- Rzecz jasna, poduszki, ciepłe łóżko, tragarze... coś jeszcze panie Volstaghu? Takie wygody to w końcu normalna rzecz na typowej misji ratowniczo-specjalnej. Ja na przykład nie mogę się doczekać kadzi z gorącą perfumowaną wodą której z pewnością mogę się spodziewać w ekskluzywnym apartamencie w gospodzie "pod Zielonym Smokiem" - odpowiedziała z ironią Leracher, ale w tych słowach nie było nic ze złośliwości, nic z kąśliwego żartu, powiedziała to tak jakby to były słowa wyuczone na pamięć, chłodno i twardo. - Póki co madame...To jeszcze nie jest misja ratownicza, bardziej wycieczka.- rzekł Harpo udając, że nie dostrzega ironii.- I może lepiej, żebyśmy póki co, tak tą wyprawę traktowali. Mniej wzbudzimy podejrzeń dobrze się bawiąc, niż spoglądając ponuro naokoło w poszukiwaniu potencjalnych wrogów. Poza tym, promienny uśmiech nigdy nie szkodzi kobiecie. - A wypatrywaniem wrogów niech zajmą się specjaliści.- dodał po chwili wyciągając dłoń w górę...Purchawek wylądował na niej i spojrzał na gnoma wyczekująco. Ten podał mu jedno z ciasteczek które zdobył w kuchni mówiąc.- No i jak mój powietrzny szpiegu, wypatrzyłeś jakiś ogon ciągnący się za nami?
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |