kogo jeszcze ci polecić.
-Co do reszty, to pewnie będzie coś miał Alemik w swoim "Kramie alchemycznym". Trafi pan do niego, jest na zachód od wewnętrznych murów, koło karczmy "Bęben".
Podziękowałeś za informacje i poinstruowałeś kupca co ma robić, żeby zrastanie kości przebiegało tak jak powinno. Zleciłeś mu dalszy odpoczynek i wróciłeś do swojego pokoju, aby się ogolić, porządnie umyć i uczesać.
Niemal w chwili gdy skończyłeś sie ubierać usłyszałeś pukanie do drzwi. To po raz kolejny ta sama służąca, tym razem zapraszająca cię na śniadanie. A raczej przekazująca zaproszenie Teresy i Heleny.

(...)

Po śniadaniu, w czasie którego obie damy były w bardzo dobrym humorze od kiedy dowiedziały się, że z Ottonem wszystko powinno być dobrze, poprosiłeś Teresę o chwilę rozmowy. Musiałeś przekazać jej kilka informacji o tym, jak ma opiekować się swym mężem.

(...)

Po śniadaniu w końcu zebrałeś się do zamku. Z powodu wczesnej pory, ulice na wzgórzu były prawie puste. Słyszałeś gwar dobiegający z dzielnic poza wewnętrznym murem, ale szlachta jeszcze spała. Cóż, bogaci mogą sobie pozwolić na taki luksus.
Im wyżej wchodziłeś, tym budynki stawały się coraz bardziej wystawne. Wzgórze było tarasowane, posiadłości większe, ogrody pachniały rzadkimi kwiatami, a domy miały wymyślniejsze i szersze frontony. W końcu jednak wkroczyłeś w aleje parku znajdującego się tuż pod zamkiem. Nie sposób było nie zauważyć, że straży było tu więcej niż krzaków i drzew, wszyscy wyprężeni i czujni, ani trochę nie zaspani. Zdyscyplinowani i gotowi do wypełniania swojej roboty. Najwyraźniej kop, jaki zapewniło powstanie, jeszcze nie minął.
Przeszedłeś park i przekroczyłeś bramy zamku. Strażnicy dokładnie cię przeszukali, głusi na twoje deklaracje iż jesteś medykiem, a przecież hrabia wezwał ludzi twojego fachu. Przypomniałeś sobie regułkę, którą wydeklamował inny strażnik, mijany przed Bramą Zachodnią: "chodzi o potrzeby zapewnienia maksimum bezpieczeństwa". W wyniku przeszukania zostałeś pozbawiony swego miecza i sztyletu. Będziesz je mógł odebrać później.
Na placu zamkowym twój wzrok wzrok przykuł donżon. Budowla monumentalna i piękna zarazem, wysoka na kilkadziesiąt metrów, zbudowana na planie krzyża. Z miejsca w którym stałeś nie mogłeś widzieć wieży, najczęściej opisywanego elementu donżonu. Widziałeś jednak wąskie, wysokie okna przeszklone kolorowymi witrażami, kamienne płaskorzeźby wyobrażające rycerzy i przyozdabiające gzymsy, żelazne rzygacze w rogach budowli.


Kamień z którego zbudowany był donżon był stary, ale dałbyś słowo że ktoś pociągnął go farbą dla uzyskania jednolitej barwy. Z całą pewnością twierdza Aldersbergu stworzona była w celach obronnych, co i dziś doskonale widać. Walory estetyczne są jednak zdecydowanie dziełem pracy ostatniego pokolenia grododzierżców.
Poza tobą na placu czekały jeszcze trzy osoby. Dwóch mężczyzn, jeden stary, a nawet bardzo stary- jego siwa broda i włosy sięgały mu aż do brzucha. Odziany był w prostą, zieloną szatę i opierał się kij. Drugi z mężczyzn był chyba w twoim wieku, ubrany w bufiaste, błękitne spodnie i białą koszulę okrytą czarną kamizelką. Ostatnią osobą była kobieta, o wspaniałych czarnych włosach. Ubrana była w dobrze skrojone spodnie, brązowe i obcisłe, jednak do połowy uda zakryte wysokimi butami z zamszu; brązowy kubraczek wykonany z drogiego aksamitu, nie sięgający tali i nie zapięty. Jej biała batystowa bluzka miała głęboki dekolt i szerokie koronkowe rękawy. Do tego wszystkiego gorset, akcentujący doskonałości figury.

