Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2008, 17:03   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W półmroku twarz Heleny nie była zbyt dobrze widoczna, ale Derrick miał wrażenie, że maluje się na niej cień rozczarowania. Widocznie dziewczyna oczekiwała, że Derrick wyjdzie na dwór w samej koszuli i pobiegnie w dal szukać wołającego. Lub będzie chodzić od bramy do bramy, stukać i pytać, czy ktoś nie potrzebuje lekarza...
W końcu dziewczyna spuściła głowę i bąknęła: - Rozumiem...
- Dobranoc - dodała po chwili.
- Dobranoc, panno Heleno - odpowiedział.
Z trudem powstrzymał ciężkie westchnienie. Obserwując oddalającą się sylwetkę dziewczyny doszedł do wniosku, że Teresa okazałaby więcej zrozumienia.
Można by rzec, że każdy, z wyjątkiem przepełnionej romantyzmem nastolatki, okazałby zrozumienie.
Ale i tak odczuwał smutek na samą myśl, że kiedyś życie wyleczy Helenę z tego idealizmu...

Przebudzenie było nad wyraz miłe. Delikatny dotyk kobiecych palców...
Niestety ciąg dalszy rozwiał złudzenia.
- Proszę pana, pan Otton się obudził - usłyszał głos zaaferowanej pokojówki.
- Powiedz, że zaraz przyjdę - odpowiedział.
Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami wstał i ogarnął się pospiesznie.
>>> Że też akurat teraz musiał się obudzić <<< - pomyślał z pewną niechęcią.
W słowach popularnej piosenki, wychwalającej wstawanie skoro świt, było dużo romantyzmu, ale rzeczywistość okazywała się zwykle bardziej przyziemna.

Noga wyglądała zadziwiająco dobrze.
Otton, któremu w zasadzie nawet wróciły kolorki, z zaciekawieniem wypytywał o najrozmaitsze szczegóły dotyczące dalszej kuracji. I nie ze wszystkiego był zadowolony...
- Ponad dwa tygodnie leżenia?! - wykrzyknął oburzony, usiłując usiąść. Z jękiem osunął się na łóżko. - A moje interesy? - kontynuował, z mniejszym już zacięciem w głosie.
- I co się pan tak uśmiecha? - dodał z pewnym wyrzutem w głosie.
Derrick widocznie nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Bolesna nauczka chyba uzmysłowiła choremu, że to jednak medyk ma rację. Poprawił koc, a potem popatrzył na pacjenta.
- Sam pan widzi, panie Ottonie, że nie jest tak dobrze, jak by pan chciał... Gdyby to było tylko złamanie - mówił cierpliwie - to nie byłoby kłopotu. Ale to jest rana i najpierw musi się zagoić.
- Poza tym - odruchowo ściszył głos - niech pan pomyśli, co by się stało, gdyby ta skrzynia uderzyła trzydzieści centymetrów wyżej. A tak wszystko jest w porządku.
Wyraz twarzy Ottona świadczył o tym, że dopiero teraz kupiec uświadomił sobie, jakiego nieszczęścia uniknął...

- To dość duże miasto - mówił Derrick - zatem z pewnością znajdzie się tu jakiś zielarz, i to nie jeden. A mi potrzebny jest nie tyle najbardziej popularny, co faktycznie najlepszy.
- Zielarz, zielarz... - zadumał się Otton. - Rotik powinien mieć coś, co pana zadowoli. Jego sklep znajduje się minutę drogi wzdłuż murów na północ od Zachodniej Bramy.
- A towary bardziej egzotyczne? Na przykład opium?
Kupiec potarł brodę.
- Co do reszty, to pewnie będzie coś miał Alemik w swoim "Kramie alchemycznym". Trafi pan do niego, jest na zachód od wewnętrznych murów, koło karczmy "Bęben".
Derrick podziękował za informacje i zapewniwszy, że przyjdzie się pożegnać przed opuszczeniem domu ruszył do swojego pokoju.

Ledwo skończył poranną toaletę rozległo się pukanie do drzwi.
- Pani Teresa i panna Helena zapraszają na śniadanie - powiedziała służąca. Ta sama, co zawsze.
>>> Całkiem, jakbym dostał własną pokojówkę <<< - pomyślał rozbawiony.
Równocześnie, z odczuciem podobnym nieco do zazdrości, zauważył, że na twarzy pokojówki nie ma nawet cienia zmęczenia po nocy spędzonej przy chorym.
>>> Ech, ta młodość <<< - pomyślał.
Pokojówka była niemal o połowę młodsza od niego.
- Powiedz paniom, że już idę - powiedział.

Śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze. Obie damy były w bardzo dobrym humorze. Wyglądało nawet na to, że Helena nie żywi do niego urazy.
Po skończonym śniadaniu przeszli do saloniku, gdzie Derrick udzielił szczegółowych instrukcji.
- Gdy rana się zagoi, trzeba będzie usunąć szwy...
- Do okładów wystarczą liście babki... Chociaż warto by zdobyć korzeń allionia nyctaginea. To przyspiesza zrastanie się kości. Niestety - rozłożył ręce - moje zapasy się wyczerpały.
- Gdyby się pojawiły ślady ropy, najlepsze będą okłady z liści jeżyny... Każdy zielarz powinien to mieć...
- Przez dwa tygodnie pan Otton nie powinien wstawać. Potem trzeba jeszcze bardziej usztywnić nogę, najlepiej założyć łupki, i pozwolić na krótkie przechadzki. O kulach...
- Co drugi dzień trzeba go obrócić na brzuch, umyć plecy i... - ugryzł się w język - ...wysmarować oliwą - dokończył.
(...)
- Gdyby zaczęło się dziać coś złego - mówił - proszę zawołać dobrego maga. Żadnego medyka - podkreślił.
Miał świadomość, że byle felczer odciąłby nogę i tyle.
- A pana nie będzie, panie Derricku? - spytała zaskoczona Helena. W jej głosie słychać było jakby zawód.
Derrick w pierwszej chwili nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.
>>> Typowo kobiecy brak konsekwencji <<< - pomyślał. - >>> Najpierw chce mnie wyrzucić w środku nocy, a teraz się dziwi, że nie zostaję... <<<
- Panno Heleno... - powiedział powoli. - Pani ojcu z pewnością nic nie grozi... Gdyby było inaczej, nie ruszyłbym się na krok od jego łoża... A z całą resztą poradzicie sobie panie bez mojej pomocy...
Nie sądził, by Teresa, choć niewątpliwie odczuwała wdzięczność, była zachwycona przedłużającą się wizytą nieplanowanego gościa.
- Poza tym - dodał Derrick - czekają mnie inne obowiązki...

Rozczarowanie, które można było dostrzec na twarzy Heleny zdecydowanie pogłębiło się, gdy Derrick poprosił Teresę o chwilę rozmowy w cztery oczy. Widocznie sądziła, że jest już na tyle dorosła, by nikt nie miał przed nią żadnych tajemnic...
Zarówno Derrick, jak i Teresa odprowadzili wzrokiem wychodzącą dziewczynę, po czym Derrick ponownie zajął miejsce naprzeciw pani domu.
- Pani Tereso - zaczął. - Z pani mężem będzie dobrze pod każdym względem. Tyle tylko, że przez co najmniej miesiąc będzie musiał zachować pewną wstrzemięźliwość.
Wydało mu się, że pani Teresa odetchnęła z ulgą. Widocznie spodziewała się gorszych wieści.
- Za to później nie będzie żadnych przeciwwskazań... - dodał.

- Panie Derricku - powiedział Otton na pożegnanie - nie ma mowy, żeby pan nocował w jakiejkolwiek gospodzie. Pokój będzie na pana czekać.
Na jakąkolwiek dyskusję nie było tu miejsca. Trzeba było tylko podziękować...

