Krdik Ungart
- A więc wrócimy wielki Kapłanie, gdy tylko będziemy mogli uwiarygodnić nasze obietnice. Niech twa mądrość nigdy nie zmaleje - krasnolud pożegnał się z Piliniuszem najpochlebniejszymi łowami jakie w tym momencie przyszły mu na myśl. Po głębokim ukłonie, Krdik ruszył śladami Hektora.
Na odległość można było stwierdzić, że towarzysz krasnoluda jest strasznie zdenerwowany wizytą w świątyni Dębowego Ojca. W sumie nie było się czemu dziwić, Ungart sam był niezadowolony. Oczekiwał czegoś więcej. Nie zamierzał się jednak poddawać.
- Tu nic nie zdziałaliśmy, oby innym się bardziej poszczęściło. Jakieś propozycje? Szukamy reszty?
- Nie, pozostałych raczej nie mamy co szukać. Nie wiadomo po pierwsze gdzie ich wywiało, poza tym nie powinniśmy im przeszkadzać, może im pójdzie lepiej i znajdą jakieś rozwiązanie. Co do nas, to uważam, iż powinniśmy w jakimś spokojnym miejscu obgadać na co możemy sobie pozwolić w ewentualnym, jeżeli nic innego nie wyjdzie, ponownym jutrzejszym spotkaniu z tym starcem Piliniuszem. Wydawał się być w końcu nieco zainteresowany naszymi propozycjami. do tego powinniśmy jeszcze raz pomyśleć, jak innymi drogami można załatwić audiencje u Mera. W końcu chyba ktoś się z nim czasem spotyka. Prawda ? |