do Nessy z Thanedd

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Kiedy cichutko opuściłaś dom Cerintiana ze zdziwieniem stwierdziłaś, że jest niemal blady świt. Po nocnych igraszkach z twoim gospodarzem spodziewałaś się, że pośpisz trochę dłużej. Hmmm, najwyraźniej ten przystojniak pobudza cię na więcej niż jeden sposób.
W drodze do zamku mijałaś coraz bardziej wymyślne budowle. Przepych niektórych był aż nieprzyzwoity, a już z całą pewnością pozbawiony elegancji. Z drugiej strony cudownie pachnące ogrody przypadły ci do gustu bardzo szybko. Podobało ci się też to, że na uliczkach wzgórza nie było nikogo, jakby cały wewnętrzny Aldersberg był tylko dla ciebie. Kiedy jednak patrzyłaś w dół, na miasto, dostrzegałaś początek ruchu. Zwykli ludzie wstawali by zarobić na chleb.
Dzielnica szlachecka kończyła się parkiem. Był to jedyny niewykarczowany fragment wzgórza, element pierwotnej natury wśród wszechobecnej architektury. Pośród alejek i ścieżek spotkałaś pierwszych ludzi dzisiejszego ranka. Byli to strażnicy, mimo wczesnej pory zupełnie skupieni i czujni. Odprowadzali cię wzrokiem i nie miałaś pewności czy po chamsku gapili się na twoje pośladki, czy też uważali cię za potencjalne zagrożenie.
I nareszcie dotarłaś na szczyt wzgórza. Strażnik przed bramą zamkową przeszukał cię nawet pomimo tego, że jasno stwierdziłaś iż jesteś czarodziejką. Jesteś pewna, że jego łapska obłapiały cię a nie rewidowały, ale co poradzisz? Poskarżysz się hrabiemu? Tak czy inaczej, miecz musiałaś zostawić. Kwestie bezpieczeństwa.
Idąc przez plac zamkowy widziałaś jak bramy donżonu zamykają się za kimś. Halabardnik, który ich pilnuje poinformował cię, że niestety będziesz musiała poczekać. Po kilkunastu minutach dołączył do ciebie ubrany w bufiaste, błękitne spodnie i białą koszulę okrytą czarną kamizelką mężczyzna. Na oko, około trzydziestoletni, brunet o przeciętnej urodzie. Na twój widok skłonił się i obdarował cię szerokim uśmiechem.
Kolejny na plac przyszedł jakiś starzec. Jego białe włosy i broda nie były najwyraźniej strzyżone od lat, gdyż sięgały mu brzucha. Odziany w prostą, zieloną szatę i opierający się o laskę nieodmiennie skojarzył ci się z druidem. Ale co robiłby druid w Aldersbergu?
Ostatni przybył kolejny trzydziestolatek, ten jednak wyglądał o wiele przyjemniej. Wysoki, bardzo proporcjonalnie zbudowany, noszący dość długie, ciemnobrązowe włosy zachowane jednak w pewnym nieładzie. Jego opaloną twarz okala zarost: starannie przystrzyżona broda i wąsy. Ubrany był w ciemne spodnie z dobrze wyprawionej skóry, skórzane, wysokie buty wypolerowane na błysk, jasną koszulę z drogiego materiału, niemal czarną zbroję skórzaną, na którą narzucony był gustowny, jasnobrązowy wams.

do Nessy z Thanedd i Derricka Talbitt

maj, zamek Aldersberg, Aedirn

Cała czwórka czekała przed dwuskrzydłowymi drzwiami jeszcze kilkanaście minut. W końcu jednak atmosfera uległą pobudzeniu. Usłyszeliście rumor dobiegający z donżonu, drzwi otworzyły się zamaszyście, niemal przewracając halabardnika. Do wtóru okrzyku -won!- wyleciał przez nie jakiś człowiek. Upadł twarzą na bruk i przeturlał się kilka razy. Halabardnik zdziwiony wszedł za drzwi i przez chwile z kimś rozmawiał. Wrócił jednak wkrótce i znowu stanął niewzruszenie na swoim miejscu.
-Zostaniecie państwo wpuszczeni za parę minut, proszę o jeszcze chwile cierpliwości.- Powiedział donośnie, zupełnie ignorując podnoszącego się właśnie z ziemi człowieka.
Cóż, lądowanie na twarzy zniósł całkiem nieźle. Owszem, ubrudził się trochę, broda mu sie zmierzwiła, ale raczej nie stracił zębów. Zmierzył wszystkich czekających na placu wzrokiem i splunął na ziemię. Spojrzał jednak ukradkowo na strażnika i ugryzł się w język. Chyba nie podzieli się chętnie powodem takiego potraktowania.


To by było na tyle, jeśli idzie o kulturalne traktowanie medyków, przemknęło przez myśl Nessie.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2008 o 10:50.
Zapatashura jest offline  
Stary 16-04-2008, 17:03   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W półmroku twarz Heleny nie była zbyt dobrze widoczna, ale Derrick miał wrażenie, że maluje się na niej cień rozczarowania. Widocznie dziewczyna oczekiwała, że Derrick wyjdzie na dwór w samej koszuli i pobiegnie w dal szukać wołającego. Lub będzie chodzić od bramy do bramy, stukać i pytać, czy ktoś nie potrzebuje lekarza...
W końcu dziewczyna spuściła głowę i bąknęła: - Rozumiem...
- Dobranoc - dodała po chwili.
- Dobranoc, panno Heleno - odpowiedział.
Z trudem powstrzymał ciężkie westchnienie. Obserwując oddalającą się sylwetkę dziewczyny doszedł do wniosku, że Teresa okazałaby więcej zrozumienia.
Można by rzec, że każdy, z wyjątkiem przepełnionej romantyzmem nastolatki, okazałby zrozumienie.
Ale i tak odczuwał smutek na samą myśl, że kiedyś życie wyleczy Helenę z tego idealizmu...

Przebudzenie było nad wyraz miłe. Delikatny dotyk kobiecych palców...
Niestety ciąg dalszy rozwiał złudzenia.
- Proszę pana, pan Otton się obudził - usłyszał głos zaaferowanej pokojówki.
- Powiedz, że zaraz przyjdę - odpowiedział.
Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami wstał i ogarnął się pospiesznie.
>>> Że też akurat teraz musiał się obudzić <<< - pomyślał z pewną niechęcią.
W słowach popularnej piosenki, wychwalającej wstawanie skoro świt, było dużo romantyzmu, ale rzeczywistość okazywała się zwykle bardziej przyziemna.

Noga wyglądała zadziwiająco dobrze.
Otton, któremu w zasadzie nawet wróciły kolorki, z zaciekawieniem wypytywał o najrozmaitsze szczegóły dotyczące dalszej kuracji. I nie ze wszystkiego był zadowolony...
- Ponad dwa tygodnie leżenia?! - wykrzyknął oburzony, usiłując usiąść. Z jękiem osunął się na łóżko. - A moje interesy? - kontynuował, z mniejszym już zacięciem w głosie.
- I co się pan tak uśmiecha? - dodał z pewnym wyrzutem w głosie.
Derrick widocznie nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Bolesna nauczka chyba uzmysłowiła choremu, że to jednak medyk ma rację. Poprawił koc, a potem popatrzył na pacjenta.
- Sam pan widzi, panie Ottonie, że nie jest tak dobrze, jak by pan chciał... Gdyby to było tylko złamanie - mówił cierpliwie - to nie byłoby kłopotu. Ale to jest rana i najpierw musi się zagoić.
- Poza tym - odruchowo ściszył głos - niech pan pomyśli, co by się stało, gdyby ta skrzynia uderzyła trzydzieści centymetrów wyżej. A tak wszystko jest w porządku.
Wyraz twarzy Ottona świadczył o tym, że dopiero teraz kupiec uświadomił sobie, jakiego nieszczęścia uniknął...

- To dość duże miasto - mówił Derrick - zatem z pewnością znajdzie się tu jakiś zielarz, i to nie jeden. A mi potrzebny jest nie tyle najbardziej popularny, co faktycznie najlepszy.
- Zielarz, zielarz... - zadumał się Otton. - Rotik powinien mieć coś, co pana zadowoli. Jego sklep znajduje się minutę drogi wzdłuż murów na północ od Zachodniej Bramy.
- A towary bardziej egzotyczne? Na przykład opium?
Kupiec potarł brodę.
- Co do reszty, to pewnie będzie coś miał Alemik w swoim "Kramie alchemycznym". Trafi pan do niego, jest na zachód od wewnętrznych murów, koło karczmy "Bęben".
Derrick podziękował za informacje i zapewniwszy, że przyjdzie się pożegnać przed opuszczeniem domu ruszył do swojego pokoju.

Ledwo skończył poranną toaletę rozległo się pukanie do drzwi.
- Pani Teresa i panna Helena zapraszają na śniadanie - powiedziała służąca. Ta sama, co zawsze.
>>> Całkiem, jakbym dostał własną pokojówkę <<< - pomyślał rozbawiony.
Równocześnie, z odczuciem podobnym nieco do zazdrości, zauważył, że na twarzy pokojówki nie ma nawet cienia zmęczenia po nocy spędzonej przy chorym.
>>> Ech, ta młodość <<< - pomyślał.
Pokojówka była niemal o połowę młodsza od niego.
- Powiedz paniom, że już idę - powiedział.

Śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze. Obie damy były w bardzo dobrym humorze. Wyglądało nawet na to, że Helena nie żywi do niego urazy.
Po skończonym śniadaniu przeszli do saloniku, gdzie Derrick udzielił szczegółowych instrukcji.
- Gdy rana się zagoi, trzeba będzie usunąć szwy...
- Do okładów wystarczą liście babki... Chociaż warto by zdobyć korzeń allionia nyctaginea. To przyspiesza zrastanie się kości. Niestety - rozłożył ręce - moje zapasy się wyczerpały.
- Gdyby się pojawiły ślady ropy, najlepsze będą okłady z liści jeżyny... Każdy zielarz powinien to mieć...
- Przez dwa tygodnie pan Otton nie powinien wstawać. Potem trzeba jeszcze bardziej usztywnić nogę, najlepiej założyć łupki, i pozwolić na krótkie przechadzki. O kulach...
- Co drugi dzień trzeba go obrócić na brzuch, umyć plecy i... - ugryzł się w język - ...wysmarować oliwą - dokończył.
(...)
- Gdyby zaczęło się dziać coś złego - mówił - proszę zawołać dobrego maga. Żadnego medyka - podkreślił.
Miał świadomość, że byle felczer odciąłby nogę i tyle.
- A pana nie będzie, panie Derricku? - spytała zaskoczona Helena. W jej głosie słychać było jakby zawód.
Derrick w pierwszej chwili nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.
>>> Typowo kobiecy brak konsekwencji <<< - pomyślał. - >>> Najpierw chce mnie wyrzucić w środku nocy, a teraz się dziwi, że nie zostaję... <<<
- Panno Heleno... - powiedział powoli. - Pani ojcu z pewnością nic nie grozi... Gdyby było inaczej, nie ruszyłbym się na krok od jego łoża... A z całą resztą poradzicie sobie panie bez mojej pomocy...
Nie sądził, by Teresa, choć niewątpliwie odczuwała wdzięczność, była zachwycona przedłużającą się wizytą nieplanowanego gościa.
- Poza tym - dodał Derrick - czekają mnie inne obowiązki...

Rozczarowanie, które można było dostrzec na twarzy Heleny zdecydowanie pogłębiło się, gdy Derrick poprosił Teresę o chwilę rozmowy w cztery oczy. Widocznie sądziła, że jest już na tyle dorosła, by nikt nie miał przed nią żadnych tajemnic...
Zarówno Derrick, jak i Teresa odprowadzili wzrokiem wychodzącą dziewczynę, po czym Derrick ponownie zajął miejsce naprzeciw pani domu.
- Pani Tereso - zaczął. - Z pani mężem będzie dobrze pod każdym względem. Tyle tylko, że przez co najmniej miesiąc będzie musiał zachować pewną wstrzemięźliwość.
Wydało mu się, że pani Teresa odetchnęła z ulgą. Widocznie spodziewała się gorszych wieści.
- Za to później nie będzie żadnych przeciwwskazań... - dodał.

- Panie Derricku - powiedział Otton na pożegnanie - nie ma mowy, żeby pan nocował w jakiejkolwiek gospodzie. Pokój będzie na pana czekać.
Na jakąkolwiek dyskusję nie było tu miejsca. Trzeba było tylko podziękować...

Tylko ślepy by nie zauważył, że w miarę zbliżania się do siedziby hrabiego rezydencje stawały się coraz bardziej okazałe. I chociaż parę z nich nosiło pewne ślady zniszczenia, to i tak było jasne, że główna fala minęła domy kupców i szlachty i podążyła w stronę głównego celu - zamku pana hrabiego.
O niedawnych zdarzeniach przypominała nie tylko liczba i czujność patroli, krążących wokół zamku, ale i gorliwość, z jaką strażnicy przeszukali Derricka.
Co prawda żaden z nich nie użył wyświechtanej formułki zawierającej oklepane słowa "maximum bezpieczeństwa" ale pewnie tylko dlatego, że przez przypadek o tym zapomnieli.
Pożegnawszy wzrokiem broń ginącą we wnętrzu wartowni Derrick ruszył dalej. Nie rozumiał tylko, jakim cudem wartownicy zostawili mu narzędzia chirurgiczne, które w rękach wprawnego zabójcy byłyby równie niebezpieczne, jak miecz czy sztylet. Chociaż prawdziwy zabójca nie potrzebowałby broni...

Wkroczywszy na dziedziniec zatrzymał się na chwilę, móc w pełni zachwycić się pięknem wspaniałej budowli. Łatwo było zauważyć, że chociaż budowa miała zdecydowanie charakter obronny, to niektóre szczegóły świadczyły o tym, że przynajmniej ostatnie pokolenie poświęciło dużo czasu i pieniędzy na podniesienie walorów estetycznych budowli.
>>> Warto by się przy okazji dowiedzieć, skąd można zobaczyć zamek w całej okazałości <<< - pomyślał.
Nie dało się ukryć, że z daleka widać było przede wszystkim wieżę, zaś z bliska właśnie ów najbardziej znany element budowli był prawie niewidoczny.

Już po paru krokach okazało się, że to wcale nie zamek jest elementem najbardziej godnym uwagi. Tylko głupiec mógłby mógłby podziwiać arcydzieło architektury, mając przed sobą arcydzieło stworzone przez naturę.
Z trzech osób czekających się na placu tylko jedna mogła zasługiwać na to miano.
Kobieta owa kogoś Derrickowi przypominała, chociaż był pewien, że nigdy nie widział jej na oczy. Nagle z pamięci wypłynęły słowa: "Wspaniałe, długie czarne włosy... obcisły kubraczek... bardzo wysokie buty, aż do połowy uda".
>>> Czarodziejka ze stajni <<< - uśmiechnął się.
Ruszył w stronę czekających.

- Derrick Talbitt - przedstawił się.
Młodszy z mężczyzn uśmiechnął się, niezbyt entuzjastycznie, brodaty starzec skinął głową. Tylko czarodziejka zachowała się inaczej.
- Nessa z Thanedd. Bardzo mi miło - wyciągnęła rękę.
Pochylił się nieco i ucałował podaną dłoń z szacunkiem, jaki należał się i czarodziejce, i pięknej kobiecie.
- Mi również - odpowiedział. Nie miał zamiaru się spierać, po czyjej stronie jest więcej przyjemności. Ani dodawać, że słyszał już o jej pieknych, zielonych oczach.
- Jest pan medykiem? - spytała.
- Między innymi - odpowiedział z uśmiechem.

Gwałtowne otwarcie drzwi przerwało dialog.
>>> Ciekawe, czym zdenerwował hrabiego <<< - pomyślał Derrick spoglądając na mężczyznę, który wyleciał, czy też może został wyrzucony na bruk.
Ten usiadł i, może ciut oszołomiony, otrzepał się. Nie wyglądał ani na szczęśliwego, ani na skorego do zwierzeń. Mimo tego Nessa bez wahania podążyła w jego stronę by pomóc mu wstać.
Przyciszona rozmowa trwała chwilę, po czym mężczyzna powędrował w stronę wyjścia, a Nessa wróciła z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Powiedział coś ciekawego? Czym się naraził - spytał Derrick.
Wolałby wiedzieć, jakich tematów nie poruszać w obecności hrabiego.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-04-2008, 15:12   #33
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Przyjemny spacer nieprzyjemnie zakończył zamkowy strażnik. Powszechnie wiadomo, że czarodziejki to bezbronne istoty, które uwielbiają jak je byle szczerbaty gołodupiec obmacuje. Zachowywała się jednak grzecznie, bo jak lubił mawiać pewien jej znajomy wielbiciel bójek i ognistych brunetek, zemsta najlepiej smakuje na zimno. I przyglądała się wielkim beczkom porozstawianym na murach okalających twierdzę. Bo nawet po tysiąckroć razy słyszane słowa nie były w stanie zmienić gustu czarodziejki, która wolała potrawy gorące. Delikatnie ruszyła beczką. Prawie 100 kilogramów, z 7-8 metrów, satysfakcjonujące. Uśmiechała się czyniąc za plecami nieświadomego mężczyzny skomplikowane gesty. Beczka zaczęła spadać. Żmijka wycelowała idealnie i wtedy... zmieniła zdanie. Zawrócenie beczki było czynnością daleko trudniejszą do wykonania i trudniejszą do ukrycia, na szczęście dziedziniec był jeszcze pusty i nikt nie rozpraszał jej uwagi. Groźny ciężar wrócił na miejsce.
- Przepraszam – podeszła do strażnika – Zapewne pamięta pan że jestem czarodziejką. – nie czekała na oczywistą odpowiedź - A słyszał pan o zaklęciach ochronnych? A o zaklęciach ochronnych odbijających intencje? Hmm? Nie? Otóż oparte są na psychobiologicznych założeniach sprzężeń zwrotnych między neuronami atakującego i ofiary. Standartowa teoria podwójnej energii żywiołów w aksonach i dendrytach. – delektowała się głupią miną strażnika
- Jednym słowem jeśli obmacywał mnie pan dla własnej przyjemności, a nie po to by znaleźć broń już nigdy panu nie stanie. Niektórym jeszcze czasem staje, ale potem czernieje i gnije. W sumie nie wiem co gorsze. W każdym bądź razie jest to niestety nieodwracalne. Miłego dnia.
Teraz była z siebie zadowolona. Zrobiła co należało.
Czekała. Najpierw doszedł 30-letni brunet, potem prawienapewno druid.
- Witam. Nessa z Thanedd, czarodziejka - wyciągnęła rękę do starszego z mężczyzn.
- Borsu, druid –odpowiedział po dłuższej pauzie, miał miły głos.
- Przybył Pan pomóc hrabiance?
- Między innymi. – znowu musiała chwilę czekać.
Ciężko prowadziło się tę konwersację, ale też trudno było zrazić Nessę.
- To już jacyś druidzi badali dziewczynę?
Druid jak zwykle odczekał, trochę się skrzywił, wymamrotał coś niezrozumiałego, wygładził długą brodę, postukał laską, w końcu zdecydował się odpowiedzieć jeszcze i na to pytanie.
- Nie, jestem pierwszy.
Żmijka przez moment przyglądała się mężczyźnie. W sumie niewiele wiedziała o druidach, ale pewnie mieszka taki w swoim świętym gaju, odzywa się do kogoś raz na miesiąc, nic dziwnego, że teraz trudno mu wykrztusić parę słów, i to najpierw musi je sobie przełożyć z wilczego. Postanowiła wypytać młodszego.
- Skoro już Pan słucha, i wie pan kim jesteśmy, to może i Pan się przedstawi?
- Lorik z Gulety, Szanowna Pani, jestem ziołolecznikiem. Mam nadzieje moją skromną osobą przysłużyć się hrabiemu i hrabiance. Jestem wielce rad... - No tak, ten z kolei za bardzo chciał rozmawiać.
Na szczęście była niewrażliwa i źle wychowana. Odwróciła się do niego plecami nim skończył.
Do grupy zbliżał się następny mężczyzna. Przystojny, dobrze ubrany i od razu grzecznie się wszystkim ukłonił i przedstawił. Żmijka oczywiście również się przedstawiła. Co prawda był następnym który na konkretne pytanie odpowiedział wieloznacznym zwrotem „między innymi”, ale była w stanie wybaczyć tę nieuzasadnioną tajemniczość, bo wyglądał na oczarowanego jej nieskromną osobą.
Niestety właściwy moment dla wypowiedzenia i przyjęcia komplementu przerwał nagły rumor spowodowany wyrzuceniem kogoś za hrabiowską bramę.
Żmijka niewiele myśląc podbiegła do biedaka. Wyciągnęła rękę by pomóc wstać poobijanemu nieszczęśnikowi.
- Nic Panu nie jest? Bo tu akurat dwóch medyków i druid, na pewno chętnie pomogą. – choć gdyby miała się zakładać, to to też był medyk
-Nie, nic. Jestem cały, dziękuję za troskę- odpowiedział na wpół burkliwie, a na wpół z wdzięcznością
- Hrabia tak kiepsko ludzi traktuje, czy ktoś za jego plecami?
- Hrabia najwyraźniej - spojrzał na halabardnika i spuścił z tonu. - Szanownemu hrabiemu chyba nie przypadłem do gustu panienko.
- To zatrważające - Żmijka zachowywała bardzo poważny wyraz twarzy - bo ja właśnie czekam na audiencję. Czy hrabiego - ściszyła głos - łatwo zdenerwować?
- Zależy jak wiele powie mu panienka o jego córce - wyszeptał. - Ja powiedziałem najwyraźniej za dużo.
- To poradzi mi Pan czego nie mówić? Czy to za śmiała prośba?
Mężczyzna otrzepał się raz jeszcze z kurzu i ruszył ku zamkowej bramie. Pociągając jednak Nessę delikatnie za sobą.
- Niech mu panienka nie mówi o wcześniejszych dokonaniach córeczki - rzekł enigmatycznie, ściszając glos.
>>>A to Ci dopiero nowina. I niezły bałagan. Czyżby zgwałcona mała była puszczalska? Zboczona? Dlaczego Cerintian mi o tym nie powiedział?<<<
- Dziękuję – powiedziała już w przestrzeń, bo mężczyzna mijał właśnie strażnika. Warto zauważyć, zaabsorbowanego własnym nieszczęściem strażnika.
Wróciła do pozostałych.
- Powiedział coś ciekawego? Czym się naraził? - spytał Derrick.
- Podobno należy uważać, by hrabia nie wysłuchał za dużo o córce, o jej wcześniejszych doświadczeniach – nie ściszała głosu, wzruszyła jedynie ramionami – Zaiste hrabia wydaje się uroczym człowiekiem.
- Moja cierpliwość ma jeszcze kwadrans, potem idzie gdzie indziej. Bo coś Pan mówił o cierpliwości? Prawda? – zwróciła się do halabardnika.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 17-04-2008 o 16:19.
Hellian jest offline  
Stary 17-04-2008, 16:12   #34
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Tak, tak. Przyjdę tu jeszcze. – rzucił Folken odwracając się plecami do Frolice’a. Po drodze wziął jeszcze swój łańcuch który owinął wokół prawej ręki, tak jak przed każdą walką. Szedł spokojnie przez cichy dom, mijając strażników. Nie zaczepiali go. W ich oczach widać było strach. Miał już zejść do piwnicy kiedy nagle zmienił kierunek i poszedł do kuchni. Pusto. Strażnicy mieli szczęście, jako że Legara nie był w nastroju do rozmów z imbecylami. Wziął leżący na stole wiklinowy kosz z pieczywem i owocami, a do tego dzbanek z wodą i kubek. Kiedy wychodził zauważył strażnika, będącego właśnie na patrolu.
-Ej, Ty! Chodź no tu i bierz to. Dobrze, to teraz za mną. – oniemiały strażnik podszedł do łowcy nagród i wziął od niego wiktuały. Folken zadowolony poszedł na dół, do miejsca gdzie przetrzymywano dziewczynę. Widząc puste miejsce strażnika zaklął i dobył krótkiego miecza w lewą rękę. Prawą wziął klucz i otworzył drzwi. Pusto. Wsunął się do środka i rozejrzał po pomieszczeniu. Odetchnął z ulgą i schował broń. Wskazał strażnikowi by zostawić posiłek na podłodze i się wynosić, a ten posłusznie to uczynił. Folken wziął jeszcze krzesło z tamtego pokoju i usiadł na nim. Czekał aż blondynka się obudzi. Wreszcie po kilku chwilach dziewczyna spojrzała na niego i z gniewem oczach zerwała z posłania.
-Spokojnie, mała. Nikt Cię nie tknął kiedy byłaś nieprzytomna. – rzucił Folken przyglądając się więzom jakimi była spętana. Myślał że będzie gorzej. Zadowolony podszedł do dziewczyny i usiadł koło niej na pryczy, po drodze biorąc dojrzałe jabłko z kosza.
-Głodna? –zapytał podsuwając jej owoc pod usta. Lin łapczywie wgryzła się w niego, sok pociekł jej po podbródku i skapnął na bujne piersi dziewczyny. Folken uśmiechnął się jedynie i delikatnie otarł podbródek mówiąc przy tym –Spokojnie, kotku, spokojnie, bo się zakrztusisz. Nie jedz łapczywie. Nie zabiorę. – uśmiechnął się miło i ciepło do przeżuwającej pokarm dziewczyny i obrócił owoc. Białe, kształtne ząbki blondynki wgryzły się znowu, lecz tym razem już spokojnie, nie łapczywie. Kiedy skończył karmić ją jabłkiem nalał wodę do kubka i podsunął jej pod usta, delikatnie przechylając. Gdy wypiła połowę odsunął go i spojrzał na dziewczynę jeszcze raz.
-No, no, takiej pięknej włamywaczki to nie widziałem już dawno. No, może poza Twoją koleżanką. – rzekł wzruszając ramionami.
-Fra... – zaczęła po czym omal nie ugryzła się w język, nie chcąc wyjawić imienia. Była szczęśliwa. Wiedziała, że ONA może wrócić by ją uratować. A przynajmniej ma taką nadzieję.
-No, widzę że coś wiesz. Powiedz mi skarbie zatem, po cholerę był wam potrzebny Frolice? – zadał pierwsze pytanie Folken i ze spokojem obserwował wciąż zszokowaną dziewczynę. Nie chciała mu odpowiedzieć. Czekał cierpliwie a po kilku minutach zastosował inną taktykę – Posłuchaj, Kotku. Źle Cię traktuje ? Nie. Dałem Ci jeść i pić. Nie pozwoliłem by żaden z chłopaków się z Tobą zabawił Nie musisz wyjawiać mi imienia tamtej dziewczyny, jeżeli Ci aż tak zależy. Ale wątpię by wasza grupka to tylko tyle osób. Powiedz mi gdzie jest reszta i po co wam Frolice, a wszystko będzie dobrze. Zarówno dla Ciebie jak i dla mnie. – po czym nachylił się nad nią i prosto w jej ucho wyszeptał, prawie że dotykając wargami – Możliwe, że nawet pomogę Ci uciec.. – po czym odsunął się i czeka na efekty. Może teraz mu coś powie.
 