Tylko ślepy by nie zauważył, że w miarę zbliżania się do siedziby hrabiego rezydencje stawały się coraz bardziej okazałe. I chociaż parę z nich nosiło pewne ślady zniszczenia, to i tak było jasne, że główna fala minęła domy kupców i szlachty i podążyła w stronę głównego celu - zamku pana hrabiego.
O niedawnych zdarzeniach przypominała nie tylko liczba i czujność patroli, krążących wokół zamku, ale i gorliwość, z jaką strażnicy przeszukali Derricka.
Co prawda żaden z nich nie użył wyświechtanej formułki zawierającej oklepane słowa "maximum bezpieczeństwa" ale pewnie tylko dlatego, że przez przypadek o tym zapomnieli.
Pożegnawszy wzrokiem broń ginącą we wnętrzu wartowni Derrick ruszył dalej. Nie rozumiał tylko, jakim cudem wartownicy zostawili mu narzędzia chirurgiczne, które w rękach wprawnego zabójcy byłyby równie niebezpieczne, jak miecz czy sztylet. Chociaż prawdziwy zabójca nie potrzebowałby broni...

Wkroczywszy na dziedziniec zatrzymał się na chwilę, móc w pełni zachwycić się pięknem wspaniałej budowli. Łatwo było zauważyć, że chociaż budowa miała zdecydowanie charakter obronny, to niektóre szczegóły świadczyły o tym, że przynajmniej ostatnie pokolenie poświęciło dużo czasu i pieniędzy na podniesienie walorów estetycznych budowli.
>>> Warto by się przy okazji dowiedzieć, skąd można zobaczyć zamek w całej okazałości <<< - pomyślał.
Nie dało się ukryć, że z daleka widać było przede wszystkim wieżę, zaś z bliska właśnie ów najbardziej znany element budowli był prawie niewidoczny.

Już po paru krokach okazało się, że to wcale nie zamek jest elementem najbardziej godnym uwagi. Tylko głupiec mógłby mógłby podziwiać arcydzieło architektury, mając przed sobą arcydzieło stworzone przez naturę.
Z trzech osób czekających się na placu tylko jedna mogła zasługiwać na to miano.
Kobieta owa kogoś Derrickowi przypominała, chociaż był pewien, że nigdy nie widział jej na oczy. Nagle z pamięci wypłynęły słowa: "Wspaniałe, długie czarne włosy... obcisły kubraczek... bardzo wysokie buty, aż do połowy uda".
>>> Czarodziejka ze stajni <<< - uśmiechnął się.
Ruszył w stronę czekających.

- Derrick Talbitt - przedstawił się.
Młodszy z mężczyzn uśmiechnął się, niezbyt entuzjastycznie, brodaty starzec skinął głową. Tylko czarodziejka zachowała się inaczej.
- Nessa z Thanedd. Bardzo mi miło - wyciągnęła rękę.
Pochylił się nieco i ucałował podaną dłoń z szacunkiem, jaki należał się i czarodziejce, i pięknej kobiecie.
- Mi również - odpowiedział. Nie miał zamiaru się spierać, po czyjej stronie jest więcej przyjemności. Ani dodawać, że słyszał już o jej pieknych, zielonych oczach.
- Jest pan medykiem? - spytała.
- Między innymi - odpowiedział z uśmiechem.

Gwałtowne otwarcie drzwi przerwało dialog.
>>> Ciekawe, czym zdenerwował hrabiego <<< - pomyślał Derrick spoglądając na mężczyznę, który wyleciał, czy też może został wyrzucony na bruk.
Ten usiadł i, może ciut oszołomiony, otrzepał się. Nie wyglądał ani na szczęśliwego, ani na skorego do zwierzeń. Mimo tego Nessa bez wahania podążyła w jego stronę by pomóc mu wstać.
Przyciszona rozmowa trwała chwilę, po czym mężczyzna powędrował w stronę wyjścia, a Nessa wróciła z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Powiedział coś ciekawego? Czym się naraził - spytał Derrick.
Wolałby wiedzieć, jakich tematów nie poruszać w obecności hrabiego.
 
Kerm jest teraz online