Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2008, 14:01   #120
Beriand
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
19:18

ŁAZIENKA WILLI


Gwen i Tom z ostrożnością wspinali się po lodowych schodach. Kiedy dziewczyna wywróciła się i spadła na dół, Tom błyskawicznie, przy użyciu magii powietrza, uniósł ją w górę.
-No nie! Co ty sobie wyobrażasz?! Najpierw cackasz się z krata, potem robisz jakieś cholerne schody...-Gwen uspokoiła się, ale jej oczy nadal gniewnie patrzyły na maga.
Za ściną słychać było szum wody. Chyba z dwóch miejsc.... i jakby lekkie szuranie butów.
Tom szybko stworzył lodową ławkę i powietrzną osłonę, ciesząc się z kolejnego skutecznego użycia magii. Ale jednak nie należy jej nadużywać.
Po chwili jedna cegła wysunęła się ze ściany i zleciała na sam dół-schody zniknęły-ale zatrzymała sie na siatce. Gwen zrozumiałą o co chodzi i krytycznie spojrzała na maga. Tom jednak zaczął wysuwać kolejne cegły. Po 2 minutach wytrwałej pracy w ścianie była dziura dość pokaźnych rozmiarów. Gwen nakazała gestem ciszę i wślizgnęła się do pomieszczenia. Łazienki. Tom wszedł za nią. W tejże chwili drzwi z prawej otworzyły się, ukazując inne pomieszczenie łazienki oraz....człowieka. Chyba kuchcika z tasakiem za pasem. Spojrzał na nich ze zdziwieniem. Potem na dziurę. I otworzyły się kolejne drzwi- te z przodu. Stał w nich kucharz. Wydał z siebie zduszony krzyk, a kuchcik, już z bronią w ręku, spojrzał na niego.
~TERAZ~ pomyślał Tom.

SALON

Salvatore zniknął za prawymi drzwiami. Za nimi był salon. Pośrodku duży stół z krzesłami, na lewo i prawo po 3 zbroje. Poza tym kilka obrazów. Typowy salon szlachcica. No, był tylko jeden szkopuł- za stołem, pod ścianą...strażnik.
-Hej, co tu robisz?-spytał gniewnie, nie sięgnął jednak po miecz.

HOL nr. 2

Arhmaran przeszedł przez lewe drzwi. Bezszelestnie. Za nimi był kolejny hol, na końcu drzwi na prawo, schody na górę i człowiek. Strażnik. Odwrócony. Mag zaklął pod nosem. Ale zaraz... w końcu póki co nie jestem dla nich wrogiem. Strażnik się obrócił. To nie był ten sprzed furtki.
-Ah, to pan. Kolega mówił o jakichś nieznajomych. Ale na razie nie mogę pana przepuścić.

TYLNY OGRÓD

Dreak podszedł do ciała. Wystawała z niego strzała. Robota elfa. Łowca z niesmakiem spojrzał na swoją nogę. Po chwili minął furtkę i w idealnej ciszy, powoli ruszył w stronę drzwi. Zerknął w lewo. !!!. Cień. Sylwetka. Estralin. Łuk.

Myśliwy spojrzał w stronę drzwi. Za kilka-kilkanaście minut powinni stamtąd wyjść jego towarzysze. Jeśli się uda. Powoli zatoczył wzrokiem łuk po ogrodzie. I zobaczył Go.

Dreak natychmiast rzucił się do tyłu. Na szczęście był ledwie 4 metry od furtki.
Po chwili przez miejsce w którym stał świsnęła strzała. Elf zrobił dwa fikołki do tyłu i znalazł się za murkiem.

Przez pierwszą sekundę łowca był zdruzgotany. Jak? Skąd?-te pytania kłębiły sie w jego głowie. Stracił ta cenną sekundę. Jednak zaraz potem naciągnął cięciwę i strzelił. Chybił... chociaż w sumie nie- to elf się odsunął. Chociaż w sumie też nie- rzucił się do tyłu. Półelf naciągnął kolejną strzałę i skupił wzrok na furtce. To za nią był Dreak.
 
Beriand jest offline