Zaelis jest offline  
Stary 17-04-2008, 16:36   #35
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Francesci de Riue

maj, posiadłość Leonarda Frolice'a, miasto Aldersberg, Aedirn

Przemykałaś cicho po posiadłości, skryta przed wzrokiem strażników. Miałaś jednak świadomość, że mocy nie wystarczy ci już na zbyt długo. Lepiej, jeśli uwolnisz Lin szybko i bez komplikacji. A już na pewno będzie lepiej, jeśli nie zostaniesz zmuszona do żadnych starć ze strażą.
Zejście do piwniczki znalazłaś szybko. Była bardzo ciemna, choć nie dla twojego wzroku. Z pewnym zdziwieniem zobaczyłaś stojaki z winami i beczki, w których najprawdopodobniej znajduje się jedzenie. Na loch nie wyglądało to na pewno, lecz piwniczka miała korytarzyk prowadzący gdzieś dalej pod dom. Pójście owym korytarzykiem było słuszną decyzją, odnalazłaś bowiem loszek. Raptem troje ciężkich drzwi prowadzących do cel i jakiś stolik, pozbawiony nawet krzesła. Słyszałaś też głos, męski i chyba znajomy, dobiegający z jednego z pomieszczeń.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 17-04-2008, 17:49   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Derrick spojrzał zaskoczony na Nessę.
- Ciekawe, jaką przeszłość miał na myśli - powiedział. - Bliską, czy daleką...
Nie bardzo sobie wyobrażał sobie, jaki związek mogłyby mieć zdarzenia z dzieciństwa hrabianki z popełnionym na niej paręnaście dni temu gwałtem...
Chociaż... Jeśli dzieciństwo miała równie przyjemne, jak przeżycia po zdobyciu zamku...
Słowa Nessy o kończącej się powoli cierpliwości skłoniły Derricka do zastanowienia się, co byłoby lepsze - opuścić niezbyt gościnne progi, idąc w ślady uroczej, chociaż, jak widać, nie grzeszącej nadmierną cierpliwością czarodziejki i równocześnie narazić się hrabiemu, czy też poczekać cierpliwie i zaryzykować spotkanie z hrabią, który najwyraźniej nie grzeszył cierpliwością i opanowaniem, a dodatkowo nie tolerował osób zadających niewygodne pytania.
Przeniósł wzrok z Nessy na siedzibę hrabiego. Bez wątpienia czarodziejka była bardziej interesująca, choć prawdopodobnie ich znajomość nie potrwałaby długo i skończyłaby się wkrótce po opuszczeniu zamkowych murów.
Wizyta w zamkowych wnętrzach bez wątpienia trwałaby dłużej. Choć z pewnością nie wyrównałoby to przewagi, jaką miała nad zimnymi cegłami promieniująca urodą Nessa...

Tknięty nagłą myślą spojrzał się na czarodziejkę.
- Wie pani może, Nesso, ile lat ma hrabianka?
- Zupełnie zapomniałam o to zapytać - odpowiedziała zagadnięta. - Ale wie Pan, Derricku, stawiam, że koło 17. Skoro miała czas już narozrabiać, a nie wyszła jeszcze za mąż.
>>> Narozrabiać... <<< - pomyślał Derrick. - >>> Zatem nie była ofiarą... To co ona wyprawiała? Zboczona dwunastolatka? Ucinała kurczakom główki? Zagryzła kogoś? <<<
Na te pytania nie było odpowiedzi. Wcześniej nawet nie przyszło mu do głowy, by wypytać Teresę o przeszłość hrabianki. Ale małe źródełko wiedzy miał pod ręką.
- Ile lat ma panna hrabianka? - podniósł głos, by jego pytanie dotarło do halabardnika.
Zagadnięty spojrzał na Derricka.
- Hrabianka Antoinette skończyła siedemnaście wiosen... - odpowiedział. W jego głosie nie było zdziwienia, że pytający nie zna tak oczywistego faktu. Widocznie takie pytania już go nie dziwiły.

