Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2008, 12:11   #4
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Otworzył oczy. Ciekaw. Rządny spojrzeć na świat i… ból.
Wspomnienie poprzedniego wieczoru i echo tegoż, które przypomniało wszystkie decyzje jakie zapadały po tym jak zapadło słońce, teraz dawało znać o sobie. Prymitywnym, plugawym, prostym bólem istnienia.

Cesare szybko zamknął oczy przerażony tym co poczuł, a mógł zobaczyć.

By po chwili raz jeszcze; z mozołem, a ostrożnie spojrzeć na świat. Z trudem opanował odruch wymiotny. Szarawe zasłony w wysokich oknach, stolik nocny z nieodzowną szklanką wody. Szerokie łoże ze skotłowaną pościelą i ciałem w nie lepszej kondycji. Nic nowego. I tez nie to wywołało odruch wymiotny.

Cesare Arthur Saint-Léon, tancerz, choreograf i twarz Opery Paryskiej za dużo wypił. I czuł się tak ja na to zasłużył. Gorzej na ciele i na umyśle. Ze smutkiem przeczesał włosy przypominając sobie wydarzenia poprzedniego wieczora.

I gdyby tylko Pan był tak łaskaw i dał wspomnienie wspaniałego balu w oszałamiającym towarzystwie. Jaką damę z jej uśmiechem. Ciekawe rozmowy o świecie. Lecz nie był tak łaskawy. Poprzedniego wieczoru Cesare był sam. I pił sam. Aby raz jeszcze zmierzyć się ze smutkiem, samotnością i bólem swej duszy. A może tylko po to aby łaskawie w pijanym widzie ujrzeć te wszystkie zakamarki swej duszy, które na co dzień pozostawały w półcieniu?

Spojrzał na zegarek stojący na stoliku nocnym. Z mozołem wyznaczał upływ czasu i oznajmiał że za chwil zagrzmi donośnym głosem pobudki. Znak że rozpoczyna się dzień i wszelkie rozmyślania należy pozostawić na później. Lecz zanim to się stanie, jak co dzień…

– Dzień dobry Paniczu. – Do pomieszczenia pewnym krokiem weszła korpulentna kobieta w średnim, choć bliżej nie określonym wieku. Pewnym krokiem, szeroko kołysząc biodrami podeszła do okna szeroko rozsuwając zasłony z za których napłynęła jasność dnia. Znów przypominając o wczorajszym wieczorze.

Kobieta nie przejmując się grymasem niezadowolenia „Panicza” (choć bóg mi świadkiem nikt inny od lat nie zwracał się tak do maestro Cesara) odstawiła budzik który nie zdążył się odezwać (jak co dzień) i mocnym głosem zaczęła perorować.

– Kąpiel już gotowa. Musi się Panicz odświeżyć. Przygotowałam lekkie śniadanie… – tu spojrzała karcąco na „Panicza”. – – Próba rozpoczyna się za dwie godziny. Poranna prasa czeka w tym samym miejscu, ubiór według Panicza wskazań jest…

…nic nie potrafiło zakłócić spokoju tego miejsca. Milly – bowiem tak nazywała się kobieta – znała swego „Panicza” od zawsze. Znała również Wielkiego Arthur’a Saint-Léon. Ich przyzwyczajenia i reguły. Nic nie potrafiło ich zakłócić. Zawsze wszystko było gotowe na czas. Tak że sąsiedzi regulowali zegary nasłuchując kiedy Maestro wychodzi do Opery. Po drodze ten sam sprzedawca miał już gotowe trzy jabłka i te same słowa powitania. Od lat przyjmował za nie te same pieniądze, choć owoce zdążyły zdrożeć ćwierć raza. Ale nie żałował. O nie! Wszyscy w koło spoglądali na niego i zazdrościli takiego klienta. Który w swej krótkiej drodze z domu do Opery spotykał się z szacunkiem, ukłonami i pozdrowieniami. Aż po drzwi Największej Opery Świata. I niech Ciebie nie zwiodą pozory. Wielkość tego miejsca mierzona byłą nie rozmawiałem sceny (choć to również) lecz Historią, Tradycją i Nazwiskami Wielkich, którzy występowali i tworzyli tutaj. Lub nadal tworzą.

Nikogo nie zaskoczyło że jeszcze przed rozpoczęciem Próby, Cesare jako jeden z pierwszych zjawił się na miejscu. Tak było zawsze. Zasiadł wygodnie. Z pozoru z boku. Obserwując grupy artystów, pomocy, młodych i starszych osób. Samotnych i grupek. Zamyślonych i rozgadanych. Wszystkich którzy zmierzali na Próbę. Cesare w milczeniu obserwował. Sam. Jeden. Zamyślony. A kiedy przechodził koło niego ktoś zbyt głośno mówiąc bądź inaczej zakłócając oazę Choreografa, z miejsca napotykał na nieprzejednane ciekawe spojrzenie, które za każdym razem powodowało przestrach i zakłopotanie. A młody uczestnik próby milkł i odsuwał się na bok w niemej pozie przepraszając. I dalej już tylko szeptem pozwalał sobie na komentarz.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline