Tak szybko się to działo, krasnolud ledwo nadążał. Najpierw nieprzebrana fala wrogów, później ten obraz zniknął w mgnieniu oka gdy zapadł się namiot, teraz znów tysiące przeciwników. -Na Tempusa- mruknął odbiegając poza zasięg toporu. Stworzenie spadło 3 metry przed nim wbijając topór głęboko w ziemie. Przez krótką chwilę stwór siłował się z wyciągnięciem topora: -Żałosne...-westchnął krasnolud, po czym w dwóch sysach znalazł się przed potworem, nie tracąc szybkości, uderzył młotem z potężną siłą w polik stwora. Krasnolud usłyszał tylko dzwięk pękających kości, był pewnien - stwór umarł: -No...dalej kmioty!- ryknął. Był w swoim żywiole i podobało mu się to. |