>>> Ona ma 17 lat... A ciekawe, ile ty liczysz sobie wiosen, Nesso... <<< - Wspomnienie słów stajennego przemknęło mu przez głowę. - >>> Trzydzieści, czy trzysta...? A może jesteś dużo młodsza i tylko dodajesz sobie powagi? <<<
Cień uśmiechu przewinął się przez twarz Derricka. To ostatnie było bardzo mało prawdopodobne.
Ale i tak nie miał zamiaru wypytywać.
Nie chodziło nawet o to, że był to nietakt.
Jakimś dziwnym trafem kobiety zwykle nie były zadowolone ze swego wieku. Albo miały tych lat za mało, albo za dużo. Nigdy tyle, ile trzeba. Według siebie, rzecz jasna...
>>> Jakby to było najważniejsze <<< - pokręcił głową.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-04-2008, 23:15   #37
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Czuć było tu wilgocią i pleśnią, wąskie korytarzyki krępowały jej ruchy, obawiała się, ze gdy będzie tędy przechodził strażnik z „imponującym” mięśniem piwnym to nie zmieści się z nim w przejściu. >>> Lin nie powinna być torturowana<<< pomyślała spoglądając na stojaki i beczki. Ruszyła dalej, po drodze wdepnęła w nieokreślonego pochodzenia kałuże.
W końcu usłyszała głos, znajomy głos
>>> Brązowooki... <<< uśmiechnęła się do siebie >>>Nie wygląda mi na psa gończego...<<< pomyślała stojąc przed drzwiami musiała działać szybko, True mógł obudzić się lada chwila.
Stała chwilę przy drzwiach w ciszy i nasłuchiwała ile może być tam osób, Z tego co słyszała tylko dwie, no cóż chyba pora użyć przemocy. Sama brzydziła się swojej decyzji, ale musiała już skończyć to co zaczęła. Poprawiła włosy, sprawdziła jak leży jej ubranie i wyjęła sztylety...

Planowała najpierw po negocjować, dopiero potem użyć broni, nie mogła od razu wszystkich uśpić, gdyż uśpiła by też Lin, a nieść jej nie miała siły i ochoty.

Nie pukała weszła od razu.
Witam panie wojowniku... chyba domyśla się Pan dlaczego tu jestem... wygląda mi Pan na inteligenta, myślę, że się dogadamy...– uśmiechnęła się tajemniczo i zatrzepotała rzęsami, sztylety ciągle trzymała w gotowości
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 19-04-2008, 11:27   #38
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Folken odwrócił się słysząc głos i spojrzał na uroczą złodziejkę.
-Tak jak mówiłem, pani. Znów przyszło nam się spotkać. - rzekł Folken i podszedł do kosza. Wziął jedno ze swoich jabłek i wgryzł się w nie. Chwilę przeżuwał owoc nim spojrzał ponownie na Liska.
-Jeśli dobrze rozumiem, chcesz teraz zabrać swoją uroczą towarzyszkę. Cóż, obawiam się, że nie powinienem Ci na to pozwolić. ALE! Zważywszy na okoliczności i to, że jesteś piękną kobieta, możemy się dogadać. Chciałbym tylko wiedzieć - po cholerę potrzebny był wam Leonard. Nie, spokojnie, nie wygadam mu tego. Rozumiesz, prywatne zainteresowanie. - spokojnie powiedział po czym zrobił znowu przerwę na przeżucie odgryzionego kawałka soczystego owocu.
-Widzisz, Pani. Gdybym Cię teraz wypuścił wraz z nią, miałbym wielkie kłopoty. Ale wyglądasz mi na osobę honorową, więc zróbmy interes. Ty, powiesz mi co planowaliście, ja wam w tym pomogę. Zyskami podzielimy się tak: 6 części dla was, 4 dla mnie. Uczciwy interes. W zamian za informację jak już wspomniałem - pomogę wam w planie. A w sprawie wyjścia - będziesz musiała mi czymś przyłożyć w łeb. W potylicę. I uciekniecie. Nie obawiajcie się, nie powiem Leonardowi o niczym. Rozumiesz mnie, Piękna ? - zakończył przemowę i ze spokoje kończy konsumować jabłko.
 
Zaelis jest offline  
Stary 19-04-2008, 19:33   #39
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Nessy z Thanedd i Derricka Talbitt

maj, zamek Aldersberg, Aedirn

Halabardnik zmierzył Nessę dość zdziwionym wzrokiem. Spotkanie z hrabią to zaszczyt, a kobieta ma czelność odrzucać go tylko dlatego, że musi trochę poczekać.
-Szanowny hrabia Wolfgang de Aldersberg przyjmie państwa za dziesięć minut. Wyrecytował strażnik, wkładając w ton głosu całą pewność i wyższość płynącą z faktu służenia wyżej wymienionemu.
Dziesięć minut jednak nawet nie minęło, a odrzwia zamkowe stanęły otworem. Zobaczyliście podstarzałego mężczyznę w eleganckim, czarno-srebrnym dublecie i błękitnych spodniach. Jego siwiejące włosy były elegancko, krótko przystrzyżone, a szara broda sięgała mu piersi. Spojrzał na wszystkich zebranych na placu i powiedział nosowo.
-Hrabia Wolfgang państwa oczekuje, proszę za mną.

(...)

Mężczyzna, prawdopodobnie majordomus, wprowadził was do przedsionka w którym z miejsca przystąpiło do was dwóch strażników. Nie odezwali się ani słowem, nie zatrzymywali was, po prostu szli obok. Hrabia nie ufa chyba nawet zaproszonym medykom.
Ogromnymi, wygiętymi schodami w hallu weszliście na piętro. Tam już korytarzami podążaliście za swym przewodnikiem.


