Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2008, 18:49   #17
Blady
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
- Chcesz dobrej opowieści za wyżywienie, nocleg i nieskończoną ilość piwa. To uczciwa oferta. Przynieś jeszcze jeden kufel tak ażeby rozwiązał mi się trochę jęzor.
Drax podrapał się po brodzie patrząc jak karczmarz z ucieszoną miną prawie że biegnie po jeszcze jeden kufel jego ulubionego, nie tylko dlatego że darmowego, trunku. Po chwili do stolika wrócił gospodarz i postawił przed Draxem pełen kufel spienionego browaru.
- Nai. O, na młoty Hallvaru! Mości panie! Wyobraża sobie pan że będę sam spożywał alkohol gdy w pobliżu jest inny krasnolud. Pofatyguj się i przynieś jeszcze temu Dawi to samo.
Spokojnie poczekał aż gospodarz zrobi jeszcze jedną rundkę po kufel, a gdy tamten znów podszedł do stolika Drax nie czekając ani chwili wskoczył na stół. Z pasa odpiął swój topór, chwycił go prawą ręką i podniósł go wysoko do góry.
- Chcecie się zabawić ludziska!?! Chcecie wysłuchać opowieści z dalekich krain!?!
Wszyscy zebrani w karczmie momentalnie popatrzyli na krzyczącego krasnoluda. Jednym było to obojętne, ale znakomita większość krzyknęła:
- Tak!
- Słuchajcie, bo nie zamierzam nic powtarzać!!! Ta historia jest w momentach nudna. Jest w momentach też nawet straszna. Ale mam nadzieję że wy ani nie uśniecie ani nie wyjdziecie stąd przestraszeni.
Szybkim ruchem ręki wbił topór w blat stołu. Następnie schylił się, wziął w rękę kufel z którego pociągnął spory łyk złotego trunku.
- Ja jestem Drax z rodu Lother, syn Veita, wnuk Erbeka, prawnuk Getra. - Krasnolud mówił bardzo wyniośle - Pochodzę z mroźnych krain oddalonych wiele dni, a nawet lat marszu no północ. Urodziłem się w krasnoludzkiej kopalni w górach stromych - Ballad Dur czyli bastionu mroźnych wilków. Moja rodzina była dobrze postawiona w kopalnianej hierarchii. - Krasnal wskazał ręką dwie ozdoby wykonane z metalu, przywieszone do napierśnika, przedstawiające twarze jego przodków. - To jest mój ojciec, a to mój dziad. Obaj byli mistrzami fechtunku w naszej akademii walki. Kiedy miałem dwadzieścia pięć lat ojciec został dowódcą twierdzy Unghart znajdującej się na wierzchołku góry Torunn. Po zaledwie pół roku cała armia orków zaatakowała twierdze. Kiedy zaczęła się bitwa mój ojciec miał dziesięć razy mniej wojska niż orczy dowódcy. Bardzo dobrze pamiętam tą bitwę. Oglądałem ją i mymi braćmi z innego wzgórza. Tysiące, a nawet miliony zielonych stworów próbujące wedrzeć się do twierdzy. Krew spływała z góry niczym rzeka. Tego widoku nie zapomne nigdy. Oblężenie trwało dwa miesiące. Cały ten czas, dzień i noc, trwały zacięte walki. Orkowie mogli walczyć nawet bez snu, lecz wojowie mego ojca byli wykończeni. Po tych dwóch miesiącach, cały batalion orków wdarł się do środka. Zabijali, palili i grabili wszystko co się świeciło. Thirred es grobi um wanarak uz skof unkak un workak! Mój ojciec uciekł stamtąd z pięcioma najlepszymi wojownikami. Kiedy powrócił do Ballad Dur i przekazał złe wieści wyrzucono go z kopalni, za brak męstwa. Powinien albo obronić twierdzę, albo w niej polec. W kopalni nie mógł już mieszkać, razem ze swoimi zaufanymi wojownikami. Po odejściu ojca zostałem wychowywany przez samą matkę. Po tym wydarzeniu, nasza rodzina spadła na sam koniec hierarchii. Mój ojciec nie potrafił obronić ważnej twierdzy, i wszystkie krasnoludy go od siebie odsunęły. Nawet mój dziad nie był zadowolony że jego syn przeżył. Dziesięć lat uczęszczałem na akademię. Tam nauczyli mnie jak walczyć z takimi bestiami jak dzisiejsze orki. W końcu nie wytrzymałem. Zawsze byłem tym najgorszym i niechcianym, synem zdrajcy. Ruszyłem w drogę aby zmyć plamę na honorze rodziny. Wędruje już tak piętnaście lat. Oto i moja historia. Przez całe piętnaście lat zabiłem ponad pięćset orków. Żaden nie przejdzie koło mnie żywy. Najlepszy jest martwy zielony, ten, który już nakarmił kruki i wilki!
Drax odwrócił się do kapłana, podniósł kufel na znak toastu, a następnie jednym łykiem opróżnił resztę kuflu.
- Gospodarzu! Dolać piwa! Każdemu. Nie szczędź alkoholu. Dziś do miasta przybył wielki woj Drax Lother. Kto jeszcze nie wierzy w mą potęgę niech stanie tu oto przed stołem i powie to prosto w twarz. Wtedy zawalczymy sobie trochę i zobaczymy kto jest potężniejszym wojem. A teraz Piwa!
 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?
Blady jest offline