Czuć było tu wilgocią i pleśnią, wąskie korytarzyki krępowały jej ruchy, obawiała się, ze gdy będzie tędy przechodził strażnik z „imponującym” mięśniem piwnym to nie zmieści się z nim w przejściu. >>> Lin nie powinna być torturowana<<< pomyślała spoglądając na stojaki i beczki. Ruszyła dalej, po drodze wdepnęła w nieokreślonego pochodzenia kałuże.
W końcu usłyszała głos, znajomy głos
>>> Brązowooki... <<< uśmiechnęła się do siebie >>>Nie wygląda mi na psa gończego...<<< pomyślała stojąc przed drzwiami musiała działać szybko, True mógł obudzić się lada chwila.
Stała chwilę przy drzwiach w ciszy i nasłuchiwała ile może być tam osób, Z tego co słyszała tylko dwie, no cóż chyba pora użyć przemocy. Sama brzydziła się swojej decyzji, ale musiała już skończyć to co zaczęła. Poprawiła włosy, sprawdziła jak leży jej ubranie i wyjęła sztylety...
Planowała najpierw po negocjować, dopiero potem użyć broni, nie mogła od razu wszystkich uśpić, gdyż uśpiła by też Lin, a nieść jej nie miała siły i ochoty.
Nie pukała weszła od razu. Witam panie wojowniku... chyba domyśla się Pan dlaczego tu jestem... wygląda mi Pan na inteligenta, myślę, że się dogadamy...– uśmiechnęła się tajemniczo i zatrzepotała rzęsami, sztylety ciągle trzymała w gotowości
__________________ Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia... |