Na ścianach wisiały przeróżne obrazy- malowane z ogromnym rozmachem dzieła militarystyczne, portrety szlachty i władców, pejzaże ziem Aedirnu. W mijanych wnękach stały rzeźby, jeśli zaś jakaś pozbawiona była ozdób, tedy służyła strażnikom jako miejsce pełnienia warty. Druid szedł przez te pełne przepychu miejsce z oczami ostentacyjnie wbitymi w posadzkę. Lorik jednak rozglądał się na boki i pewnie nawet by przystawał przed portretami co ładniejszych dam, ale majordomus szedł dość żwawo.
Od korytarza odchodziła sieć innych, mniejszych. Minęliście też dwa razy schody prowadzące na wyższe kondygnacje zamku. Zwiedzić ich jednak nie będziecie mieli najpewniej okazji.
W końcu doszliście do wspaniale zdobionych, dwuskrzydłowych drzwi. Dwójka ubranych paradnie strażników otworzyła je, a majordomus dał wam znak byście wkroczyli do sali.
A sala po prostu zapierała dech w piersiach. Była ogromna, spokojnie można by w niej było urządzić bal dla stu osób i nie byłoby ścisku. Wszystko, od wzorzystych posadzek, przez białą, smukłą kolumnadę i wiszące nad nią tarcze, po malunki na suficie tchnęło bogactwem. Na kryształowych żyrandolach zapalone były świece, choć do wnętrza wpadało mnóstwo światła przez smukłe okna. U końca sali, na podeście stały dwa ozdobne fotele, choć nazwa "trony" byłaby adekwatniejsza. Oba też były zajęte. Majordomus podprowadził was bliżej, na dziesięć metrów przed hrabiowską parę i stojącego koło nich herolda.
-Jego Łaskawość, hrabia Wolfgang de Aldersberg, grododzierżca miasta Aldersberg, pan ziem przyległych, wasal miłościwie nam panującego króla...
Tytułowany właśnie hrabia dobiegał na oko czterdziestki. Siedział dumnie wyprostowany patrząc na was z góry. Ułatwiał mu to pokaźny wzrost, zauważalny nawet pomimo tego że nie stał. Twarz miał prawdziwie władczą, pociągłą, szlachetną. Spojrzenie jego stalowo-szarych oczu było wyniosłe i zimne. Uważne oko mogło jednak wyczytać w jego twarzy zmęczenie, a wśród ciemnych pasm jego włosów i brody- siwiznę.


-Oraz Najjaśniejsza Pani, hrabina Linmara de Aldersberg...

Hrabina była z całą pewnością młodsza od swego małżonka. Fachowy, jasny makijaż do spółki z fantazyjnie ufryzowanymi ciemnymi włosami jeszcze jej lat ujmował. Postawa Linmary była znacznie mniej wyniosła, dama patrzyła na was z mieszaniną smutku i nadziei.


-Wezwali was szanowna pani i szanowni panowie- herold zwrócił się do was -aby szukać u was pomocy w obliczu wielkiej tragedii, która spotkała córkę ich: hrabiankę Antoinette. Przedstawcie tedy swoje imiona i dziedzinę leczniczą w której biegłość posiadacie.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 20-04-2008, 15:19   #40
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Otwarcie drzwi przerwało wymianę zdań. Jak widać cierpliwość oczekujących nie została wystawiona na zbyt ciężką próbę. Skrzypienie otwieranych drzwi spowodowało, że wszyscy obrócili się w stronę wejścia.
Na widok mężczyzny, najwyraźniej wyższego rangą sługi hrabiego, Derrick pomyślał:
>>> Teraz tylko krótki spacer, a potem 'Dzień dobry' i 'Do widzenia', gdy hrabia zrezygnuje z moich usług <<<
Po informacji otrzymanej od Nessy był jeszcze bardziej przekonany, że jego umiejętności nie na wiele się przydadzą. Gdyby dziewczyna była połamana... Ale brak kontaktu z otoczeniem?
A metody, o których wspomniał Nessie... Gdyby którąś z nich zaproponował hrabiemu, to wyleciałby nie przez drzwi, a przez okno...

Derrick jako ostatni ruszył za majordomusem.
Wędrując przez korytarze wyrzucił z głowy myśli o hrabiance. Pewność tego, że to jego ostatnia wizyta w zamku zwracał baczną uwagę na otoczenie.
A było co oglądać...
Jakimś dziwnym trafem nie było widać żadnych zniszczeń. Wyglądało na to, że żądni zemsty i skarbów mieszczanie podążali inną drogą. Albo tak się spieszyli, że nie mieli czasu na niszczenie tego, co spotkali na swej drodze.
Niestety, ku żalowi Derricka, majordomus szedł tak szybko, że nie było czasu na baczniejsze przyglądanie się pojedynczym dziełom sztuki. Nie mówiąc już o tym, że każdego z 'gości', który zostałby nieco z tyłu, pogoniliby strażnicy, postępujący za grupą jak cienie.
Nie było też warunków na swobodną rozmowę z czarodziejką.

Sala tronowa, bo innym słowem trudno było ją określić, była imponująca. Ale Derrick bardziej był zainteresowany tym, jak na ich widok zareagują ich hrabiowskie mości.
>>> Jak to pozory mylą <<< - pomyślał Derrick, patrząc na twarz hrabiego. - >>> Takie szlachetne oblicze, a taki paskudny charakter... <<<
Dużo większe wrażenie wywierała pełna cierpienia twarz hrabiny.
...swoje imiona i i dziedzinę leczniczą, w której biegłość posiadacie - kończył herold.
Derrick obserwował twarze dostojnych gospodarzy i zmiany, jakie na nich zachodziły, gdy po kolei przedstawiali się Nessa, Borsu i Lorik.
Nie da się ukryć, że na twarzy hrabiego nie pojawiła się radość. Derrick nazwałby to raczej rezygnacją, która zelżała nieco na dźwięk słowa 'czarodziejka', zastąpiona została lekkim zainteresowaniem, gdy przedstawił się druid, by powrócić w pełni po słowie 'ziołolecznik'.
Widać było, że prócz druida przedstawiciele innych profesji bywali już gośćmi hrabiego.

Derrick ukłonił się uprzejmie.
- Derrick Talbitt - przedstawił się. - Medyk. Ze specjalnością ciężkich obrażeń ciała.
Nie miał wątpliwości, że widniejąca na twarzy hrabiego obojętność zmieni się w rozczarowanie...
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172